Przed rozpoczęciem rewanżowego spotkania ćwierćfinałowego pomiędzy Moje Bermudy Stalą, a For Nature Solutions Apatorem eksperci dawali większe szanse na zwycięstwo w dwumeczu gospodarzom. Potwierdziło się to na torze. Gorzowianie wyszli na prowadzenie już w pierwszym wyścigu i nie oddali go do końca zawodów.
W dużej mierze było to możliwe za sprawą świetnej dyspozycji liderów Stali. Rewelacyjny występ zaliczył Bartosz Zmarzlik, który na Jancarzu nie znalazł tego dnia pogromcy i zakończył zawody z czystym kompletem punktów. Aktualny wicemistrz świata przyznał jednak, że wraz z mechanikami musiał się napracować, żeby taki wynik był możliwy. Dodał także, że był nieco podrażniony po wczorajszym Grand Prix we Wrocławiu, w którym nie udało mu się awansować do finału.
- Motywacja była troszeczkę inna, ja nie lubię przegrywać. Zrobiliśmy zmiany w motocyklach. Zwykle trzeba reagować na bieżąco, z tygodnia na tydzień, bo taki jest żużel. Temperatura ma duże znaczenie, wczoraj 28 stopni, dzisiaj 22. Wszystko ma wpływ na pracę silników. Naprawdę trzeba się jako team napocić i powyrywać trochę włosów z głowy, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało - mówił po meczu Bartosz Zmarzlik w Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO To Lewicki wyniósł Worynę na wyższy poziom? Zawodnik opowiada o współpracy
Kapitan zespołu z północy województwa lubuskiego przyznał, że ostatnie tygodnie nie były łatwe dla niego i jego klubowych kolegów, a to przez dające się we znaki urazy i kontuzje. Jego zdaniem, najważniejsze, że ostatecznie udało im się wygrać dwumecz i awansować do półfinału.
- Po kontuzjach Andersa Thomsena i Martina Vaculika byliśmy w dużych kłopotach i szczerze mówiąc jechaliśmy do Torunia z mieszanymi uczuciami. Wszystko wyszło jednak pozytywnie. Pojechaliśmy mega fajnie i zdobyliśmy 44 punkty z takim trudnym rywalem, jakim jest Toruń. Nie to, że było nam łatwiej, ale jadąc u siebie na pewno mieliśmy jakiś handicap. Do tego wrócił też Martin, co również było bardzo pomocne i fajne [...] Myślę, że w klubie panuje zadowolenie, że jesteśmy w półfinale i teraz karty znowu są otwarte. Trzeba będzie zrobić kawał dobrej roboty w piątek i w niedzielę - mówił Zmarzlik.
W półfinale nie zabraknie również podopiecznych Roberta Sawiny. Trener toruńskiej drużyny nie krył zadowolenia z awansu, a także skomentował fakt, że jego zespół zmierzy się z Motorem Lublin. Jego zdaniem, rywalizacja z Koziołkami to dla Aniołów lepsze rozwiązanie, aniżeli potyczka z częstochowskim Włókniarzem. Szkoleniowiec torunian odniósł się też do szans swojej drużyny.
- Mimo wszystko wolałem trafić na Lublin niż na Częstochowę. W niej wyglądaliśmy słabawo, więc mimo wszystko myślę na tę chwilę, że to jest dobre rozstrzygnięcie. [...] Jestem niepoprawnym marzycielem i wierzę w to, że w dniach, w których będziemy walczyć z Lublinem, pokażemy się w naszym najlepszym możliwym wydaniu. Takie jest moje spojrzenie - zapewniał Robert Sawina.
W Gorzowie ze zdecydowanie lepszej strony niż na domowym obiekcie pokazał się Jack Holder. Młody Australijczyk zdobył 11 punktów z bonusem i był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem w swojej drużynie po Robercie Lambercie. Trener Apatora tłumaczył, że nie stało się to bez powodu.
- To było dobre spotkanie w wykonaniu Holdera. Oczywiście musimy pamiętać, że jest wąska grupa kibiców niezadowolonych z jego jazdy. Jak obserwuję zawody w Toruniu, to widzę, że dużo osób rozumie ten sport i stara się w takich sytuacjach wspierać zawodnika. Tak samo było też z nami. Staraliśmy się stworzyć Jackowi odpowiednie warunku, żeby mógł podnieść się po meczu w Toruniu. To zaowocowało w rewanżu i mieliśmy takiego Jacka Holdera, jakiego chcieliśmy oglądać. Teraz budujemy zespół na nowo i staramy się przygotować do trudnych meczy, które przed nami - podsumował Robert Sawina.
Zobacz także:
- Pawlicki: Potrzebuję świeżości
- Hansen dostał wsparcie od Vaculika