"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Są lata tłuste, są lata chude. Tak mogę podsumować to, że Betard Sparta Wrocław po raz pierwszy od pięciu lat nie zdobędzie medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Myślę, że jest to w głównej mierze podyktowane tym, że drużyna na początku sezonu straciła Artioma Łagutę.
Owszem, są w PGE Ekstralidze inne kluby, które też nie mogły korzystać z Rosjan, ale w przypadku wrocławian ta strata jest najbardziej dotkliwa. Zespół był tak zbudowany, że miał mieć trzech liderów w postaci Artioma Łaguty, Taia Woffindena i Macieja Janowskiego. Gdy tego pierwszego zabrakło, to wszystko się posypało. Gdy Woffinden i Janowski mieli swoje problemy, to nie miał kto nadrabiać tych braków.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik o odejściu Bartosza Zmarzlika. "To tylko motywacja"
Brak medalu dla Betard Sparty nie załamie jednak tej drużyny. Dla kibiców to nie będzie cios, bo widać chociażby po frekwencji na Stadionie Olimpijskim, że żużel we Wrocławiu ma się dobrze. Na pewno w roku 2023 drużyna znów będzie walczyć o najwyższe cele.
Ciekawe jest to, że w półfinałach PGE Ekstraligi mamy dwie drużyny, które od początku nie miały Rosjan w składzie i dwie, które muszą jeździć osłabione w związku z niedostępnością Grigorija Łaguty i Emila Sajfutdinowa. Piszę o tym nieprzypadkowo, bo zaraz po wszczęciu wojny w Ukrainie mówiło się, że zakaz startów dla Rosjan będzie promować te ekipy, które nie mają ich w składzie.
Życie pokazało, że z tym zakazem startów dla Rosjan jest różnie. Porównajmy chociażby Grigorija i Artioma Łagutów. Tego pierwszego zdecydowanie łatwiej zastąpić, bo potrafi raz zdobyć 15 punktów, a następnym razem 5. Z kolei młodszy z braci to nieprzypadkowo ciągle aktualny mistrz świata, który w PGE Ekstralidze nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
Dlatego Motorowi Lublin łatwiej było sobie poradzić z zastąpieniem Rosjanina, niż chociażby Betard Sparcie Wrocław. Można nawet zaryzykować tezę, że Motor bez Łaguty jest mocniejszy, bo widzimy, że drużyna przegrała dotąd tylko jeden mecz. Na pewno na sile rażenia stracił też For Nature Solutions Apator Toruń, bo Emil Sajfutdinow to jednak zawodnik z wyższej półki niż chociażby Grigorij Łaguta.
Zastępstwo zawodnika, stosowane przez cały sezon przez kluby z Torunia i Wrocławia, sprawiły, że stały się one bardziej chwiejne i uzależnione od formy liderów. Jeśli w Betard Sparcie gorsze dni mieli Janowski czy Woffinden, to od razu wygranie meczu okazywało się niemożliwe. Wśród "Aniołów" wystarczył słabszy występ Jacka Holdera czy Pawła Przedpełskiego, by ekipa była w opałach. Zresztą nieprzypadkowo zespół z Torunia awansował do półfinałów PGE Ekstraligi jako lucky loser.
Czytaj także:
Stal Gorzów dodatkowo wesprze swoich zawodników. "Silniki będą do dyspozycji"
Oskar Fajfer nie dorósł do PGE Ekstraligi? "Nie jestem entuzjastą takiego transferu"