[b]
Bogumił Burczyk WP SportoweFakty: Jeszcze nie rozmawiałem z panem w takich okolicznościach. Większość meczów w tym[/b] sezonie szło po myśli Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Jeżeli nawet przychodziło niepowodzenie, to nie takie. Jak do tej pory żadnemu rywalowi nie udało się z w starciu z wami przekroczyć bariery 50 punktów.
Krzysztof Kanclerz, menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Nasza rozmowę chciałbym zacząć od najlepszych życzeń dla Adriana Miedzińskiego. Wszyscy jesteśmy bardzo przejęci tym, co się wydarzyło. To straszna tragedia. Wynik sportowy schodzi na drugi plan. Myślami jesteśmy z nim. Walcz Adrian!
My, jako redakcja, możemy tylko się pod tym podpisać...
Na szczęście ogromna większość środowiska żużlowego potrafi się zjednoczyć w tym trudnym momencie. Na dobrą sprawę jesteśmy jedną wielką żużlową rodziną. Głosy wsparcia docierają zewsząd. Przede wszystkim w imieniu Adriana i jego rodziny, ale również klubu chciałbym wszystkim podziękować. Teraz to bardzo ważne. Choć nie będzie łatwo, trzeba jednak odnieść się do samego spotkania, bo jest o czym mówić... Chyba nikt nie spodziewał się takiego wyniku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Falubaz jest silny i nie będzie łatwo. Liczyliśmy się nawet z tym, że przy złych wiatrach możemy przegrać, ale nie aż taką różnicą. Cztery, sześć punktów straty do odrobienia z Zielonej Góry to nie byłaby mission impossible, ale 20...
ZOBACZ WIDEO Ekspert podsumował karierę Pawlickiego w Unii. "Niewykorzystany potencjał". Kto bardziej zyska na odejściu?
Co zawiodło?
Warto może powiedzieć, co nie zawiodło. Tylko Kenneth Bjerre pokazał, na co go stać. Reszta zawodników zaprezentowała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Trudno mieć pretensje jeszcze tylko do Wiktora Przyjemskiego. Powtarzaliśmy wielokrotnie, że to nie jest maszyna do zdobywania punktów, kiedyś musiał przyjść nieco słabszy występ i tak się stało. Tak wysoka porażka wynika, moim zdaniem, właśnie z niespodziewanie dobrej postawy młodzieżowców gospodarzy. Wypożyczeni leszczyńscy juniorzy zaskoczyli i pojechali świetne zawody. Chyba nikt nie spodziewał się, że Maksym Borowiak zacznie mecz od dwóch trójek i to tak pewnych. Liczyliśmy, że formacja juniorska, jak to zwykle bywa, będzie naszym atutem. Tak się jednak nie stało. Gdyby Wiktor i Przemek zdobyli te pięć "oczek" więcej od rywali, wynik byłby zupełnie inny. Na to liczyliśmy, jednak podkreślam raz jeszcze, że absolutnie nie winimy ich za porażkę.
Podobno tor nie różnił się specjalnie od tego, który Falubaz przygotował w rundzie zasadniczej. Co więc sprawiło zawodnikom Polonii takie kłopoty?
Rzeczywiście, tor był podobny. Co zawiodło? Nie wiem. Gdybyśmy wiedzieli, to wynik byłby inny. W piątkowe popołudnie Falubaz był zwyczajnie drużyną lepszą i trzeba wziąć to na klatę. Nasi żużlowcy nie odnaleźli właściwych przełożeń i trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Wiele rzeczy ma na to wpływ, nawet temperatura. Liczy się dyspozycja dnia. Nie chcemy się specjalnie tłumaczyć. Zawiedliśmy kibiców i taki jest fakt. Proszę mi jednak uwierzyć, że nie składamy broni. W rewanżu jedziemy tylko po to, żeby postarać się odrobić straty z Grodu Bachusa.
O taki scenariusz będzie niezwykle trudno.
Zgadzam się. Pewnie nikt neutralny dziś w nas nie wierzy. Na szczęście nie jest to istotne. Grunt, że mamy za sobą kibiców i świadomość, że jesteśmy w stanie dokonać czegoś niespodziewanego. Łatwo nie będzie, wszyscy przecież znają wynik pierwszego spotkania. Ale sport pamięta nie takie historie.
Ile procent szans ma Polonia, żeby odwrócić sytuację?
Zależy, kogo pan pyta. Neutralni eksperci nie widzą tego w różowych barwach. Oni przeważnie twierdzą, że mamy 1 proc. szans na awans, a 99 proc., żeby odpaść. W takim razie potrzebujemy cudu. Co mogę dodać... Ja w cuda wierzę. Zapraszam kibiców na Sportową 2, bo znowu będziecie nam bardzo potrzebni. Tym razem, jak pewnie nigdy wcześniej.
Po tym spotkaniu niektórzy sympatycy pańskiej drużyny nie powstrzymali się od stawiania zarzutów. Ich zdaniem, zespół nie może być oparty na młodziutkim Wiktorze Przyjemskim.
Nie mogę się z tym zgodzić. Wiktor jest częścią drużyny i jednym z jej atutów. Wszyscy pchamy razem ten sam wózek. Każdy z nas jest równy pozostałym i traktowany tak samo, nikogo nie faworyzujemy. Przed sezonem oczywiście nie zakładaliśmy, że Wiktor będzie robił komplety. Po cichu liczyliśmy na jego dalszy rozwój sportowy i coraz pokaźniejsze zdobycze punktowe, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że ma papiery na świetnego zawodnika. Niemniej rozwinął się w tym roku niebywale, a drużyna oczywiście na tym skorzystała. Przecież nie ma nic złego w tym, że gdy innym przytrafiają się słabsze występy, to za sprawą punktów Przyjemskiego jednak wygrywamy mecze. Oczywiście my byśmy chcieli, żeby wszyscy zdobywali dwucyfrówki, ale tak się nie da. Najważniejsze, że nie wymagamy od Wiktora nie wiadomo czego. Przecież absolutnie nie jest tak, że jeśli on pojedzie gorzej, to obarczamy go odpowiedzialnością za wynik. Te sześć punktów, które zrobił w Zielonej Górze, to nie jest zły dorobek i nie winimy go za porażkę. A gdy jedzie świetnie, a my dzięki temu wygrywamy, należy się tylko cieszyć. Naszym największym atutem jest doskonały junior, w Falubazie to klasowy zawodnik z Grand Prix i tak dalej...
Wypadek Adriana Miedzińskiego odbił się na wyniku? Polonia straciła szybkiego w tym dniu zawodnika. Ponadto żużlowcy musieli wiedzieć, że jest z nim źle, bo takie rzeczy trudno ukryć.
Adrian był dobrze spasowany. W swoim pierwszym wyścigu wygrał start, ale popełnił błąd, pojechał za szeroko i nie przywiózł punktów. Później po walce wywalczył oczko, wyprzedzając Jana Kvecha. W feralnym wyścigu, gdyby opanował maszynę, mógł odbić pozycję Maxowi Fricke i walczyć o zwycięstwo. Podsumowując, jechał dobrze, a więc sportowo to była dotkliwa strata. Co do wypadku. staraliśmy się niczego nie mówić zawodnikom, żeby im nie dokładać zmartwień. Ale nikt nie jest głupi. Widzieli wypadek na powtórkach i wiedzieli, że jest kiepsko, nie znając żadnych szczegółów. Na pewno całe zajście to był dla nas duży cios. Z Adrianem w składzie wynik mógł być przecież zupełnie inny. Żużlowcy z pewnością mieliby także lepsze morale. Ja chciałbym zwrócić jednak uwagę na coś innego.
Co takiego?
Ten bieg powinien być przerwany wcześniej.
Dlaczego?
Niektórzy mówią, że pirotechnika na stadionie została odpalona po upadku Adriana. To nie jest prawda. Mamy wszystko udokumentowane. Fajerwerki zaczęły się, gdy zawodnicy wychodzili z pierwszego łuku pierwszego okrążenia. Nie rozumiem, dlaczego sędzia nie przerwał wtedy wyścigu? Zapalamy czerwone światło i nie jedziemy. Przecież takie rzeczy mogę rozpraszać zawodników.
Czy to mogło przyczynić się do dramatycznego upadku Polonisty?
Nie można tego jednoznacznie stwierdzić. To już będzie musiał powiedzieć sam Adrian, gdy się obudzi... Niemniej, ten wyścig trzeba było przerwać. Główną przyczyną upadku Adriana była dziura na długim łuku. Wjechał w nią i go podniosło. Tam było niebezpiecznie, kłopoty miał w tym samym miejscu także Wiktor Przyjemski. Należy jednak podkreślić, że poza tym odcinkiem tor był regulaminowy na całej jego szerokości i długości.
Za to można mieć uwagi do zachowania części kibiców Falubazu.
Tak się nie zachowują ludzie, tylko zwierzęta, nie uwłaczając tym ostatnim. Oczywiście nie zamierzam generalizować, bo Falubaz ma rzesze normalnych, oddanych kibiców i w to nie wątpię, ale nie ich mam teraz na myśli. To, co wyprawiali ci zasiadający na pierwszym łuku, przechodzi ludzkie pojęcie. Zaatakowano grupę siedzącą w sektorach VIP, ubraną w koszulki Polonii. A przecież to były osoby funkcyjne z naszego klubu, w tym asystentka, toromistrz i wielu innych. Pobito kuzyna mojego taty. Ochrona się tylko przyglądała i nie zareagowała na czas. Nie można dopuszczać do tego, aby agresywni kibole, mieniący się kibicami, którzy "całe życie spędzają na wirażu" bezkarnie pozwalali sobie na podobne ekscesy.
Ale to, niestety, nie wszystko...
Gdy Adrian leżał na torze, walcząc o zdrowie i życie, na pierwszym łuku trwała, pieczołowicie przygotowana, feta ultrasów. Pokaz fajerwerków, tańce i śmiechy w takim momencie? Chamskie i karygodne. Takie zachowania trzeba piętnować. Już nawet ciężko przywoływać stek inwektyw skierowanych w stronę Adriana, w których życzono mu śmierci. Reasumując, to była jedna wielka klapa organizacyjna i nie zapanowano nad tym meczem. Przepraszano nas, ale co z tego? Stop patologii w Zielonej Górze!
Trudno będzie odrobić straty, chociażby ze względu na brak Adriana, za którego Polonia nie może zastosować zastępstwa zawodnika.
My o tym wiemy i działamy. W ciągu kilku najbliższych dni przedstawimy kibicom nowego zawodnika. Rozmowy trwają i wszystko jest na dobrej drodze.
Sezon zmierza ku końcowi. Inni szukają, pytają, negocjują. A Polonia?
Polonia, jak już wiele razy mówiłem, nie pozostaje bierna. Nasza sytuacja jest o tyle trudna, że cały czas nie wiemy, w której pojedziemy lidze. Trzeba poczekać na decydujące rozstrzygnięcia, niemniej cały czas robimy, co możemy. Trwają negocjacje z naszymi obecnymi zawodnikami i w przypadku niektórych z nich wszystko zmierza w dobrym kierunku. Teraz jednak nie czas na dywagacje transferowe. Mamy misję do wypełnienia, najtrudniejszą i najważniejszą w tym sezonie. Wierzę, że napiszemy w niedzielę kolejną historię i pokażemy taką moc, jak jeszcze nigdy dotąd. Pojedziemy dla naszych wiernych fanów, ale przede wszystkim dla Adriana, którego niestety nie będzie wtedy z nami na stadionie. Wszystkie ręce na pokład, jesteśmy w stanie odrobić straty.
Rozmawiał Bogumił Burczyk WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Oskar Fajfer nie dorósł do PGE Ekstraligi? "Nie jestem entuzjastą takiego transferu"
- Kluby PGE Ekstraligi zachowały się źle wobec spadkowicza? "Zabrakło solidarności"