Dobra jazda liderów w osobach Bartosza Zmarzlika i Martina Vaculika w połączeniu z odpowiednim wsparciem drugiej linii okazała się najlepszą drogą do finału PGE Ekstraligi.
Kto oglądał mecz, ten widział, że o losach spotkania decydowała nie tylko prędkość na dystansie dwukrotnego indywidualnego mistrza świata oraz reprezentanta Słowacji, ale również moment startowy. Wiele wyścigów już na tym etapie była na korzyść Moje Bermudy Stali Gorzów.
- Było widać gołym okiem, że gorzowianie lepiej wychodzili ze startu, a przy tej klasie zawodników, to wyprzedzanie nie było takie łatwe - przyznał po meczu Jarosław Dymek w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Jack Holder jest problemem Apatora? Termiński o formie Australijczyka
Po remisie w Gorzowie Wielkopolskim wydawało się, że to zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa postawi kropkę nad "i" w rewanżu i spotka się w decydującym dwumeczu z Motorem Lublin. Tak się jednak nie stało.
- Zawodnicy byli zmobilizowani i nie trzeba było stosować dodatkowych tematów motywacyjnych, bo chłopaki wiedzieli, o co jadą. Po prostu gorzowianie okazali się być szybsi - powiedział nasz rozmówca.
Menadżer częstochowskiej drużyny odniósł się także do kwestii torowych. Wielu narzekało na jakość przygotowania owalu, a dodatkowo pojawiły się głosy, jakoby komisarz toru nakazał ubić tor pod bandą. - Nie słyszałem takiej informacji. Tor był przygotowywany pod nadzorem komisarza, ale nie było większych problemów i zastrzeżeń - zakończył Dymek.
Czytaj także:
Ma dopiero 13 lat, a jego osiągnięcia już imponują. Jest nadzieją żużla w swoim kraju
Udowodnił, że jeśli ma szansę regularnie jeździć, to jest ważnym punktem drużyny