Żużel. Prezes Cellfast Wilków zabrał głos przed finałem. "Jesteśmy w stanie zaskoczyć żużlową Polskę"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: prezes Grzegorz Leśniak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: prezes Grzegorz Leśniak

Nastroje w Krośnie przed finałowym dwumeczem z Falubazem są bojowe. Wilki poczuły krew i zdają sobie sprawę z tego, że szanse na awans są spore. Zdaniem Grzegorza Leśniaka, to jednak ich rywale są faworytami.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Obiektywnie rzecz biorąc to Stelmet Falubaz jest uznawany za faworyta do awansu na wyższy szczebel rozgrywkowy. Niemniej eksperci wcale nie stawiają Cellfast Wilków Krosno na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie, uważają, że pana klub może realnie myśleć o awansie.

Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno: Nasi żużlowcy też mają dwie nogi i dwie ręce. Ponadto dysponują szybkim sprzętem i na pewno nie brakuje im woli walki. Do finału nie wchodzi się przypadkiem. Nam się to udało po raz drugi z rzędu, a w dodatku niemal identycznym składem. Myślę, że w tegorocznej eWinner 1. Lidze jesteśmy jeszcze lepsi, ze względu na zdecydowanie silniejszą formację juniorską. Mamy mocną kadrę i na pewno powalczymy, mimo tego, że Falubaz pozostaje faworytem.

Co będzie kluczem do zwycięstwa?

Dobre wejście w finał. Pierwszy mecz będzie najważniejszy. Musimy postarać się wywalczyć w nim jak największą zaliczkę. Wówczas szanse na końcowy sukces na pewno rosną. Mam nadzieję, że podołamy i udamy się do tej Mekki speedwaya - Zielonej Góry, w dobrych humorach, z dużą dawką optymizmu. Trzeba pamiętać, z kim rywalizujemy. Falubaz to marka, na ich stadionie w poprzednich latach odbywały się najważniejsze mecze polskiego ligowego żużla. Jesteśmy niespełna 50-tysięcznym miastem. Przyjdzie nam stoczyć ciężki bój z dużo większym i bardziej uznanym żużlowym ośrodkiem, ale na pewno zrobimy wszystko, żeby pokrzyżować mu szyki.

ZOBACZ WIDEO Największe gwiazdy PGE Ekstraligi korzystają z nowinki technicznej. "Niedługo wszyscy będą go mieć"

Falubaz nie miał okazji poczuć toru w Krośnie w rundzie zasadniczej. Nie brakuje opinii, że to może stanowić przeszkodę dla zielonogórzan. Niektórzy zawodnicy mieli jednak okazję ścigać się w Krośnie i dobrze znają tamtejszy tor. Na przykład Jan Kvech, czy obecny na finale IMP Krzysztof Buczkowski.

Nie ukrywam, że nie mamy nic przeciwko, żeby brak przetarcia na naszym torze w rundzie zasadniczej, odbił się Stelmet Falubazowi czkawką. To specyficzny owal, z dwoma różnymi wirażami. Nie wszyscy czują się na nim komfortowo. Jak będzie w przypadku naszych najbliższych gości, zobaczymy w niedzielę. Wywołany przez pana Jan Kvech bez wątpienia zna najlepiej aktualny krośnieński tor. Zresztą utrzymujemy z nim stały kontakt. To bardzo sympatyczna postać. Cieszymy się, że znowu odwiedzi nasze miasto. Fajnie będzie się zobaczyć ponownie. Współpracowało nam się bardzo dobrze, a zdrowych, wartościowych relacji nigdy nie za wiele.

Żeby wyjść obronną ręką z rywalizacji, Wilki muszą znaleźć receptę na liderów Falubazu. W przeciwnym razie o sukces będzie szalenie trudno.

To prawda. Mamy pewną koncepcję, przewidzianą specjalnie na to spotkanie. Nasz sztab szkoleniowy na czele z Michałem Finfą i Ireneuszem Kwiecińskim jak zawsze podszedł do swoich zadań bardzo poważnie i szczegółowo przeanalizował wszystkie niezbędne aspekty. Mowa chociażby o układzie wyścigów, ale oczywiście nie tylko. Nie chciałbym zdradzać szczegółów, bo niektóre rzeczy ze względu na dobro drużyny i skuteczność strategii trzeba utrzymać w tajemnicy. Niuanse mogą odegrać kluczową rolę. Musimy być gotowi na każdy scenariusz. Pary są ułożone w taki sposób, żeby zneutralizować niektórych zawodników Falubazu.

O to nie będzie łatwo.

Na pewno nie. Pytanie, czy w ogóle da się znaleźć receptę na Maxa Fricke. To najlepszy żużlowiec w tych rozgrywkach, jedyny, który rywalizuje na codzień w cyklu Grand Prix. Wielokrotnie w tym sezonie udowadniał swoją wartość, najczęściej robi, co chce. Na tym poziomie to postać bez wątpienia nietuzinkowa. Tak czy inaczej, nasi zawodnicy bez wątpienia czują się silni. Nikt nie zamierza kłaść się na torze i ułatwiać faworyzowanym gościom zadania. Na pewno zawiesimy poprzeczkę wysoko i postawimy twarde warunki, licząc, że to osiągnie zamierzony skutek.

Presja ciąży na Falubazie. Niektórzy twierdzą, że może być wręcz przytłaczająca. Widzi pan pewną przewagę psychologiczną po stronie Wilków?

Zdecydowanie większy ciężar gatunkowy tkwi w głowach i na barkach zawodników z Zielonej Góry. Oni mają jasno określony cel. PGE Ekstraliga ma wrócić do Zielonej Góry w 2023 roku. My jesteśmy ośrodkiem, który stawia na rozwój i krok po kroku budujemy coraz mocniejszy klub. To w jakimś stopniu już się udało. Jak mówiłem, przez przypadek dwa razy do wielkiego finału eWinner 1. Ligi się nie wchodzi. Trudno jednak w ogóle w jakikolwiek sposób porównywać nas do Falubazu. Dorobek historyczny, osiągnięcia i tradycja jazdy na najwyższym poziomie jest tu niewspółmierna. Potencjał obu klubów różni się zdecydowanie. Może nie spotykamy się z górą lodową, ale z potężnym rywalem. To będzie starcie Dawida z Goliatem. Ale zespoły liczą tyle samo zawodników, a nasi też nie są wzięci z pierwszej łapanki.

Podobno atmosfera w zespole Wilków jest komfortowa?

Trzon naszej ekipy opiera się na trójce zbliżonych wiekiem żużlowców, którzy rozumieją się ze sobą świetnie. Mowa o Tobiaszu Musielaku, Andrzeju Lebiediewie i Vaclavie Miliku. Oni są wciąż głodni sportowego sukcesu. Natomiast Mateusz Szczepaniak jest zdecydowanie bardziej doświadczony, ale tylko kilka lat starszy. To dobry duch drużyny i jej ostoja. Jak będzie miał dzień konia, bez dwóch zdań może być w tym spotkaniu naszym najmocniejszym ogniwem, a wręcz przesądzić o jego końcowych losach. Niemniej wszyscy zawodnicy muszą wznieść się na wyżyny swoich możliwości, bo dopiero wtedy będzie można myśleć o zwycięstwie. Jeśli wszyscy zrobią swoje, myślę, że kibice obejrzą wyrównaną rywalizację, którą będziemy mogli rozstrzygnąć na swoją korzyść. W tej chwili jednak trudno powiedzieć, co się wydarzy. Na tym etapie trzeba wyjechać na tor i dopiero po kilku biegach będzie można wyciągać wnioski.

Frekwencja, jak to w Krośnie, zapewne dopisze.

O to jestem spokojny. Telefon w klubie dzwoni cały czas. Wszyscy fani chcą zobaczyć na żywo to spotkanie finałowe, do czego gorąco ich zachęcamy. W Krośnie głód żużla jest duży. Nasi kibice są wspaniali i pełnią rolę dziewiątego, równie ważnego, jeśli nawet nie najważniejszego zawodnika. Jeszcze można kupić bilety na to wydarzenie, więc zachęcam. Krośnianie, potrzebujemy waszego wsparcia, bądźcie w niedzielę z nami.

Cellfast Wilki Krosno mogą być spokojni o wsparcie kibiców
Cellfast Wilki Krosno mogą być spokojni o wsparcie kibiców

Mówi się, że w rewanżu przy W69 fani mogą obejść się smakiem. Wskutek incydentów na trybunach podczas półfinału z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, na stół Wojewody Lubuskiego trafił przysłany przez Policję wniosek o zamknięcie stadionu. Pana zdaniem, to byłaby właściwa decyzja?

Nie mnie oceniać, bo to pokłosie wydarzeń, które w żaden sposób nie dotyczyły Wilków. Na razie takiej decyzji nie ma. I mam nadzieję, że tak pozostanie, bo nasi kibice na pewno zechcą tłumnie stawić się w Zielonej Górze, żeby wspierać klub. Oczywiście byłoby szkoda, gdyby okazało się to niemożliwe.

Niedawno Wilki świętowały awans do 1. Ligi, co było największym sukcesem w historii klubu. Jako beniaminek od razu awansowały do finału, teraz scenariusz się powtórzył. Teraz jest realna szansa na awans do elity. To nie brzmi trochę jak scenariusz filmu z gatunku science fiction?

To nieprawdopodobna historia. Myślę, że niedawno nikomu się nie śniło, że sprawy tak szybko przybiorą wspomniany obrót. Wilki mają szansę dokonać czegoś wielkiego. Systematyczna praca zdała egzamin. Krosno to drugi najmniejszy ośrodek żużlowy pod względem liczby mieszkańców, zaraz po Rawiczu.Jestesmy młodym klubem, z małego miasta, który walczy w pierwszej lidze z wielkimi rywalami. Nie idzie nam najgorzej, więc nie mamy nic przeciwko, żeby sprawdzić się z jeszcze silniejszymi przeciwnikami, jeżdżącymi na co dzień w elicie. Pod skórą czujemy, że wcale nie bylibyśmy w takich potyczkach bez szans. Przed nami 30 trudnych biegów, miejmy nadzieję, że każdy będzie równie pasjonujący. A czy będzie po nich okazja do świętowania, to czas pokaże.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kenneth Bjerre mówi o gorszym występie. "Szczerze mówiąc, nie czułem się najlepiej"
Przyćmił liderów i znów udowodnił swoją klasę. "To dopiero początek"

Źródło artykułu: