Żużel. Zmarzlik w Malilli spełnił kolejne marzenie. Wsparcie najbliższych dodało mu dreszczyku emocji

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Trzecie mistrzostwo świata Bartosza Zmarzlika stało się faktem. Polak po raz pierwszy w karierze ten sukces zapewnił sobie jednak przed ostatnią rundą. W rozmowie z RMF FM opowiedział o systematyczności i turnieju w Malilli.

W tym artykule dowiesz się o:

"Era Bartosza Zmarzlika" - takie głosy najczęściej pojawiały się przy okazji trzeciego tytuł indywidualnego mistrza świata wywalczonego przez reprezentanta Polski.

Zawodnik rodem z Gorzowa Wielkopolskiego nie ukrywał, że poza kolejnym światowym triumfem satysfakcjonuje go coś jeszcze.

- Najbardziej cieszę się z tego, że w ciągu siedmiu lat, w których ścigam się w Speedway Grand Prix zdobyłem sześć medali. Jest dla mnie bardzo ważne to, aby być systematycznym i regularnym, bo o to w żużlu chodzi, aby nie być najlepszym jednego dnia, a być w dobrej formie od marca do października - przyznał czempion na antenie RMF FM.

ZOBACZ WIDEO Ekspert ocenia zmianę w regulaminie i wskazuje kluby, które zyskają najwięcej

Zmarzlik przyznał otwarcie, że nie patrzył na to, co robią jego rywale w walce o mistrzostwo świata, a maksymalnie skupiał się na sobie, aby w każdym turnieju pojechać najlepiej, jak potrafi. To udało mu się zrealizować i w efekcie tego mógł świętować złoto w Malilli, kiedy to w półfinale defekt zaliczył Leon Madsen.

- Przekazali mi, że mam ten tytuł, ale nie dopuszczałem tego do myśli, bo wiedziałem, że mam do zrobienia półfinał i jeśli by się udało, a udało się, to też finał. Bardzo mi zależało na tym turnieju, aby to wyglądało dobrze pojechać tego wieczora. Czułem, że to może być mój turniej - dodał Bartosz Zmarzlik.

Na G&B Arenie dopingowała go liczna grupa, nie tylko polskich fanów, ale również najbliższego otoczenia. Na szwedzkiej ziemi pojawili się m.in. rodzice najlepszego żużlowca świata, narzeczona oraz syn.

- Do Malilli przyjechała cała rodzina wraz z moimi przyjaciółmi i sponsorami. To też wywołało u mnie dreszczyk emocji i dodatkową motywację, aby pokazać im już teraz, a nie przeciągać tego do Torunia. Pojawiły się marzenia wcześniej, aby pojechać kiedyś sezon na tyle dobrze, aby zakończyć rywalizację już przed ostatnią rundą, bo to w Toruniu przez ostatnie cztery lata wszystko się rozstrzygało i proszę mi wierzyć, że te ostatnie miesiące, czyli wrzesień i październik były trudne do funkcjonowania. Trzeba było hamować się, myśleć i dobrze układać puzzle, aby tego najważniejszego dnia być w stu procentach przygotowanym - przyznał.

Czytaj także:
Jest otwarty na rozmowy z ROW-em Rybnik
Jest szansa na ósmą drużynę w 2. Lidze!

Źródło artykułu: