Żużel. Bajerski zdradził sekret dobrej jazdy swoich podopiecznych w Opolu

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Jonas Seifert-Salk (po lewej) i Tomasz Bajerski (po prawej)
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Jonas Seifert-Salk (po lewej) i Tomasz Bajerski (po prawej)

PSŻ Poznań w ostatnią niedzielę co prawda przegrał w Opolu z miejscowym Kolejarzem 44:46, jednak w dwumeczu okazał się zdecydowanie lepszy i awansował do eWinner 1. ligi. Mecz w wykonaniu swojej drużyny podsumował trener zespołu Tomasz Bajerski

Dla żużlowego Poznania ostatnie dni są bardzo wyjątkowe. Najpierw SpecHouse PSŻ Poznań pewnie pokonał na swoim torze OK Bedmet Kolejarz Opole 53:37, a później obronił swoją przewagę w rewanżu i mógł cieszyć się z długo wyczekiwanego awansu do eWinner 1. Ligi.

Swojej radości nie ukrywał Tomasz Bajerski, który zresztą prowadził już poznańską drużynę w latach 2017-2019. Teraz w stolicy Wielkopolski zbudowano bardzo mocny skład, którego zadaniem było zwycięstwo w 2. Lidze Żużlowej. Cel udało się osiągnąć, jednak trener podkreślił, że nie była to wcale prosta sprawa.

- Ciężko na to pracowaliśmy przez cały rok, były momenty miłe i niemiłe, ale tak to już jest w żużlu. Dzisiaj mimo wszystko było bardzo ciężko, mimo że mieliśmy szesnaście punktów przewagi. Walka była do samego końca, do ostatniego biegu. Myślę, że Opolanie liczyli na to, że uda im się te straty odrobić, ale było to trudne zadanie, jeśli rywal ma równy skład - powiedział Bajerski w rozmowie z polskizuzel.pl

ZOBACZ WIDEO Miśkowiak wskazał najważniejszy moment swojej juniorskiej kariery. Wyznaczył też ambitny cel na przyszłość

Szkoleniowiec Skorpionów zdradził również, dlaczego jego zawodnicy byli tak dobrze spasowani z opolskim torem, dzięki czemu świetnie weszli w mecz i prowadzili w pierwszej fazie. Przyznaje on, że w Opolu był już od soboty i obserwował, w jaki sposób miejscowi pracują nad swoim owalem. Tą wiedzą podzielił się później ze swoimi podopiecznymi.

- W Opolu byłem już od wczoraj. Stadion był co prawda zamknięty, ale tu można było podejrzeć, jak jest przygotowywany tor. Wiedzieliśmy dobrze, że krawężnik dzisiaj będzie niósł, i na nasze szczęście te przewidywania się sprawdziły. Moi zawodnicy bardzo dobrze mijali po krawężniku, a gdy jechali z przodu, to nie dawali się mijać przeciwnikom - podkreślił 47-latek.
 
Torunianin był bardzo dumny ze swoich żużlowców, jednak specjalnie chciał wyróżnić jednego z nich. - Emil Breum. Wielka klasa. Pierwszy raz oglądałem go na meczu ligowym w Toruniu i już wtedy wiedziałem, że chciałbym go mieć w swojej drużynie. Były potem różne głosy, czy na pewno jest potrzebny i proszę, oto odpowiedź. Oczywiście, że jest potrzebny - zakończył.

Czytaj także:
Żużel. Marko Lewiszyn wygrał Memoriał Lubosa Tomicka. Buczkowski dotarł do finału
Żużel. Apator zaszedł wysoko. Teraz odczuwają niedosyt

Komentarze (0)