Żużel. Apator zaszedł wysoko. Teraz odczuwają niedosyt

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Krzysztof Lewandowski w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Krzysztof Lewandowski w kasku czerwonym

Wysoką porażką w Częstochowie zakończyli sezon ligowy żużlowcy For Nature Solutions Apatora Toruń. Krzysztof Lewandowski w rozmowie z WP SportoweFakty przyznaje, że jest lekki niedosyt związany z brakiem medalu.

Po zwycięstwie For Nature Solutions Apatora Toruń w pierwszym meczu o brązowy medal PGE Ekstraligi wydawało się, że podopieczni Roberta Sawiny będą w stanie w Częstochowie postraszyć tamtejszy zielona-energia.com Włókniarz.

Goście rozpoczęli od mocnego, podwójnego uderzenia, ale był to jedyny pozytyw tego meczu w ich wykonaniu. Z problemami udało im się przekroczyć barierę 30 "oczek" i musieli się zadowolić najgorszą dla sportowców pozycją w tabeli końcowej, czyli czwartą.

- Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się, że zajmiemy tak wysoką pozycję w PGE Ekstralidze. Jednak z drugiej strony mamy niedosyt, bo skoro doszliśmy już tak daleko, to miło byłoby stać z medalem na szyi. Jednak podchodzimy do tego tak, że trzeba wyciągnąć wnioski i naprawić te błędy, które popełniliśmy w tym sezonie, aby w przyszłym roku, mam nadzieję, zawiesić złoty medal - przyznał Krzysztof Lewandowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO Zdecydowana pogadanka zawodników Motoru. Lider zdradził jakie słowa padły po meczu w Gorzowie!

W ekipie For Nature Solutions Apatora zawiedli tak naprawdę wszyscy, bo nawet i najlepiej punktujący Robert Lambert miał swoje słabsze momenty. Juniorzy do dorobku seniorskiego dorzucili tylko punkt, który przysługiwał im za wyścig młodzieżowy. W nim zapunktował właśnie Lewandowski.

- Ze strony punktowej nie jestem zadowolony, ale jeśli chodzi o jazdę, czy technikę, to gdzieś mały promyczek radości jest, bo przełamałem pewne bariery, zacząłem jechać na tym torze w miarę poprawnie, bo postraszyłem nieco Bartosza Smektałę, który nie jest wcale słabym zawodnikiem. Przede wszystkim dużo pracy przede mną, m.in. nad czuciem motocykla, bo tor się bardzo zmieniał i nie poszliśmy w dobrą stronę z ustawieniami. Jednak w pełni winę mogę wziąć na siebie. Oczekiwałem więcej - dodał nasz rozmówca.

Lewandowski wystartował w tym sezonie w osiemnastu spotkaniach PGE Ekstraligi, w których prezentował się na torze w 59 wyścigach. Zdobył w nich 50 punktów i siedem bonusów, co dało mu średnią biegową 0,966. Znacznie lepiej wiodło mu się na Motoarenie im. Mariana Rosego, bowiem różnica w wynikach między meczami domowymi a wyjazdowymi wyniosła w jego przypadku 0,484 punktu.

- Staram się analizować każde zawody od początku sezonu. Już podczas sezonu bardzo mocno pracowałem nad błędami, ale wiemy z teamem, co trzeba udoskonalać, aby w przyszłym roku było lepiej - przyznał Lewandowski.

17-latek jest dopiero u progu swojej kariery, a już musiał zmierzyć się z dużym wyzwaniem, jakim było bycie liderem formacji do lat 21. Kiedy zapytaliśmy go, czy taka rola go nieco przytłoczyła, odpowiedział: - Może na początku sezonu, bo sam na siebie też narzuciłem presję i stawiałem na siebie progi punktowe, które powinienem przełamywać. Później zrozumiałem, że jest to błędy kierunek. Ja też nie czuję się liderem, bo dopiero to mój drugi sezon w lidze, więc tego żużla muszę zjeść, aby móc się tak nazywać.

Dla wielu zawodników sezon 2022 dobiegł już końca. Jakie plany na najbliższe tygodnie ma wychowanek Apatora Toruń? - Jeszcze mam kilka zawodów przed sobą. Jeżdżę mniej więcej do 6 października i mam nadzieję, że gdzieś jeszcze uda się potrenować, aby mieć, jak najwięcej kontaktu z motocyklem.

Czytaj także:
W żużlu mu się nie wiedzie, ale za to został mistrzem Polski w innej dyscyplinie
Na brak ofert nie narzeka. Jest gotów do rozmów z Mrozkiem

Źródło artykułu: