Marian Wardzała jest wychowankiem Unii Tarnów i to właśnie dla Jaskółek zdobywał punkty przez całą swoją karierę, którą rozpoczął w 1968 roku, a zakończył dwadzieścia lat później. Indywidualnie otarł się o medal młodzieżowych mistrzostw Polski, kiedy to w 1973 roku zajął czwarte miejsce.
Kto wie, czy gdyby nie wykluczenie w ostatnim biegu nie skończyłby tego nawet ze srebrnym krążkiem.
Lepiej wiodło mu się w roli szkoleniowca. Z Unią Tarnów sięgnął po dwa tytuł Drużynowego Mistrza Polski, kiedy to w biało-niebieskich barwach rządzili Tomasz Gollob i Tony Rickardsson. Wcześniej, bo w 1994 roku świętował wicemistrzostwo kraju z Unią.
To właśnie pod jego skrzydłami zaczynał karierę Janusz Kołodziej, który w 2005 roku sensacyjnie sięgnął po złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Polski. Dziś w żużlu Wardzała oficjalnie nie jest obecny, a jego kontakty z kolegami z torów ograniczają się np. do takich wydarzeń, jak Spotkania Weteranów Sportu Żużlowego. W tym roku takowe odbyło się w Rzeszowie.
- Cóż, ta najstarsza ekipa… zawodnicy, którzy już jakiś czas jeździli wtedy, kiedy ja zaczynałem, praktycznie odeszła, a bardzo lubiłem się ze starszymi kolegami spotykać. Jako trener jeździłem po Polsce na zawody i wszędzie miałem jakieś kontakty - przyznał otwarcie w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl.
ZOBACZ WIDEO Martin Vaculik: To był najdroższy defekt w mojej karierze. Poczułem się znokautowany
Byłe gwiazdy polskiego żużla miały okazję spędzić ze sobą trzy dni, a także obejrzeć wspólnie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, w których złoto odebrał Bartosz Zmarzlik. Marian Wardzała nie ukrywa, że jemu bliżej do tradycyjnego finału, czyli tego jednodniowego.
- Nowy regulamin i te trzy turnieje plus jeszcze wyścigi barażowe nie bardzo mi się podobają. Podobnie jak system play-off w lidze, który powoduje, że można wygrać wszystkie mecze w sezonie, a potem nie zdobyć nawet medalu, na skutek na przykład kontuzji jednego czy dwóch zawodników. Po prostu wychowałem się na innych zasadach, do których byłem przyzwyczajony - dodał tarnowianin.
Były zawodnik nie ukrywa, że miał pewne zastrzeżenia co do rzeszowskiej rundy. Nie podobało mu się to, że tor preferował zawodników startujących z pierwszego pola, co skutecznie uniemożliwiało walkę tym jadącym po szerokiej.
- Poza tym dominacja Bartosza Zmarzlika nad resztą była bardzo wyraźna, ale sportowo były to całkiem fajne zawody - zakończył Marian Wardzała.
Czytaj także:
Lindbaeck może być zaskoczeniem, ale i... kłopotem
Szuka nowych wyzwań i chciałby pracować w roli trenera