Jeszcze kilka lat temu kluby żużlowe miały tylko jednego trenera, który odpowiadał za wszystko. Teraz, kiedy szkolenie w wielu ośrodkach ewoluowało na wyższe poziomy, przyniosło to za sobą konieczność rozbudowy sztabów szkoleniowych.
Są kluby, które zatrudniają w tej chwili nawet i pięciu szkoleniowców. Liczną grupę trenerów mają u siebie m.in. we zielona-energia.com Włókniarzu Częstochowa, Betard Sparcie Wrocław czy w Motorze Lublin.
Konieczność posiadania większej liczby trenerów sprawia, że i zapotrzebowanie na rynku jest na nich większe. Niektóre kluby zdecydowały się postawić na w teorii mniej znane nazwiska wśród szkoleniowców. I tak oto np. Arged Malesa Ostrów drużynę z U-24 Ekstraligi powierzyła Kamilowi Brzozowskiemu, a oficjalnie za szkolenie w Lesznie u boku Romana Jankowskiego odpowiadał również Damian Baliński.
ZOBACZ WIDEO Historyczny sezon Zmarzlika. Prezes klubu wskazał kluczowy aspekt formy mistrza
A nie są to jedyne przypadki. Od jakiegoś czasu za młodzież w klasie 80-125cc we Włókniarzu odpowiada Bartosz Świącik, z kolei w JUST FUN GUKS Speedway Wawrów - Paweł Parys.
Teraz w ich ślady chciałby iść Marcel Kajzer. - Zawsze każdemu pomagałem, czy to wiedzą i doświadczeniem, czy też po prostu w parku maszyn. Najwięcej satysfakcji daje mi współpraca z młodzieżą, kiedy słuchają i robią to, co im się mówi, a następnie to poprawiają. Myślę ze potrafię przekazywać informacje i jestem dobrym pedagogiem, bo mam też do tego dryg i cierpliwość. Kiedy jeździliśmy na pitbike i dawałem lekcje, czy to dziewczynie, koleżankom, czy znajomym, to szybko to łapali. Tak samo było z nauczaniem kolegów jazdy samochodem, a potem egzamin zdany za pierwszym razem - powiedział Kajzer w rozmowie z WP SportoweFakty.
- W tym roku pracuję z kolegą, który zaczął zabawę z żużlem amatorskim. Siedział na motocyklu siedem treningów, a w poniedziałek na treningu spod taśmy wygrał z innym amatorem, który jeździ już w zawodach, a uczy się jazdy od dwóch lat. Dało mi to satysfakcję i szczęście. Poza tym praktycznie całe życie jeździłem w kółko, bo od 6. roku życia. Chętnie wróciłbym do żużla właśnie w tej roli - dodał nasz rozmówca.
Czy to, że wiele lat sam jeździł na żużlu, mógłby być jego atutem? - Myślę, że tacy powinni być trenerzy. Ostatnio utwierdzam się w przekonaniu, że również sędziami powinni być byli zawodnicy, którzy będą mieli zarazem wpływ na tworzone regulaminy. Dziś to jest trochę taka... gra. Przez luki i różne sprzeczności mamy wiele kontrowersji. Wracając do pytania, to na pewno moim atutem w jakimś stopniu byłby fakt, że jeździłem dosyć niedawno, więc do dziś ten żużel nie za wiele się zmienił - skomentował.
Kajzer przyznaje, że najwięcej frajdy sprawia mu praca z młodzieżą, bowiem zawodników z pierwszych drużyn ligowych nie trzeba niczego uczyć, a skupiać się jedynie na przygotowaniu toru i budowie team spirit. Czy interesowałaby go wobec tego praca z juniorami, ale w U-24 Ekstralidze?
- Na pewno jest to taki mocny etap wejścia później w pracę w roli pierwszego trenera. Dziś ważne jest to, aby trener miał prawo do decyzji i aby to on był rozliczany za wynik. Aby miał on możliwość organizacji treningów wtedy, kiedy chce i miał zapewnione wszystko, a nie musiał się martwić, chociażby o to, czy będzie metanol, czy go zabranie. Chciałbym być trenerem, ale z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko postacią... - dodał.
Trener musi mieć nie tylko dryg do szkolenia, ale również regulaminy w małym palcu. - Regulaminy zmieniają się co roku, ale te najważniejsze zostają, więc znam je, bo sam byłem zawodnikiem, ale i dodatkowo już zrobiłem uprawnienia trenera, a tam też była konieczna znajomość regulaminu. A reszty doedukowałbym się w zależności od zapotrzebowania w danym momencie - zakończył.
Czytaj także:
Czołowy zawodnik ligi potwierdza duże zainteresowanie!
Junior Sparty Wrocław chciałby znaleźć klub w niższej lidze