Żużel. Półtora okrążenia: Wilki nie chcą podzielić losu Ostrovii. Dlatego licytują wysoko [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: zawodnicy Cellfast Wilków Krosno
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: zawodnicy Cellfast Wilków Krosno

Wilki Krosno awansowały do PGE Ekstraligi i nie chcą w niej spędzić ledwie roku, dlatego działacze ruszyli na łowy i licytują wysoko. Nie miejmy przy tym pretensji do zawodników, że chcą się wycofać z wcześniejszych porozumień - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Ze środowiska żużlowego docierają głosy, że działacze Cellfast Wilków Krosno starają się wyszarpać jednego z czołowych zawodników PGE Ekstraligi, choć ten wcześniej dogadał się z dotychczasowym klubem ws. pozostania w drużynie. Myślę, że ta sytuacja to złożony problem, za który należy winić przede wszystkim przepisy.

Skoro żużlowiec X czy Y dogadał się z obecnym pracodawcą w czerwcu czy lipcu, to dlaczego nie może podpisać wtedy prawnie wiążącego kontraktu? Po co z tym czekać aż do listopada? Sami sobie gotujemy ten los, że dogadujemy się z kimś, a potem musimy liczyć na to, że nie zmieni zdania.

ZOBACZ WIDEO Robert Sawina o swojej przyszłości w Toruniu

Trudno się też dziwić beniaminkowi z Krosna, że stara się przekonać któregoś z żużlowców do zmiany zdania. Gdyby tego nie robił, to dysponowałby słabym składem w sezonie 2023 i byłby skazany na porażkę. Właściwie każdy beniaminek byłby czerwoną latarnią ligi, co zresztą ostatnimi laty miało miejsce. Wystarczy popatrzeć na przykłady z Ostrowa Wielkopolskiego czy Rybnika.

Dla klubu, który wywalcza awans do PGE Ekstraligi sytuacja, w której większość zawodników jest dogadana z obecnymi drużynami w czerwcu czy lipcu, nie jest komfortowa. Dlatego teraz Wilki Krosno muszą licytować wysoko, bo to ich być albo nie być. Gdyby nie dokonali znaczących wzmocnień, to równie dobrze mogliby pozostać na kolejny rok w eWinner 1. Lidze.

Musimy też pamiętać, że nie wygląda to dobrze dla ligi, jeśli beniaminek przegrywa każdy mecz i to z kretesem. Spotkania do jednej bramki nie są interesujące dla kibiców i telewizji. Dlatego też w interesie dyscypliny jest, aby Wilki Krosno zbudowały konkurencyjny skład. Nawet jeśli nie spodoba się to niektórym prezesom z klubów PGE Ekstraligi.

Nie wińmy za obecną sytuację żużlowca X czy Y, który nagle otrzymał dużo lepsze warunki pracy. Prędzej powinniśmy mieć pretensje do twórców regulaminu. Zawodnicy po prostu wykorzystują fakt, że jest ich mało na rynku, że niewielu gwarantuje solidne zdobycze punktowe na najwyższym szczeblu.

Muszę przyznać, że nawet mi przed laty zdarzały się takie sytuacje, gdy chciano podebrać Stali Rzeszów zawodników. Tak było chociażby z Lee Richardsonem. Spisaliśmy jednego wieczoru nasz "kontrakt" na serwetce i dogadaliśmy się, że będzie jeździł w Stali. Następnego dnia jednak zadzwonił do mnie i powiedział, że otrzymał od innego działacza lepsze warunki.

Jaka była moja odpowiedź? Nie licytowałam się. Przekazałam Lee, że myślałam, że mamy dżentelmeńskie porozumienie, ale jeśli w drugim klubie miałoby mu być lepiej, to droga wolna. Skończyło się tym, że zadzwonił do mnie, przeprosił i wybrał dalsze starty w Rzeszowie.

Marta Półtorak

Czytaj także:
Gala PGE Ekstraligi. Szczakiele zostały przyznane
Wiadomo, co miasto zrobi ze spalonym słupem. Chodzi o miliony

Źródło artykułu: