Żużel. Termiński: Moja nieobecność podczas Gali PGE Ekstraligi była sprzeciwem wobec mowy nienawiści

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Przemysław i Ilona Termińscy
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Przemysław i Ilona Termińscy

W poniedziałek podczas corocznej Gali PGE Ekstraligi oficjalnie zakończono sezon żużlowy w Polsce. Na uroczystości zabrakło dwóch działaczy kojarzonych z Apatorem Toruń i Spartą Wrocław, czyli klubami, które najmocniej ucierpiały na braku Rosjan.

Okazuje się, że nieobecność właściciela For Nature Solutions Apatora Toruń, Przemysława Termińskiego nie była przypadkowa, a jej powodem była chęć zaprotestowania przeciwko działaniom dziennikarzy związanych z głównym organizatorem wydarzenia, czyli telewizją Canal+. Działacz wprost oskarża Marcina Majewskiego i Tomasza Dryłę o szerzenie mowy nienawiści wobec rosyjskich zawodników, którzy posiadają polskie obywatelstwa.

- Moja decyzja była zupełnie świadoma i poinformowałem o niej ze sporym wyprzedzeniem prezesa PGE Ekstraligi Wojciecha Stępniewskiego. Chciałem być w Warszawie, ale gdy tylko dowiedziałem się, że galę będzie prowadził Marcin Majewski, zdecydowałem, że nie ma sensu się tam pojawiać. To moja forma sprzeciwu wobec szerzenia mowy nienawiści, które od ponad pół roku odbywa się z udziałem redaktorów Majewskiego i Tomasza Dryły - przyznaje były senator RP, Przemysław Termiński.

Co ciekawe, na Gali PGE Ekstraligi nie pojawił się także prezes Betard Sparty Wrocław, Andrzej Rusko. W tym przypadku oficjalne nie podano przyczyny. Nieobecność przedstawicieli akurat tych dwóch klubów nie jest zaskoczeniem, bo oba ośrodki od dłuższego czasu najmocniej oskarżają dwóch dziennikarzy Canal+ o zbyt radykalną postawę wobec Rosjan z polskimi paszportami. Ich zdaniem to właśnie ich opinie miały kluczowe znaczenie dla nałożenia zakazów jazdy w tegorocznej PGE Ekstralidze na czołowych zawodników Emila Sajfutdinowa i Artioma Łagutę.

ZOBACZ WIDEO Robert Sawina o swojej przyszłości w Toruniu

- W Canal+ od dłuższego czasu trwa nagonka na dwóch Rosjan. Mimo że mają oni polskie obywatelstwa i jasno wyrazili oni swoje zdanie na temat wojny, wciąż są obiektem ataków ze strony dwóch dziennikarzy, którzy próbują napuścić na nich fanów. Ostatni odcinek serialu "To jest żużel" to tylko kolejny dowód na to, jak oni działają. Moim zdaniem termin wypuszczenia tego odcinka nie był przypadkowy i w ten sposób chciano wpłynąć na ostateczną decyzję PZM w sprawie Rosjan z polskimi paszportami, a fanom doszczętnie obrzydzić tych żużlowców. Nie chcę mieć nic wspólnego z takimi metodami działania. Cieszę się, że Emil Sajfutdinow nie dał się wkręcić i odmówił udziału w tym nagraniu - dodaje Termiński.

Władze PGE Ekstraligi nie chciały komentować zachowania działaczy.

Wobec emisji ostatniego odcinka serialu "To jest żużel" narosło wiele kontrowersji, po wypowiedzi Artioma Łaguty, który na WP SportoweFakty wprost oskarżył dziennikarzy Canal+ o manipulację i nie dotrzymanie umowy. Zawodnik wyjaśniał, że nie dostał wideo do wglądu, a jego słowa zostały przedstawione w innym kontekście niż sam tego chciał.

W trakcie programu wpleciono także archiwalne nagrania tańczącego i cieszącego się życiem Emila Sajfutdinowa, które miały kontrastować z wojenną tematyką rozmów. Autorzy materiału nie podpisali jednak, że nagranie pochodzi z 2014 roku.

Mateusz Puka, WP Sportowefakty

Czytaj więcej:
Ma pomysł jak zostać królem giełdy transferowej
Artiom Łaguta uderza w Canal+