Żużel. Sezon pełen mieszanych uczuć. Falubaz nie spełnił celu, ale ma wiele perspektyw

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: zawodnicy Falubazu Zielona Góra
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: zawodnicy Falubazu Zielona Góra

Falubaz za cel obrał sobie powrót do PGE Ekstraligi. Do jego realizacji zabrakło naprawdę niewiele, co może być dla wielu fanów porażką. Jednak jeszcze w połowie sezonu wydawało się, że do elity może brakować o wiele więcej niż w rzeczywistości.

Podsumowanie sezonu 2022 w wykonaniu Stelmet Falubazu Zielona Góra oczami portalu WP SportoweFakty.

***

KOMENTARZ. Gdy zielonogórzanie spadali z PGE Ekstraligi, dla wielu osób była to katastrofalna informacja, równoznaczna z końcem pewnej epoki w żużlu. Dodatkowo z klubem pożegnał się Patryk Dudek, czyli wychowanek i osoba, która pretenduje do miana legendy. Optymizmem napawał za to fakt, że udało im się zatrzymać w drużynie ważną postać i potencjalnego lidera, Maxa Fricke'a. Dodatkowo na jeszcze jeden rok startów zdecydował się Piotr Protasiewicz. Oprócz tej dwójki byli jeszcze Krzysztof Buczkowski, Rohan Tungate, Jan Kvech, Mateusz Tonder oraz młodzieżowcy. Na papierze skład wręcz rewelacyjny jak na eWinner 1. Ligę.

Głównym rywalem w walce o zwycięstwo miała być Abramczyk Polonia Bydgoszcz. Przez większość sezonu wydawało się, że będzie tak w rzeczywistości. Chociaż Falubaz nie radził sobie wcale bardzo dobrze. Myszy miały problem z wygrywaniem spotkań, przez co z zespołem pożegnał się Piotr Żyto. Trzeba też jednocześnie zaznaczyć, że kłopoty ze zdrowiem miał Protasiewicz, a dodatkowo o miejsce w podstawowym składzie walczyli Kvech i Tonder, przez co dochodziło do częstej rotacji, a to nie zawsze przynosiło dobry efekt. Mimo wszystko dalej wydawało się, że to Polonia oraz Stelmet spotkają się w finale.

ZOBACZ Jaka przyszłość Milika i Szczepaniaka? Prezes Wilków zdradza konkrety

Pierwszą przeszkodą, już w ćwierćfinale, okazał się H.Skrzydlewska Orzeł Łódź, który zwyciężył u siebie 50:40, przez co w rewanżu zespół z województwa lubuskiego w rewanżu do końca musiał drżeć o wygraną w dwumeczu. Los spłatał figla i już w półfinale główni faworyci trafili na siebie. W nim jednak zielonogórzanie okazali się zdecydowanie lepsi i weszli do finału. Tam z kapitalnej strony zaprezentowały się Cellfast Wilki Krosno, awansując ligę wyżej, jednocześnie okradając byłych Drużynowych Mistrzów Polski z marzeń. Wiele wskazywało, że to może być ogromny cios dla klubu i początek coraz większych kłopotów. Teraz wiemy już, że wcale tak nie musi być.

BOHATER SEZONU. Zdecydowanie był nim Max Fricke. Prawdziwy lider swojej drużyny, który właściwie nie zawodził. Średnia biegowa 2,309 to nie tylko najlepszy wynik w zespole, ale także trzeci rezultat w całych rozgrywkach. Australijczyk wygrał aż 51 z 94 wyścigów, a więc ponad połowę. Zaliczył on też serię 25 gonitw bez porażki na domowym torze. Słabiej spisał się za to w meczu rewanżowym finału, za co można by było mieć do niego pretensje, jednak bez niego najprawdopodobniej nie byłoby Falubazu tak daleko. Zresztą decydujące spotkanie zakończyło się dla niego ogromnym karambolem i poważną kontuzją, przez którą musiał przedwcześnie zakończyć swój sezon.

KLUCZOWY MOMENT. Niektórzy powiedzą, że mógł to być walkower w Krośnie, przez co w finale zielonogórzanie mogli mieć większe kłopoty z dopasowaniem się z krośnieńskim torem. Mimo wszystko przełomem było zakończenie współpracy z Piotrem Żyto. Przypomnijmy, że do tego momentu Falubaz wygrał tylko siedem z jedenastu spotkań, z czego raz, właśnie dzięki walkowerowi. Zespół, po odsunięciu dotychczasowego trenera, zaczął się prezentować lepiej. Dodatkowo świetne rezultaty osiągał na swoim domowym obiekcie. Być może to właśnie ta decyzja pozwoliła Myszom awansować do finału ligi.

CYTAT. "Poczułem się jak zwykły śmieć po dzisiejszym meczu... ale to nie pierwszy przypadek wychowanka. Słyszałem..." - takich słów po meczu w Gdańsku za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych użył Mateusz Tonder. Zawodnik był rozgoryczony tym, że dostał zaledwie jedną szansę zaprezentowania się w przegranym meczu. Wychowanek klubu wystartował w 8. biegu i nie zawiódł, przywożąc 2 punkty. Potem jednak więcej na torze go nie ujrzeliśmy. Cały wpis zakończył, pisząc "Chciałbym się rozwijać i w końcu cieszyć was, kibiców, swoją jazdą".

LICZBA. 320. Właśnie tyle meczów w barwach zielonogórskiego klubu odjechała żywa legenda, Piotr Protasiewicz. Jak ważną postacią w Falubazie był, nie trzeba przypominać. Wystarczy popatrzeć, w jaki sposób został pożegnany przez wszystkich, włącznie z kibicami. W trakcie wielu lat reprezentowania barw zespołu z województwa lubuskiego zdobył blisko 2750 punktów i wygrał ponad 450 wyścigów, w tym także, ten ostatni. Bez wątpienia był to koniec pewnej epoki, jednak nowa rzeczywistość ma być budowana także przy udziale popularnego "PePe".

CO DALEJ? Jeszcze po zakończonym finale wydawało się, że nadchodzą trudne czasy dla wszystkich osób związanych z żużlem w Zielonej Górze. Teraz jednakże fani Falubazu mogą patrzeć z entuzjazmem w przyszłość. Najpierw dowiedzieliśmy się, że nowym dyrektorem sportowym zostanie Protasiewicz. Ten zaczął działać od razu i jak sam przyznał, właściwie w tydzień zbudował skład drużyny na przyszłoroczny sezon. Wcześniej do dymisji podał się cały zarząd klubu po tym, jak nie udało się zrealizować celu na 2022 rok.

Dzień później pochwalono się nowymi nazwiskami w zespole, którymi byli Przemysław Pawlicki, Luke Becker oraz Rasmus Jensen. W drużynie do tego pozostali Rohan Tungate i Krzysztof Buczkowski. Problemem mogą być za to kłopoty ze stadionem. Jak zapowiedział Piotr Szymański, jeśli w Zielonej Górze nie zostaną rozwiązane sprawy z oświetleniem, klub nie zostanie dopuszczony do rozgrywek pierwszoligowych. Władze miasta zapowiedziały jednak spore inwestycje w poprawę infrastruktury obiektu.

Czytaj także:
Plany były ambitne, ale żużel do tego miasta nie wróci
Żużel. Duńczyk może żałować jednego. Zdecyduje się na eWinner 1. Ligę?

Komentarze (1)
avatar
Macdor
16.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nędzne pismaki szukające afer. Nik wam tu nawet nie ma ochoty odpisać. Buhahaha ale wasza porażka.