Od kilku lat Przemysław Pawlicki stopniowo obniżał loty i z pewnie punktującego zawodnika w PGE Ekstralidze, stał się żużlowcem zdolnym jedynie do epizodycznych wyskoków. W sezonie 2021 obroniły go okoliczności. W najważniejszym momencie Pawlicki udźwignął rangę kapitana drużyny i walnie przyczynił się do decydującego zwycięstwa na zakończenie rozgrywek, przeciwko zielona-energia.com Włókniarzowi Częstochowa.
"Jedyna opcja"
Za to w minionym sezonie cierpliwość grudziądzkich kibiców się skończyła. Zespół znów nieznacznie rozminął się z play-offami, mimo tego, że przez cały sezon nie jeździł jego lider, Nicki Pedersen. Za taki stan rzeczy sympatycy żółto-niebieskich obwiniali głównie Pawlickiego. Sam zarząd także nie zdecydował się kontynuować z nim współpracy.
Wiele wskazywało na to, że wychowanek Unii Leszno wcale nie opuści najwyższej klasy rozgrywkowej, bo chęć jego pozyskania wykazywał beniaminek, Cellfast Wilki Krosno. Ostatecznie klub z Miasta Szkła postawił jednak na Krzysztofa Kasprzaka, a Pawlicki trafił do Stelmet Falubazu Zielona Góra. Czy podjął właściwą decyzję? Zdaniem Jacka Frątczaka, to było najlepsze rozwiązanie.
ZOBACZ Skąd wystrzał formy u ekstraligowego juniora? "Dyscyplina robi swoje"
- Jeżeli Przemysław Pawlicki miał schodzić ligę niżej, to wydaje mi się, że Zielona Góra była jedyną sensowną opcją. Tor przy W 69 daje mu możliwość wykorzystania swoich atutów, bowiem Przemek dobrze czuje się, krążąc po zewnętrznej i wyprzedzając pod bandą. Ponadto uważam, że uwierzył w projekt Falubaz. Wydaje mi się, że wyszedł z założenia iż ten zespół ma najlepszy skład i największe szanse na awans. Formalności dopełnił Piotr Protasiewicz, który był w stanie nakłonić Pawlickiego do podjęcia takiego kroku. To na pewno wpłynęło na decyzję Przemka. Może nie było decydujące, ale ją ułatwiło - zauważył Jacek Frątczak.
Warunki będą wprost idealne
Były menedżer Falubazu Zielona Góra nie ma wątpliwości, że jeśli warunki torowe będą sprzyjały Pawlickiemu, będzie on mógł wziąć na swoje barki ciężar liderowania drużynie.
- Pawlicki ma wciąż ogromny potencjał, za jego słabsze wyniki nie odpowiadała forma fizyczna, czy brak umiejętności, a wyłącznie kłopoty sprzętowe. Jeżeli warunki na zielonogórskim owalu będą takie, jak pod koniec minionego sezonu, uważam, że Przemek się odnajdzie i będzie mógł zostać liderem tej drużyny, a nawet jednym z najlepszych zawodników całych rozgrywek - dodał Jacek Frątczak.
W końcu odpali?
Frątczak zwraca także uwagę, że ostateczny wynik to efekt wielu składowych. Żeby Pawlicki mógł zachować czystą głowę, klub musi spisywać się w rozgrywkach na miarę oczekiwań.
- Jeżeli są oczekiwane efekty, to jest i atmosfera. Indywidualny wynik żużlowca w dużej mierze zależy od formy całej drużyny, więc to także będzie jednym z kluczowych czynników dobrej jazdy Przemka. Nie ukrywam, że życzę mu jak najlepiej, bo lubię tego zawodnika. Wiele razy widywałem go na torze. Nie mogę powiedzieć złego słowa o rodzinie Pawlickich. To walczaki, nigdy nie odpuszczają, a Przemek jest bardzo zaangażowany, twardo jeżdżący. Na dzień dzisiejszy Falubaz wydaje się najmocniejszą drużyną, co bez wątpienia Przemka napędzi. Nie po to zszedł ligę niżej, żeby wozić ogony. Chciał nabrać pewności siebie, być liderem drużyny liczącej się o awans. W nowym klubie będzie miał ku temu warunki - były menedżer Falubazu.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Smektała złapie drugi oddech w Lesznie? "Tutaj obie strony są w stanie sobie pomóc"
- Były zawodnik GKM-u wzburzony postawą Kasprzaka. "Nie będziemy za nim tęsknić"