Żużel. Były menedżer apeluje o rozsądek. "Nie skazujmy już teraz Wybrzeża na spadek"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jacek Frątczak na Motoarenie
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Jacek Frątczak na Motoarenie

Gdy z Gdańska zdecydowali się odejść Jensen, Lahti i Gała, wydawało się, że sytuacja Wybrzeża jest beznadziejna. Zarząd jednak trzymał rękę na pulsie i wydaje się, że sobie poradził. Czy wystarczająco, żeby myśleć o czymś więcej niż utrzymanie?

Sytuacja Zdunek Wybrzeża Gdańsk nie jest już tragiczna, jak jeszcze wyglądało kilka tygodni temu, ale nadal klubowi znad morza nie ma czego zazdrościć. Na pewno liczono na więcej, gdyż w zespole miał zostać duet liderów: Rasmus Jensen - Timo Lahti, a także Adrian Gała. Gdyby taki scenariusz się ziścił, a gdańszczanie sięgnęliby po jedno dodatkowe wzmocnienie, skład bez dwóch zdań realnie umożliwiałby im walkę o półfinał play-off.

Co zawiodło? A może kto?

Tak się jednak nie stało. Duńczyk wylądował w Zielonej Górze, zaś Fin powrócił do Łodzi. Cierpliwość Polaka także się wyczerpała. Do wszystkiego miały przyczynić się długi wobec zawodników, wynoszące ok. siedemset tysięcy złotych. Zdaniem Jacka Frątczaka, nie to było przyczyną masowej rejterady z Gdańska. Były żużlowy menedżer uważa, że powodów należy szukać gdzie indziej.

- Moim zdaniem nie wydarzyło się nic strasznego. Zacznę od tego, że ja nigdy nie komentuje finansowej kondycji poszczególnych klubów, bo do tego trzeba mieć dokładną wiedzę i dostęp do konta. Jeżeli nawet Wybrzeże zalegało z jakimiś środkami, to nie zapędzałbym się nadto, że właśnie z tego tytułu skład się rozsypał. To nie jest nic nadzwyczajnego, że zawodnicy dostają pieniądze w październiku. Jest to praktyka powszechna, mająca miejsce w wielu klubach. Tak po prostu czasami bywa, każdy spina budżet po swojemu - mówi Frątczak.

ZOBACZ Było blisko transferu Holdera do Cellfast Wilków! "Władze Unii wstrzymały oddech"

- Trzeba pamiętać, że żużel to jest biznes i warto uczyć się na cudzych błędach. Wielokrotnie w przeszłości dani zawodnicy zapewniali, że pozostaną w swoim dotychczasowym klubie, a w istocie dostawali lepsze oferty i szli gdzie indziej. Takie sytuacje dzieją się non stop. Dlatego nie należy wierzyć komuś na słowo honoru. To, że tych chłopców w Wybrzeżu już nie ma, wynika z tego, że niestety zarządzający klubem z Gdańska nie wyciągnęli wniosków, nie nauczyli się na cudzych błędach i mówiąc wprost, nie podpisali z tymi zawodnikami stosownych papierów. Jest cała masa różnych umów formalnych i nieformalnych, niekoniecznie prekontraktów, które zabezpieczają klub w pewien sposób - dodaje zielonogórzanin.

Potencjał jest większy, niż mogłoby się wydawać

Zarząd, po odejściu większości zawodników reprezentujących Wybrzeże w minionym sezonie, nie pozostał jednak bierny na rynku. Mówi się, że szeregi gdańszczan zasilą tacy żużlowcy, jak Nicolai Klindt, Mads Hansen czy Michael Jepsen Jensen. Czy taka drużyna coś gwarantuje?

- Zespół budowany na ostatnią chwilę często nie zdaje egzaminu. Natomiast historia pokazała, że da się zrobić skład z zawodników, którzy niekoniecznie brylowali wcześniej, a jednak ostatecznie są w stanie odnieść sukces z daną drużyną. A jak spojrzymy na same gdańskie Wybrzeże i przeszłość klubu... Przecież Mikkel Michelsen i Anders Thomsen właśnie tam stawiali pierwsze poważne kroki w żużlu. Wiele wskazuje na to, że ten klub zasilą uznani żużlowcy, nawet z ekstraligową przyszłością, dlatego nie można powiedzieć, że sytuacja jest zupełnie beznadziejna - stwierdza nasz rozmówca.

Mogą otrzeć się o czołową czwórkę?

Frątczak przyznał, że choć sytuacja rzeczywiście nie jest beznadziejna, z pewnością nie jest też łatwa. Były menadżer nie ma jednak zamiaru skreślać Wybrzeża.

- Nie jest tragicznie, ale jest ciężko. Żeby osiągnąć sukces, trzeba mieć wcześniej nakreślony plan, a tutaj nie ma czasu, bo trzeba brać z rynku to co jest. Niemniej ja byłbym ostrożny z werdyktami pokroju - Wybrzeże spadnie. Myślę, że Falubaz, Polonia, Ostrovia i Orzeł stoczą ze sobą walkę o awans. Natomiast wszystkie pozostałe zespoły będą bić się między sobą o utrzymanie. Zadecyduje wiele czynników, jak to często w żużlu bywa. Wybrzeże nie jest wcale na straconej pozycji, a przy dobrych wiatrach śmiało może wejść do play-off. Niemniej trzeba powiedzieć jasno, że łatwo nie będzie - podsumowuje Jacek Frątczak.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Chcieliby go, ale jest dla nich za drogi. "On kosztuje sto tysięcy, a jeszcze trzeba by coś dołożyć"
- Ranking najlepszych par PGE Ekstraligi 2022. Dominacja Stali Gorzów

Komentarze (5)
avatar
Tyfus Wielki Pierwszy
31.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jacuś gdzie twój okręt? 
avatar
Zimny Heniek
31.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Mądrze gada dać mu wódy. 
avatar
AMON
31.10.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
A dlaczego Wybrzeże miało by spaść ? Jak Wodzirej ze SZWECJI pójdzie w "tango" w czasie sezonu to PSŻ spadnie :) 
avatar
Tomek z Bamy
31.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Jacek Falubaz i Don Bartolo Czekanski z Wilkszyna-najlepsi menago w historii polskiej ligi. Legendy.