Żużel. Jest jedną z legend Włókniarza Częstochowa. W czasie kariery złamał aż siedemnaście kości
Andrzej Jurczyński to jedna z legend Włókniarza Częstochowa. Mistrzostwo kraju zdobył zarówno jako zawodnik, jak i trener. W czasie kariery odniósł wiele kontuzji.
Starsi fani częstochowskiego żużla do dziś wspominają to, co dla klubu zrobił Jurczyński. Stał za największymi sukcesami tego klubu. Włókniarzowi był wierny przez całą karierę, a na taką miłość kibiców, jaką obdarzono "Ruskiego" mogło liczyć niewielu żużlowców.
Dla Włókniarza oddał kawał zdrowia. Sam po latach wyznał w rozmowie z Czewa TV, że piętnaście razy wylądował w szpitalu i miał złamanych aż siedemnaście kości. Zawsze jednak wracał na tor po to, by być jeszcze lepszym i robić show. Ludzie uwielbiali jego styl jazdy.
ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem- Miałem z reguły słabe starty i żeby wygrać bieg musiałem się wciskać w jakąś szparę, albo kogoś przeciągnąć. Miałem dużo kontuzji w karierze, chyba najwięcej spośród wszystkich ówczesnych zawodników Włókniarza. Piętnaście razy byłem w szpitalu i miałem złamanych siedemnaście kości - wspominał swą karierę.
Rozpoczął ją w 1968 roku. 18-letni wówczas Andrzej Jurczyński trafił na czasy, gdy do szkółki zgłaszały się setki nastolatków. Zdołał przedrzeć się przez gęste sito selekcji i nie zawiódł trenerów, którzy obdarzyli go zaufaniem. Docenili także jednak pracowitość.
Jurczyński w kategorii młodzieżowej nie zachwycał, ale po latach odpłacił za zaufanie. Wyrósł na jednego z liderów Włókniarza. Jedynym rozczarowaniem może być brak sukcesów indywidualnych. Do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski zakwalifikował się tylko dwa razy.
Jego dobre występy docenili też trenerzy kadry narodowej. W 1974 roku Jurczyński wraz z reprezentacją Polski sięgnął po brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata. To jego największy sukces na arenie międzynarodowej.
"Ruski" sporo startował w zagranicznych zawodach i jak na czasy komuny przystało, wiążą się z tym zabawne anegdoty. Jedna z nich dotyczyła przemytu pism dla dorosłych do Związku Radzieckiego.
- Była rewizja, były te broszurki. Mieli mnie zawiesić na dwa lata. Kart z gołymi paniami nie zabrali. Schowałem je w oponę i z powrotem przywiozłem do Polski. Jeden z zawodników wyjechał na niej do biegu. Narobiłem wtedy krzyku, żeby stanęli i zmienili koło. Jakby opona zdefektowała i karty wyleciały w powietrze, to wszystkich nas by zamknęli - wspominał. Z kolei, gdy w 1978 roku startował w angielskim White City, latał do Anglii samolotem Kopernik, który dwa lata później rozbił się w Warszawie.
Starty na żużlu Jurczyński skończył w 1986 roku. Później pracował jako trener i w 2003 roku sięgnął z Włókniarzem po tytuł DMP. Tym samym jest trzecim po Bernardzie Kacperaku i Marku Cieślaku żużlowcem, który zdobył złoto zarówno jako trener, jak i zawodnik.
Czytaj także:
Wysyp kontraktów! Środa pod znakiem wielu potwierdzeń we wszystkich ligach
Wynajęli lotnisko, a zawodników wsadzili do odrzutowca. Promują własne obuwie. W Polsce nikt tak nie ogłasza transferów
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>