Żużel. Jest jedną z legend Włókniarza Częstochowa. W czasie kariery złamał aż siedemnaście kości

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Andrzej Jurczyński
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Andrzej Jurczyński

Andrzej Jurczyński to jedna z legend Włókniarza Częstochowa. Mistrzostwo kraju zdobył zarówno jako zawodnik, jak i trener. W czasie kariery odniósł wiele kontuzji.

W latach siedemdziesiątych Włókniarz Częstochowa odnosił jedne z największych sukcesów w historii. W tym czasie Lwy sięgnęły po jeden tytuł Drużynowego Mistrza Polski i zdobyły po dwa srebrne i brązowe medale. Ogromny wkład w te sukcesy miał Andrzej Jurczyński, który 10 listopada obchodzi 72. urodziny.

Starsi fani częstochowskiego żużla do dziś wspominają to, co dla klubu zrobił Jurczyński. Stał za największymi sukcesami tego klubu. Włókniarzowi był wierny przez całą karierę, a na taką miłość kibiców, jaką obdarzono "Ruskiego" mogło liczyć niewielu żużlowców.

Dla Włókniarza oddał kawał zdrowia. Sam po latach wyznał w rozmowie z Czewa TV, że piętnaście razy wylądował w szpitalu i miał złamanych aż siedemnaście kości. Zawsze jednak wracał na tor po to, by być jeszcze lepszym i robić show. Ludzie uwielbiali jego styl jazdy.

ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem

- Miałem z reguły słabe starty i żeby wygrać bieg musiałem się wciskać w jakąś szparę, albo kogoś przeciągnąć. Miałem dużo kontuzji w karierze, chyba najwięcej spośród wszystkich ówczesnych zawodników Włókniarza. Piętnaście razy byłem w szpitalu i miałem złamanych siedemnaście kości - wspominał swą karierę.

Rozpoczął ją w 1968 roku. 18-letni wówczas Andrzej Jurczyński trafił na czasy, gdy do szkółki zgłaszały się setki nastolatków. Zdołał przedrzeć się przez gęste sito selekcji i nie zawiódł trenerów, którzy obdarzyli go zaufaniem. Docenili także jednak pracowitość.

Jurczyński w kategorii młodzieżowej nie zachwycał, ale po latach odpłacił za zaufanie. Wyrósł na jednego z liderów Włókniarza. Jedynym rozczarowaniem może być brak sukcesów indywidualnych. Do finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski zakwalifikował się tylko dwa razy.

Jego dobre występy docenili też trenerzy kadry narodowej. W 1974 roku Jurczyński wraz z reprezentacją Polski sięgnął po brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Świata. To jego największy sukces na arenie międzynarodowej.

"Ruski" sporo startował w zagranicznych zawodach i jak na czasy komuny przystało, wiążą się z tym zabawne anegdoty. Jedna z nich dotyczyła przemytu pism dla dorosłych do Związku Radzieckiego.

- Była rewizja, były te broszurki. Mieli mnie zawiesić na dwa lata. Kart z gołymi paniami nie zabrali. Schowałem je w oponę i z powrotem przywiozłem do Polski. Jeden z zawodników wyjechał na niej do biegu. Narobiłem wtedy krzyku, żeby stanęli i zmienili koło. Jakby opona zdefektowała i karty wyleciały w powietrze, to wszystkich nas by zamknęli - wspominał. Z kolei, gdy w 1978 roku startował w angielskim White City, latał do Anglii samolotem Kopernik, który dwa lata później rozbił się w Warszawie.

Starty na żużlu Jurczyński skończył w 1986 roku. Później pracował jako trener i w 2003 roku sięgnął z Włókniarzem po tytuł DMP. Tym samym jest trzecim po Bernardzie Kacperaku i Marku Cieślaku żużlowcem, który zdobył złoto zarówno jako trener, jak i zawodnik.

Czytaj także:
Wysyp kontraktów! Środa pod znakiem wielu potwierdzeń we wszystkich ligach
Wynajęli lotnisko, a zawodników wsadzili do odrzutowca. Promują własne obuwie. W Polsce nikt tak nie ogłasza transferów

Komentarze (2)
avatar
Szymon Kryst
11.11.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No ktoś tu naprawdę przegiął z Slammer to najlepszy żużlowiec..... Raz że showman w każdym calu najlepszy na świecie 
avatar
Iskariota
10.11.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przeciwieństwo Cieślaka..... jeździł z kontuzjami. Podobieństwo do Slammera jeśli chodzi o alkohol ale przy Jurczyńskim Slammer to amator. Gdyby nie kontuzje (niewyleczone) i rozrywkowe życie m Czytaj całość