Wynajęli lotnisko, a zawodników wsadzili do odrzutowca. Promują własne obuwie. W Polsce nikt tak nie ogłasza transferów

O Motorze Lublin cały świat usłyszał przy okazji podniebnego sektora stworzonego z ponad 60 podnośników. Klub wciąż naśladuje amerykańskie wzorce, więc na prezentację mistrza świata Bartosza Zmarzlika wynajął lotnisko i prywatny odrzutowiec.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Na zdjęciu od lewej: Jack Holder, Jakub Kępa, Fredrik Lindgren i Bartosz Zmarzlik Materiały prasowe / Na zdjęciu od lewej: Jack Holder, Jakub Kępa, Fredrik Lindgren i Bartosz Zmarzlik
Śmiało można powiedzieć, że w ostatnich latach w polskim sporcie, żaden klub nie prezentował nowych transferów z taką pompą, jak właśnie Motor Lublin. Lublinianie długo głowili się, jak godnie zaprezentować przyjście do ich zespołu mistrza świata, a ostatecznie nowych zawodników wsadzili do biznesowego odrzutowca i zaaranżowali im specjalne przywitanie na płycie wynajętego lotniska w Świdniku.

Nie dość, że władze klubu do udziału w zabawie zaprosiły kibiców, to dodatkowo zadbali o każdy, nawet najmniejszy szczegół.

O lubelskich podnośnikach usłyszał cały świat

Po akcji z podnośnikami, dzięki którym nawet w czasach pandemii, mecze żużlowców Motoru Lublin mogło oglądać więcej fanów, o podniebnym sektorze pisały i mówiły media nawet w odległych Stanach Zjednoczonych i Australii. To jednak nie wystarczy lublinianom, którzy dbają o to, by wciąż było o nich głośno nie tylko z powodu wyników sportowych. W polskim sporcie trudno znaleźć drugi klub, który swoje akcje marketingowe organizuje z tak dużym rozmachem.

ZOBACZ Prezes GKM-u: Kasprzak? Zawód i rozgoryczenie. Mocno mu zaufałem

Każdy z trzech nowych zawodników, poza Bartoszem Zmarzlikiem mowa o Fredriku Lindgrenie i Jacku Holderze, mógł liczyć na wielką fetę, zanim zdobył choćby jeden punkt dla swojego nowego zespołu. Zadbano także o wygodę kilku tysięcy kibiców, bo każdy chętny mógł liczyć na darmowy transport na świdnickie lotnisko. O wyborze tego miejsca zdecydował lokalny patriotyzm prezesa Jakuba Kępy.

- Zdawałem sobie sprawę, że w przypadku Bartka to transfer dekady i trzeba przedstawić go w odpowiedni sposób. Zdecydowaliśmy się na prywatny odrzutowiec, który nawiązał delikatnie do słynnej awionetki, którą rzekomo mieliśmy od lat kusić Zmarzlika na transfer. Zależało mi także na promocji lotniska, na które przybyło wielu fanów Motoru Lublin. Naturalnym krokiem były salwy po wylądowaniu i spotkanie z kibicami w terminalu. Przyznam szczerze, że najwięcej czasu pochłonęły nas zgody na ogranie tego przedstawienia niż sama organizacja wydarzenia. Wielkie słowa podziękowania należą się władzom lotniska i moim współpracownikom za realizację tego przedsięwzięcia - przyznaje pomysłodawca tej prezentacji, Jakub Kępa.

Wcześniej chcieli pożyczyć helikopter Gortata

Listopadowa prezentacja korespondowała zresztą z wcześniejszym podziękowaniem drużynie za wywalczenie w tym roku tytułu mistrzów Polski. Cała ekipa na spotkanie z kibicami przyleciała wtedy wynajętym helikopterem i ku zaskoczeniu fanów wylądowała tuż przy miejscu imprezy w centralnej części miasta. Pomysł na tak spektakularne przybycie zostały zaczerpnięte ze Stanów Zjednoczonych, gdzie takie akcje są elementem popkultury, a sportowcy porównywalnymi gwiazdami do aktorów czy piosenkarzy.

- Zależało mi na spotkaniu drużyny Motoru z kibicami po zdobyciu złotych medali. Chciałem, żeby fani mogli podziękować żużlowcom za zdobycie historycznego mistrzostwa Polski dla Lublina. Początkowo miał pomóc Marcin Gortat, który zaoferował swój helikopter, ale zdecydowaliśmy się na większy, który mógł zabrać wszystkich zawodników i dodatkowo wylądować w centrum miasta. Po tym wydarzeniu nie mogliśmy powielać pomysłu i dlatego przy okazji prezentacji zdecydowaliśmy się na coś większego, czyli prywatny odrzutowiec i lotnisko - dodaje prezes Motoru.

To zresztą nie pierwszy "lotniczy” akcent podczas marketingowych działań tego klubu. Już dwa lata temu klub zaprezentował dwóch nowych zawodników nagrywając filmik z przylotu Krzysztofa Buczkowskiego i Mateusza Cierniaka śmigłowcem. Obaj zawodnicy wylądowali na stadionie Motoru i odegrali słynną scenę z kultowego filmu Kiler-ów 2-óch. W rolę „komitetu powitalnego” wcieliły się gwiazdy kabaretu Ani Mru Mru, Marcin Wójcik i Waldemar Wilkołek. Nagranie szybko stało się hitem internetu i dotarło do kilkuset tysięcy ludzi, także tych, którzy na co dzień nie interesują się żużlem.

Ruszają z własną linią butów

Władze klubu dbają o każdy detal, dlatego na jedną z Gal PGE Ekstraligi przybyli w jednakowych marynarkach przygotowanych specjalnie dla klubu przez znanego projektanta mody, Macieja Zienia. Podczas ostatniej prezentacji Zmarzlika i pozostałej dwójki, fani szybko zwrócili uwagę, że żużlowcy mieli nie tylko jednakowe koszulki i kurtki, ale także spodnie, a nawet buty. Wszystko po to, by całość wyglądała jak najbardziej profesjonalnie.

- Wynika to pewnie z mojej osobowości, bo od zawsze dbałem o szczegóły. Daję z siebie sto procent i tego samego wymagam od swoich współpracowników. W mojej ocenie wielki wpływ na końcowy sukces marketingowy ma wizerunek, a ten zaczyna się od dbałości o detale. Zawsze doglądam i akceptuję ostateczne plany - niezależnie, czy są to kevlary, czy projekty graficzne. Podpatrując inne dyscypliny, jak F1, NBA czy NFL zauważyłem, że uznane marki, które potencjalnie byłyby zainteresowane promocją poprzez sport, doceniają troskę o szczegóły. Wyniki sportowe wraz z odpowiednim marketingiem idą w parze. Mam nadzieje, że pozostałe zespoły zaczną dbać o szczegóły, bo to wyniesie naszą dyscyplinę na wyższy poziom organizacyjny i marketingowy - dodaje Kępa.

Motor zadbał o każdy detal Motor zadbał o każdy detal
Zresztą akcja z jednakowymi butami okazała się być tylko wstępem do włączenia tego produktu do klubowego sklepu. Fani będą mogli teraz kupić obuwie klubowe z podpisem Bartosza Zmarzlika i innych zawodników. Dominującym kolorem jest złoty, który symbolizuje złoty medal zdobyty w tym roku przez zawodników tego klubu.

Inni ich naśladują

Do wysokiego poziomu akcji klubu dopasowują się także fani, którzy kilka lat temu na mecz wyjazdowy zamiast autokarami wybrali się kajakami, a relacje z kilkudniowej wyprawy publikowali codziennie w mediach społecznościowych.

O sukcesie Motoru świadczy nie tylko tłum fanów na ostatniej imprezie na lotnisku, ale także rzesza sponsorów, którzy garną się do wspierania drużyny. Akcje Motoru niosą się na tyle dużych echem, że inne drużyny starają się wpasowywać w ten trend i planują własne akcje właśnie jako odpowiedź na działania lublinian.

Tak właśnie było choćby z Włókniarzem Częstochowa, który zaprezentował transfer Mikkela Michelsena w tym samym czasie, co lublinianie Zmarzlika. W nagraniu wbito szpilkę Motorowi i nawiązano do tego, że Michelsen ostatecznie zrezygnował z przedłużenia umowy w Lublinie i zamiast na lotnisku w Świdniku, pojawił się w Częstochowie.

- Nie nazwałbym tego wbiciem szpilki i zapewniam, że mnie nic w tej produkcji nie ukuło. To raczej pewnego rodzaju pastisz, nawiązanie do naszego eventu. Nie mam nic przeciwko temu, by inni odnosili się do naszych przedsięwzięć, bo to znaczy, że Lublin wyznacza trendy. Na szczegółową analizę nagrania nie dam się namówić, ale jasne jest, że specjaliści od marketingu mają o nim swoje zdanie - dodaje Kępa, który zapewnia, że w kolejnych latach znów będzie robił wszystko, by to inni odnosili się do akcji Motoru.

Czytaj więcej:
Prośba Czugunowa była dla nich zaskoczeniem
Był niedoceniony w Motorze?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy podobają ci się akcje marketingowe Motoru Lublin?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×