Żużel. Matej Zagar nie szuka klubu w desperacji. "Znam swoją wartość"

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Matej Zagar na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Matej Zagar na prowadzeniu

- To nie jest tak, że ja jeżdżę po Polsce i na siłę chcę się wepchnąć do jakiejś drużyny. Ja w desperacji nie szukam klubu i nie mam noża na gardle - powiedział Matej Zagar na łamach "Tygodnika Żużlowego".

Matej Zagar w trakcie giełdy transferowej łączony był z kilkoma klubami. Z tego, co działo się przed okienkiem, jednak niewiele wynikło, bo Słoweniec niespodziewanie znalazł się w kilkuosobowej grupie zawodników "do wzięcia".

Sytuacja byłego uczestnika Grand Prix oficjalnie nie zmieniła się aż do godziny 23:59 w dniu 14 listopada. O tej porze zakończyła się możliwość kontraktowania żużlowców na sezon 2023.

Ostatecznie okazało się, ze Zagar związał się kontraktem z For Nature Solutions Apatorem Toruń, ale jest to tylko umowa "warszawska", czyli bez gwarancji startów i bez ustalonych warunków finansowych.

Słoweniec w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" przyznał, że klub z Grodu Kopernika nie był dla niego ostatnią deską ratunku, a tego typu kontrakt mógłby parafować również m.in. w Motorze Lublin i Włókniarzu Częstochowa.

ZOBACZ Czterech kandydatów na trenera reprezentacji. Wśród nich Nicki Pedersen!

- To nie jest tak, że ja jeżdżę po Polsce i na siłę chcę się wepchnąć do jakiejś drużyny. Ja w desperacji nie szukam klubu i nie mam noża na gardle. Ja znam swoją wartość. To, że kilka meczów słabiej pojechałem, to nie oznacza, że mam sobie dać spokój ze ściganiem na najwyższym poziomie. No trudno, coś nie wyszło i tyle - dodał żużlowiec.

W minionym sezonie bronił on barw Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Nie znalazł się jednak w przyszłorocznej kadrze, a Jerzy Kanclerz mówił w rozmowie z naszym serwisem, że obie strony zdawały sobie sprawę, że coś "nie zaiskrzyło".

Zagar przyznał, że doszły do niego słuchy również o innych kwestiach, które go zabolały. - Podobno po sezonie narzekali na mnie, jako kapitana drużyny. To nawet nie jest już śmieszne tylko żałosne! Przecież zawodnicy sami mnie wybrali i sami chcieli, żebym był tym kapitanem. To po co teraz ktoś próbuje narobić syfu i psuć atmosferę? - przyznał.

39-latek nie zamierza poddawać się w walce o przyszłość w Polsce. Jak przyznał, wciąż jest głodny żużla i sukcesów, co sprawia, że z kolejnym sezonem wiąże ambitne cele. Zamierza m.in. wystartować w eliminacjach do Grand Prix. Mówi wprost, że nie boi się rywalizacji z najlepszymi.

Czytaj także:
Kocha ścigać się na żużlu, choć ten jest dla niego niczym rollercoaster
Skończył studia i jest gotów na nowe wyzwania

Źródło artykułu: WP SportoweFakty