Żużel. To skarga zawodnika pogrążyła zasłużony klub! Chodziło o sporą kwotę

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Wiktor Trofimow
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Wiktor Trofimow

W listopadzie do GKSŻ trafiła informacja w sprawie Wiktora Trofimowa i rzekomych zaległych 74 tysięcy złotych należnych z tytułu kontraktu. To mogło mieć ogromny wpływ na to, że Wybrzeże Gdańsk nie otrzymało licencji.

Sama informacja o braku licencji wywołała ogromne zdziwienie wśród gdańskich działaczy, którzy od kilku miesięcy upierają się, że są rozliczeni ze wszystkimi swoimi zawodnikami, a sprawa z Jakubem Jamrogiem i karą wynoszącą ponad 60 tysięcy złotych ma mieć dopiero swój finał w Trybunale PZM. Z powodu coraz większych wątpliwości, klub został bardzo skrupulatnie prześwietlony przez Komisję Licencyjną.

Z naszych informacji wynika, że największym problemem okazał się jednak wcale nie konflikt z Jamrogiem, a rozliczenie z Trofimowem, który już wcześniej wyrażał swoje niezadowolenie z niezapłaconych faktur. Z powodu rzekomych zaległości w ostatnich chwili zrezygnował nawet z podpisania umowy ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk i związał się tzw. kontraktem warszawskim z Motorem Lublin. Wbrew pozorom sprawa nie jest jednak błaha, bo od początku chodziło o gigantyczną kwotę 74 tysięcy złotych. Do tej pory działacze lekceważyli jednak tę sprawę i zapewniali, że opóźnienia wynikają jedynie z tego, że faktura została wystawiona z błędami.

W ostatnim czasie sprawa ruszyła z miejsca, a zawodnik dostał zaległe pieniądze. Wiele jednak wskazuje na to, że pełna dokumentacja płatności nie trafiła na czas do przedstawicieli Komisji Licencyjnej.

ZOBACZ Fredrik Lindgren jasno wskazuje cel Motoru Lublin na sezon 2023!

- Wyjaśniamy sprawę i mamy potwierdzenia, że chodzi o małe braki dokumentacji. Mamy już potwierdzenie, że złożyliśmy odpowiednie dokumenty i sprawa dość szybko powinna zakończyć się pomyślnie. Dostałem zapewnienie, że w drugim terminie dostaniemy licencję. Zresztą dostalibyśmy ją także w pierwszym terminie, gdyby nie nieporozumienie - mówi prezes klubu, Tadeusz Zdunek.

To kolejna wpadka gdańskich działaczy, którzy nie mają za sobą udanego sezonu. Przez słabszą formę zawodników konieczne było zakontraktowanie Timo Lahtiego, za którego trzeba było zapłacić 360 tysięcy złotych. To z kolei odbiło się na budżecie i spowodowało, że na koniec sezonu brakowało kilkuset tysięcy. Teraz sprawa ma być już zamknięta, a w razie niekorzystnego wyroku Trybunału PZM, swoje pieniądze ma także odzyskać Jakub Jamróg.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Śledztwo w sprawie Stali wygląda coraz poważniej
O krok od zaskakującego transferu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty