Żużel. W Grudziądzu czekają na solidnego wychowanka. "Na pewno mam to z tyłu głowy" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jan Przanowski
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Jan Przanowski

Jan Przanowski jest jednym z zawodników z najmłodszym stażem w zespole ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Dobre wyniki w klasie 250cc sprawiają, że duże apetyty wobec jego przenosin na 500cc mają m.in. kibice.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Za tobą dwa pełne sezony w klasie 250cc, ale dopiero stoisz u progu kariery w dorosłym speedwayu. Na początek chciałbym, abyś opowiedział coś o sobie tym fanom, którzy nie śledzą na co dzień zmagań w mniejszych klasach i na przykład jeszcze nie mieli okazji o tobie usłyszeć.

Jan Przanowski, zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz: Przede wszystkim na początku chciałbym podziękować za możliwość rozmowy. Jest mi naprawdę miło, że zostałem zaproszony do wywiadu.

Jestem uczniem technikum i na żużlu jeżdżę od czterech lat. W październiku 2020 uzyskałem licencję w klasie 250cc, a niedawno, bo 13 października zdobyłem certyfikat na pięćsetce. Od dziecka lubię motoryzację, a w wieku czterech lat kręciłem już pierwsze "bączki" na quadzie po śniegu. Potem przyszła pora na małego crossa, aż zapisałem się do szkółki żużlowej, którą wówczas prowadził Robert Kempiński.

Na początku była tylko okazja do obserwacji kolegów, a po kilku miesiącach brat skonstruował mi pierwszy mini motocykl żużlowy i wybudował tor koło domu, co pozwoliło mi na własną rękę uczyć się pokonywania łuków. Dopiero gdy trenerem został Robert Kościecha, to mogłem spróbować swoich sił na dużym torze.

Trudno było przekonać rodziców na to, by wyrazili zgodę na rozpoczęcie treningów?

Trudniej było przekonać mamę, ale w przekonywaniu obojga rodziców dużo pomógł mi brat.

Jeszcze kilka lat temu adepci zaczynający swoją przygodę przed osiągnięciem 16. roku życia musieli zadowolić się wyłącznie treningami. Ile twoim zdaniem dała ci możliwość dwóch lat jazdy w 250cc?

Sądzę, że te dwa lata były kluczowe, bo cały czas miałem styczność ze ściganiem. Dało to mi bardzo dużo doświadczenia w kwestiach typowo wyścigowych, ja np. jak się zachować mając rywala przed sobą albo obok siebie, jak jechać, kiedy jest mało miejsca. Na pewno to się przyda w przyszłym sezonie.

ZOBACZ Majewski o hejcie i kontakcie z kibicami. "Były sytuacje, w których cierpiała rodzina"

Pod koniec sezonu uzyskałeś licencję na motocyklu 500cc, więc zakładam, że kilka tych treningów na pięćsetce musiałeś odbyć. Jak duże różnice odczuwałeś między motocyklami i czy takie przesiadki stanowiły dla ciebie problem? Bo niektórzy twoi koledzy przyznawali, że taka rotacja sprzętem stanowiła dla nich dyskomfort.

Różnica jest bardzo odczuwalna. Zdecydowanie wolę większą pojemność i to żonglowanie motocyklami nie sprzyjało mi w wynikach, ale było nieuniknione.

Co możesz powiedzieć o minionym sezonie w swoim wykonaniu? Wydaje się, że był on dobry, ale z drugiej stron w Pucharze Europy odpadłeś w półfinale, a w IMP zająłeś dopiero siódmą pozycję.

Na pewno mogę powiedzieć, że to był dobry sezon w kontekście punktów, ale sądzę, że o wiele więcej dało mi jeżdżenie w kontakcie z rywalami, czy też ściganie ich, kiedy wynikała z tego sytuacja torowa.

Większym rozczarowaniem jest dla ciebie brak finału i możliwości walki o medal w IPE, czy jednak dwa słabsze występy w finałach IMP?

Bez zawahania mogę powiedzieć, że nie pokazałem się z takiej strony, z jakiej bym to chciał zrobić. Zawody o Puchar Europy były wyjątkowe, bo pierwszy raz jeździłem na zagranicznym torze, ale nie odjechałem z Liberca z pustymi rękoma, bo jednak miałem okazję poznać tor, wyciągnąć wnioski i zobaczyć, jak to jest u naszych południowych sąsiadów. Z kolei w IMP nie potrafiłem się odnaleźć. Gdyby nie ostatnia runda, to powiedziałbym, że one były najgorsze, ale lubię gdański tor i udało się tam zrobić przyzwoity wynik. Tak więc uważam, że gorzej zaprezentowałem się w Pucharze Europy.

Nie udało ci się wystartować w SGP3 we Wrocławiu, bo zabrakło już miejsc dla reprezentantów Polski. Czujesz niedosyt z tym związany?

Tak, czuję niedosyt. Ominęły mnie naprawdę duże zawody, które wnoszą dużo doświadczenia, nie tylko związanego z samą jazdą, ale przede wszystkim z obyciem z tak wielką imprezą Można m.in. przyzwyczajać się do tego stresu, który wywołują mistrzostwa świata, czy też Grand Prix.

Jan Przanowski na prowadzeniu
Jan Przanowski na prowadzeniu

Swoją szansę w SGP3 dostali zawodnicy, którzy na co dzień prezentowali się dużo słabiej od ciebie. Rozmawiałeś z trenerem Kościechą na temat jego wyborów?

Nie, nie rozmawiałem. Wierzę jednak w słuszność decyzji trenera.

Teraz nowy etap twojej kariery. Czy wyznaczasz sobie, choćby takie małe cele na nowy sezon już na pięćsetkach?

Jak najbardziej. Trzeba wyznaczać sobie cele, najlepiej więcej mniejszych, jak nas nauczył psycholog klubowy, pan Marcin Zygmunt.

Dobre wyniki na 250cc sprawiły, że w Grudziądzu z Tobą i z Kevinem Małkiewiczem wiązane są większe nadzieje, bo od lat czeka się tam na solidnych wychowanków. Odczuwasz te oczekiwania w jakimś stopniu?

Odczuwam i na pewno mam to z tyłu głowy, dlatego staram się ciężej pracować i nadrabiać słabe strony.

A co czujesz, kiedy słyszysz lub czytasz opinie kibiców, wśród których przejawiają się takie słowa, jak: "nasza nadzieja", "nasza perełka", "nasz talent". To mobilizuje do jeszcze cięższej pracy?

Jest mi bardzo miło. Motywują mnie takie słowa, więc na pewno cieszę się, gdy widzę takie komentarze. To sprawia, że jeszcze ciężej chce się przykładać do treningów i też to czynię.

Jan Przanowski
Jan Przanowski

To na koniec pytanie o GKM Grudziądz. Jak oceniasz ruchy transferowe swojego klubu i o co powalczy GKM twoim zdaniem?

Nowi zawodnicy na pewno dadzą z siebie wszystko i dużo pomogą naszej drużynie. Kibicuję całym sercem, żebyśmy wygrywali, jak najwięcej spotkań i żeby były one satysfakcjonujące i ekscytujące. Nowi zawodnicy są już doświadczeni, więc myślę, że z opanowaniem naszego toru nie będzie problemu. Mam nadzieję, że to będzie jeden z lepszych sezonów w ostatnich latach.

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować wszystkim osobom, które pomagają mi w rozwoju poprzez m.in. dojazdy na treningi, czy też na zawody, a także, które mnie wspierają na każdym kroku.

Czytaj także:
Częstochowa szczęśliwa dla Mikkela Michelsena. To tam sięgnął po pierwszy poważny sukces
Niemiecka drużyna powalczy o mistrzostwo Polski?

Komentarze (0)