Żużel. W Lublinie pamiętają go do dziś. Karierę przerwała koszmarna kontuzja

Cameron Woodward cztery lata spędził w klubie z Lublina. To wystarczyło, by zaskarbić sobie sympatię tamtejszych kibiców, którzy są zakochani w czarnym sporcie. 8 stycznia Australijczyk obchodzi 38. urodziny.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Cameron Woodward musiał zakończyć karierę z powodu kontuzji / Cameron Woodward musiał zakończyć karierę z powodu kontuzji
Już jako nastolatek Cameron Woodward zaczął ściganie na motocyklu żużlowym. Do dwunastego roku życia nie wiedział, czym jest żużel. Jednak kiedy już zaczął jazdę, to zakochał się w tym sporcie bez pamięci. Szybko przebił się do czołówki w swoim kraju, ale w kolekcji trofeów brakuje mu złotych medali.

Zaczynał od mniejszych pojemności, a na pięćsetkach rozpoczął pisanie kart swojej kariery w 2001 roku. Pierwszym niezłym występem było 5. miejsce w Indywidualnych Mistrzostwach Południowej Australii. To był znak, że w przyszłości może być świetnym żużlowcem. Później sięgał jeszcze po srebrny i dwa brązowe medale młodzieżowych mistrzostw Australii. W seniorskim czempionacie też ma w swoim dorobku dwa brązowe krążki.

Legenda lubelskiego żużla

Woodward przebył typową dla australijskiego żużlowca drogę. Najpierw dobra jazda w kraju, potem wyjazd do Anglii, gdzie przeszedł szkołę żużla. Następnie starty w innych ligach, w tym w polskiej. W naszym kraju zaczynał ekstraligowej Stali Rzeszów, ale formą nie zachwycił. W szesnastu biegach zdobył szesnaście punktów. Żurawie spadły z elity, a on pozostał w klubie na następny sezon. Tam też zawodził i odszedł z klubu. Trafił do Miszkolca i o tym epizodzie też chciałby jak najszybciej zapomnieć.

W 2011 roku podpisał kontrakt z klubem z Lublina, który wówczas ścigał się na najniższym szczeblu rozgrywek. Był opcją awaryjną, ale szybko został jednym z liderów. Fani go uwielbiali, a on tak świetnie czuł się w Lublinie, że spędził tam aż cztery sezony. Wywalczył wraz z bonusami 347 punktów w 38 meczach, co daje średnią ponad 9 "oczek" na jedno spotkanie.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

- Lublin wspominam bardzo miło i bardzo się cieszę, że mogłem występować w tym klubie. Nigdy nie żałowałem tego, iż mogłem przeżyć takie doświadczenia w Polsce. Do końca życia będę także bardzo wdzięczny klubowi z Lublina i personelowi lubelskiego szpitala za to, co dla mnie zrobili gdy doznałem kontuzji. To były dla mnie naprawdę ciężkie dni, ale dostałem od nich wielkie wsparcie i dzięki temu łatwiej było to wszystko przebrnąć - mówił w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi.

Kontuzja przerwała karierę

W 2017 roku Woodward ogłosił informację o zakończeniu kariery. Chciał wrócić, ale wszystko uniemożliwiła koszmarna kontuzja, jakiej nabawił się na torze w Lublinie we wrześniu 2014 roku. Brał udział w kraksie z Maksimem Bogdanowem. Efektem była złamana kość udowa. Leczenie nie przebiegało zgodnie z planem i niezbędny był przeszczep kości.

Woodward na tor wrócił dopiero w lipcu 2016 roku, czyli po prawie dwuletniej przerwie.
Wiązał z tym duże nadzieje. Poprzez starty w ojczyźnie chciał się przygotować do powrotu na europejskie tory w 2017 roku. Niestety, pech go nie opuszczał. Podczas jednych z zawodów zaliczył kolejny poważny wypadek, którego konsekwencją było złamanie biodra, a dodatkowo dowiedział się, że złamana wcześniej kość udowa nie jest należycie mocna.

- Wciąż mam dużo problemów z moim biodrem. Mogę pokonać tylko około 100 metrów bez kuli. Możliwe, że w tym roku będę miał wszczepione sztuczne biodro. Nawet gdybym chciał wracać, to ból szybko by zmienił moje plany - mówił w 2018 roku.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Kontuzja wyeliminowała go z walki o medale i Grand Prix. Widzi jeden plus
Zawodnik z polskiej ligi doznał na jego torze poważnej kontuzji. Oto reakcja Warda!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×