Motoarena skrojona pod żużel, ale tym jest zażenowany. "Taki obiekt powinien być wizytówką"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Motoarena im. Mariana Rose
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Motoarena im. Mariana Rose

- Byłem w ubiegłym roku na finale Grand Prix, więc miałem okazję zobaczyć, jak to funkcjonuje, bo mnie trudno wyciągnąć na trybuny, abym tam oglądał żużel - mówi Grzegorz Zengota w podcaście "Mówi się żużel".

Jacek Dreczka kontynuuje swój cykl podcastów o stadionach żużlowych i po Piotrze Pawlickim oraz Patryku Dudku do rozmowy zaprosił kolejnego zawodnika z PGE Ekstraligi, a konkretniej nowego-starego reprezentanta Fogo Unii Leszno, Grzegorza Zengotę.

Program zakłada, że zawodnicy losują karteczki z nazwami miast i omawiają: samo miasto, stadion oraz park maszyn. Jeśli mają ciekawe wspomnienia, to również są one mile widziane. Zengocie zostało to, czego nie wylosowali jego koledzy, a na pierwszy rzut poszła Motoarena im. Mariana Rosego.

- Stadion skrojony pod żużel i na pewno przemyślany pod wieloma względami. Sam tor to jedno, ale blisko trybuny, także te dla sponsorów. Byłem w ubiegłym roku na finale Grand Prix, więc miałem okazję zobaczyć, jak to funkcjonuje, bo mnie trudno wyciągnąć na trybuny, abym tam oglądał żużel. [...] Jak jechać, to w roli zawodnika albo do pracy, jako komentator - przyznał Zengota.

ZOBACZ Zmarzlik wskazał żużlowców, których najbardziej ceni. W gronie dwóch Duńczyków!

Zawodnikowi jednak nie wszystko w Grodzie Kopernika się podoba. - Jestem zażenowany tym, że mam wrażenie, że mało się dba o ten obiekt. Mam na myśli to, że jak się idzie do szatni, do toalety, to jest bałagan, nie ma papieru albo jest ta toaleta uświniona i nie przystoi, aby on tak działał. Jest mi źle pod tym względem. Nie chcę, by to źle zabrzmiało, ale taki obiekt powinien być wizytówką. Nie mówię o jednym, czy dwóch razach, ale często tam jeździłem - dodał.

Wśród wylosowanych obiektów nie zabrakło także tego przy ulicy Sportowej w Bydgoszczy. - Też mam dobre wspomnienia. Wracałem ze sportowego niebytu, a tam dali mi szansę i będę to miło wspominał. Te emocje, które mi się udzielały, to czułem ten oddech kibiców, którzy przeżywali ten mój powrót na tor - skomentował.

Jacek Dreczka przybliżył również kulisy jednych z zawodów w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie Grzegorz Zengota miał pokonać dystans czterech okrążeń w czasie 60,60 sekundy. Spiker i prowadzący program przyznał, że chronometrażysta wskazał mu właśnie taki czas, ale kilka chwil później poinformował go, że jednak wynosi on 61,60. I taki też rezultat został wpisany oficjalnie do protokołu podpisanego na koniec przez sędziego, Ryszarda Bryłę.

- Korzystałem wtedy z usług Jana Andersona, który był na topie i ten rekord był w moim zasięgu. Nie spodziewałem się, bo ten tor nie był bardzo przyczepny, ale fajnie się "drapał", więc czułem się tam swobodnie. Stylowo, aby zrobić rekord toru, to trzeba dać jechać motocyklowi, wykorzystać jego potencjał. Zaraz utworzyło się zamieszanie, że mam rekord, a jednak go nie mam, cudowanie, a ja się skupiałem, że skoro nie ma, to nie ma.

W podcaście można usłyszeć również m.in., który zawodnik, jako pierwszy złożył autograf młodemu Zengocie, gdy ten chodził na mecze przy W69 w roli kibica. Dowiedzieć się można, gdzie i podczas jakiej imprezy wygrał ekspres do kawy, a także gdzie zaliczył groźny wypadek na hulajnodze elektrycznej.

Czytaj także:
Reprezentant Polski rozważa zakończenie kariery!
To ostatnia nadzieja dla Karola Żupińskiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty