Daniel Jeleniewski wystąpił w 79 biegach, kończąc 15 z nich na pierwszej lokacie. Jego końcowa średnia biegowa wyniosła ostatecznie 1,608 punktu na bieg, co przełożyło się na 33. miejsce wśród najskuteczniejszych zawodników 1. Ligi. Jednocześnie był to piąty wynik w Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Rok wcześniej, czyli w sezonie 2021, jego średnia wynosiła 1,850, co dało mu 24. pozycję w rankingu pierwszoligowych zmagań.
Spadek formy był zauważalny i nie dziwi fakt, że część kibiców nie była zadowolona z jego postawy. Sam zawodnik nie ukrywa, że nie był to taki rok, jaki by sobie wymarzył. Zauważa jednak pozytywy w końcówce sezonu, gdy jego jazda była już trochę lepsza. To właśnie z tej końcówki wyciągnął wnioski, co ma to przynieść duże zmiany przed nadchodzącymi rozgrywkami.
- Zabrakło stabilności, bo czasami miałem dobre mecze, ale też miałem takie beznadziejnie i nie do końca wiedziałem, co jest nie tak. Było dużo pytań, zamotania i czasami naprawdę nie wiedziałem, co jest z czym, ale na koniec jakoś to wszystko zaczęło się zbierać. Dużą rolę w tym wszystkim miał Sławomir Tronina, bo pomagał mi to wszystko poukładać i tak naprawdę wszystko przeorganizowaliśmy, przerobiliśmy i od razu zaczęły przychodzić wyniki - przyznał Jeleniewski w trakcie audycji "Pięć Jeden" w Radiu Freee.
ZOBACZ Bartosz Zmarzlik mówi o ostatnich dniach w Stali. To było dla niego kluczowe
W tym roku będzie miał on okazję do rehabilitacji, ponieważ przedłużył umowę z Polonią. Jak sam powiedział, ma on bardzo dobre relacje z Jerzym Kanclerzem i mógłby on w tym momencie podpisać z nim kontrakt in blanco, a resztę dogadać w późniejszym czasie. Nie chce on także oceniać tegorocznego składu, ponieważ nic nie jest pewne, a papier to tylko papier. Podobnie były tym toku, gdy bydgoszczanie byli głównymi faworytami do awansu, a odpadli już w półfinale.
- W Bydgoszczy jasne było od początku, że my jechaliśmy o awans i nie było tak naprawdę innej opcji, ale każdy z nas pamięta i wie o tym, że to jest sport i tu różne rzeczy się zgadzają. Niestety, o ile runda zasadnicza poszła świetnie, bo tak naprawdę wygraliśmy ją zdecydowanie i przegraliśmy tylko dwa mecze, tak później decydujący mecz w Zielonej Górze nam nie wyszedł i zabrakło tego finału. W nim na pewno nie byłoby łatwo, ale myślę, że byśmy powalczyli - przekonywał 39-latek.
Urodzony w Lublinie zawodnik nie kryje, że wiele daje mu współpraca z Tomaszem Gollobem. Jest mu bardzo wdzięczny, za to, że legendarny żużlowiec zawsze ma czas, aby coś doradzić. - Miałem taki trening z Tomkiem, gdzie spędził ze mną na torze trzy godziny. To były takie zmiany w motocyklu, o których wiedziałem, że można, ale ja bym tak nie zrobił, a Tomek kazał zrobić i wyjechać, przejechać dwa kółka, zrobić jeden start i zobaczyć. Tak krok po kroku przez trzy godziny. To naprawdę kosztowało go dużo energii i siły, ale te trzy godziny spędził ze mną w parku maszyn - wspominał
Powrócił on także do feralnego wypadku z meczu Polonii z Orłem. W jednym z biegów na wyjściu z pierwszego łuku Adrian Miedziński starał się wywieźć na zewnętrzną Norberta Kościucha, a jeszcze szerzej jechał Jeleniewski. Dla tego ostatniego zabrakło miejsca, co skończyło się upadkiem. W niego wjechał jeszcze Marcin Nowak, ściągając swoim hakiem kask zawodnika bydgoskiej Polonii. Ostatecznie nie doszło u niego do większych obrażeń.
- Miałem bliznę na szyi od paska, bo mnie gdzieś przydusił, ale kask mi nie spadł, tylko mi go zerwało. Na szczęście nie straciłem przytomności. Lekko byłem oszołomiony, ale na szczęście wszystko kontrolowałem do końca i nie uderzyłem nigdzie głową. Przy takich niewielkich przewrotach, uderzenie głową o tor mogłoby spowodować ogromne konsekwencje. To było dziwne i przerażające, bo w jednym momencie byłem zszokowany, że nie mam kasku - przypomniał.
Jak powiedział, z tyłu jego głowy poleciało dużo krwi, ale w ostateczności nic poważnego się nie stało. Wspomniał także, o co poprosił krótko po całym zdarzeniu. - Pierwsze co zrobiłem po wypadku, to powiedziałem do swojego mechanika, żeby napisał szybko do mojej żony, że nic mi nie jest, bo to było wtedy najważniejsze - zakończył Daniel Jeleniewski.
KOSZMARNY upadek Daniela Jeleniewskiego, po którym spadł mu kask z głowy! pic.twitter.com/Yf6fYzUIqT
— CANAL+ SPEEDWAY (@CPLUS_SPEEDWAY) July 2, 2022
Czytaj także:
- Żużel. Były kapitan ocenił szanse PSŻ-u Poznań. Taki wynik przewiduje na inaugurację
- Marta Półtorak znów bliżej żużla. Będzie sponsorować klub z PGE Ekstraligi!