Czerwiec ubiegłego roku był prawdopodobnie najgorszym miesiącem w całej karierze Nickiego Pedersena. Duńczyk wrócił na tor po dwutygodniowej przerwie, a kilka dni później zaliczył kolejny paskudny upadek. Tym razem miało to miejsce w starciu w ramach PGE Ekstraligi.
U byłego mistrza świata doszło do złamania panewki kości biodrowej i miednicy w dwóch miejscach. Sytuacja była na tyle poważna, że w pierwszych tygodniach niewiadomą pozostawało, czy Pedersenowi uda się wrócić do pełni zdrowia, a co za tym idzie również na tor.
Ostatecznie Duńczyk się nie poddał. Intensywnie pracował nad zdrowiem, co fani mogli śledzić regularnie m.in. dzięki aktywności Pedersena w mediach społecznościowych. U 46-latka jest na tyle wyraźna poprawa, że myśli on już realnie o powrocie do ścigania.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
- Nie mogę się doczekać, aby ponownie zacząć się ścigać. Wszystko jest już u mnie w porządku, a od trzech miesięcy nie biorę żadnych leków przeciwbólowych. Rozpoczynam już ciężkie treningi, aby zbudować swoją kondycję na nowy sezon - powiedział Pedersen w rozmowie ze "Speedway Starem".
- Jestem praktycznie tam, gdzie zwykle jestem na początku stycznia. Jedna mam sześć, może siedem kilogramów więcej. Nie ścigałem się od czerwca, więc "na pokładzie" mogło znaleźć się kilka kilogramów więcej, ale tak się jednak nie stało. Zawsze chcę być przygotowany i w formie do połowy marca, by w kwietniu rozpocząć sezon - dodał Duńczyk.
Zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz nie ukrywa, że musiał nieco zmodyfikować swoje plany treningowe, by wybrać ćwiczenia o mniejszym wpływie na swój organizm. Przez ostatnie lata dużo czasu poświęcał na bieganie, a teraz zamienił to na jazdę na rowerze stacjonarnym. - Nie chodzi o to, abym odczuwał jakikolwiek ból, ale na dłuższą metę chodzi o to, aby nie wyrządzić sobie szkód i nie pozwolić na to, by powrócił ból do miednicy - skomentował.
Urodzony w Odense trzykrotny triumfator Indywidualnych Mistrzostw Świata (2003, 2007, 2008) przyznał, że jego psychika pozostaje silna, jak zawsze, pomimo największego jak dotąd upadku w karierze. Nie miał on żadnych wątpliwości co do dalszego ścigania, bo skoro na co dzień nie doskwiera mu już ból, to dlaczego miałby się pojawiać podczas jazdy na motocyklu.
- Nadal kocham ten sport. Nie robię tego ze względu na innych ludzi, ale robię to dla siebie, bo mogę i sprawia mi to przyjemność. Nadal czuję, że wciąż mogę wiele zrobić dla tego sportu - powiedział otwarcie Pedersen.
Kiedy konkretnie zobaczymy Nickiego Pedersena na torze? Na razie żużlowiec nie ogłosił swoich planów treningowych. Pierwsze oficjalne zawody z udziałem duńskiego czempiona to w tej chwili PGE IMME im. Zenona Plecha, które zaplanowano na 1 kwietnia.
Wcześniej jednak należy spodziewać się jego występów m.in. w meczach sparingowych ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Ich plan powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach.
Czytaj także:
Pięciokrotny mistrz Polski zamienił motocross na żużel
Czekają na następców Briggsa, Maugera i Moore'a. 16-latek w pogoni za marzeniami