Żużel. Talent ze Sparty, który uwielbiał jazdę na jednym kole. Karierę kontynuował w USA

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartłomiej Bardecki
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Bartłomiej Bardecki

Jako junior prezentował się znakomicie. Był wychowankiem Sparty Wrocław, z którą zdobył dwa tytułu DMP. Pokładano w nim duże nadzieje, ale wielkiej kariery nie zrobił. Fani pamiętają go z zamiłowania do jazdy na jednym kole.

W tym artykule dowiesz się o:

W połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Sparta Wrocław miała drużynę, która zdominowała ligową rywalizację. W sezonach 1993-1995 to właśnie prowadzona przez legendarnego Ryszarda Nieścieruka ekipa z Dolnego Śląska sięgała po mistrzostwa Polski. Na wrocławian nie było mocnych. W klubie pierwsze kroki stawiał wtedy Bartłomiej Bardecki, który 2 lutego obchodzi 44. urodziny.

Ciągnęło go do motocrossu

Pochodzący z podwrocławskich Obornik Śląskich przyszły żużlowiec od dziecka lubił motocykle. - Początkowo ciągnęło mnie do motocrossu, ale we Wrocławiu nie było jakichkolwiek możliwości do startów w tej dyscyplinie. Był klub żużlowy i skorzystałem z tego - mówił przed laty w rozmowie z Wizją Sport.

Egzamin na licencję zdał w 1994 roku, w wieku 16 lat. Błyskawicznie doczekał się ligowego debiutu. W pierwszym sezonie wystartował w trzech meczach, w których zdobył dwa punkty. Rok później zaliczył kolejne dwa spotkania, a jego dorobek to już dziesięć "oczek" z bonusami. Zdecydowanie częściej ścigał się w MDMP, gdzie z zawodów na zawody prezentował coraz wyższą formę.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

W 1996 roku był już podstawowym juniorem Sparty. Wystąpił w jedenastu meczach wrocławskiego klubu i doczekał się nawet pierwszego ligowego zwycięstwa. Działacze wierzyli, że doczekali się dużego talentu, który przez lata będzie stanowił o sile zespołu. Ich przekonanie potwierdził rozegrany we Wrocławiu finał nieoficjalnych Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów.

Sukces, który mógł zaszkodzić

Bardecki wygrał w nim przed Rafałem Okoniewskim, Mariuszem Węgrzykiem, Charliem Gjedde, Krzysztofem Cegielskim, Andreasem Jonssonem, Lukasem Drymlem czy Hansem Andersenem. Każdy z nich później zrobił zdecydowanie większą karierę niż triumfator. Można nawet wysnuć wniosek, że Bardeckiemu sukces ten zaszkodził w dalszej przygodzie z żużlem.

W 1997 roku wrocławski Atlas był outsiderem ligowych rozgrywek i spadł z elity. Bardecki pojechał w każdym meczu i w 63 biegach zdobył 70 punktów. Był to jego ostatni sezon spędzony w macierzystym klubie. W następnym ścigał się już dla J.A.G. Speedway Łódź i to był jego najlepszy rok w karierze. W II-ligowych rozgrywkach wywalczył 167 punktów, co dało 20-letniemu wówczas zawodnikowi średnią  2,288 punktu na bieg.

Ostatni sezon w gronie juniorów spędził już w Gnieźnie. Prezentował solidny poziom i był pewnym punktem zespołu, przez co został w Starcie na pierwszy rok w gronie seniorów. Tam nadal imponował nie tylko formą, ale także umiejętnością jazdy na jednym kole. Na torze stawiał na show.

Uwielbiał jazdę na jednym kole

- Wydaje mi się, że robię to dla własnej przyjemności. Nie ukrywam, że Amerykanie są w tym najlepsi, ale chyba poświęcają temu dużo czasu. W przeciwieństwie do mnie. To jest robione dla własnej przyjemności. Jazda na jednym kole mi ją sprawia. Czasami jest to gest jakiejś radości po wygranym wyścigu. Robię to w wolnej chwili na treningu. Wydaje mi się, że jest to potrzebne podczas wyścigu. Nikomu to nie zaszkodzi - mówił.

Bardecki w drugim sezonie w Starcie wykręcił średnią 1,880 punktu na bieg, czym zwrócił na siebie uwagę działaczy Włókniarza Częstochowa. W 2001 roku zadebiutował w Ekstralidze. Pod Jasną Górą wiązano w nim duże nadzieje. Większy był jednak zawód.

Bardecki pojechał w trzech meczach i zdobył w nich 7 punktów. Warto jednak dodać, że były to wyjazdowe spotkania, w których Lwy zaliczyły kompromitujące porażki. W Częstochowie prezentował się tylko na treningach. To był początek końca jego kariery. Dziwić może to, że na częstochowskim torze w 1997 roku zajął czwarte miejsce w finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Szansy na nim jednak nie dostał. W kolejnym sezonie pojechał już tylko jeden mecz w gnieźnieńskim Starcie.

Potem wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam kontynuował swą karierę. Wystartował w indywidualnych mistrzostwach kraju, ale furory nie zrobił. Stał też za przyjazdem i startami w USA Janusza Kołodzieja i innych polskich żużlowców. Teraz żużel jest już dla niego tylko wspomnieniem.

Czytaj także:
Reprezentanci Polski polecieli na Maltę. Będą się integrować
To on pomógł Rosjaninowi dostać polski paszport. "Jego postawa nie budziła wątpliwości"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty