Rafał Dobrucki swoje pierwsze kroki na żużlu stawiał na mini torze w Pawłowicach. Od początku uchodził za wielki talent, który szlifował jego ojciec, Zdzisław. Nic dziwnego, że budził zainteresowanie klubów.
W podcaście "Mówi się żużel" przyznał, że czuje się wychowankiem swojego ojca, bo na tamtym etapie nauki jazdy na żużlu, nie był w żaden sposób bardziej związany z którymkolwiek klubem. Problemy zaczęły się, kiedy przyszło zdawać egzamin na licencję.
- Kiedy były składane dokumenty na egzamin, to na chwilę przed tym Unia Leszno przypomniała sobie, że jest Dobrucki. I okazało się, że do tego egzaminu zgłaszają mnie dwie drużyny - Polonia Piła oraz Unia Leszno. Dostałem zgodę, by do niego przystąpić, zdałem go, a później okazało się, że oba kluby mnie zgłosiły. Sprawa oparła się więc o PZM i Trybunał. Ja traciłem kolejne mecze, bo przez kilka tygodni nie mogłem startować. Koniec końców uznano, że jestem zawodnikiem Polonii - dodał Dobrucki.
ZOBACZ Świącik szczerze o Drabiku. "Wykreował swoją osobowość". W tle kulisy transferu do Wrocławia
Dobrucki w rozmowie z Jackiem Dreczka wspominał również czasy, kiedy to w Polonii Piła pojawił się Hans Nielsen. Urodzony w Brovst zawodnik w ekipie z Grodzie Staszica zagościł w 1994 roku po czterech sezonach w Motorze Lublin (1990-1993).
- Kiedy przyszła informacja, że Hans Nielsen dołączy do Polonii, to myślałem, że to żart. Tak to odebrałem, ale okazało się, że nie. Mam gościa, którego można podpatrywać i od którego, jak najwięcej się uczyć, bo to był top na świecie - wspominał selekcjoner kadry narodowej.
Profesor z Oksfordu w pilskich barwach występował przez rok w 1. lidze oraz pięć sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej. W 97 wyścigach wystartował w 502 wyścigach, w których zdobył 1256 punktów.
- Hans był bardzo profesjonalnym zawodnikiem. Dla niego każdy sprzęt był dobry, niezależnie, czy był dobrze przygotowany, czy na druty. Faktem jest jednak to, że kiedy Hans był poproszony o to, by chwycić gaz i spróbować jakiś motocykl, by powiedzieć jakiemuś juniorowi, czy zawodnikowi, któremu nie szło, że jest "super", to ten zawodnik jakimś cudem kolejny wyścig wygrywał. Takie czary się zdarzały (śmiech). To była ikona żużla i takie miała przełożenie.
Podcast "Mówi się żużel" można znaleźć m.in. w serwisie Spotify.
Czytaj także:
Legenda w cieniu wielkich mistrzów. Mauger nauczył go jednej ważnej rzeczy
Mistrzostwa Europy wracają do Częstochowy po ośmiu latach. Tak tłumaczą swój wybór