Żużel. Rośnie kolejny Pedersen. Ma dopiero 12 lat, a już może pochwalić się znaczącymi sukcesami

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Villads Pedersen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Villads Pedersen

Myślisz Pedersen, mówisz Nicki. Jednak w ojczyźnie trzykrotnego mistrza świata nie brakuje zawodników noszących to samo nazwisko. Niektórym idzie równie dobrze, co gwieździe PGE Ekstraligi. Przykładem jest Villads Pedersen.

W tym artykule dowiesz się o:

Nazwisko Pedersen uchodzi w Danii za jedno z najczęściej występujących. Jest ono sklasyfikowane w TOP 5, a konkretniej na czwartym miejscu. W tej chwili nazwiskiem tym legitymuje się ponad 140 tysięcy mieszkańców kraju Hamleta, a znacznie popularniejszymi są jedynie: Jensen (ok. 250 tysięcy), Nielsen (ok. 230 tysięcy) i Hansen (ok. 200 tysięcy).

Nic dziwnego, że na żużlowych torach mamy liczne grono zawodników o tych nazwiskach. Samych Pedersenów jest siedmiu - Bastian, Dennis, Frederik, Kevin, Nicki, Rasmus oraz Stefan.

Gdybyśmy chcieli wystawić drużynę ligową w Polsce, to udałoby nam się nawet spełnić wszystkie regulaminowe punkty, jak posiadanie zawodnika U24, czy dwóch juniorów.

ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"

Rośnie kolejny Pedersen

Zawodników o nazwisku, które najbardziej kojarzy nam się z trzykrotnym mistrzem świata, nie brakuje także na motocyklach o mniejszej pojemności. Wielu fanów czarnego sportu będzie bacznie obserwowało rozwój syna Nickiego, Mikkela Pedersena, który już ma na swoim koncie pierwsze zwycięstwa na żużlowych torach. Na razie 10-latek ma się bawić żużlem, a czas pokaże, gdzie zajedzie z przygodą.

Ci, którzy śledzą rywalizację w klasie 80-125cc na pewno słyszeli już jednak o innym Pedersenie. W Danii coraz mocniej swoją obecność zaznacza Villads Pedersen (ur. 9 kwietnia 2010 roku), który ma już za sobą występy w Gdańsku oraz w Rybniku. Villads w żaden sposób nie jest spokrewniony z żadną z żużlowych rodzin, choć jego ojciec - Thomas, dorastał w towarzystwie Nickiego i Ronniego Pedersenów.

Smoczek wymienił na motocykl

Kiedy Villads miał cztery lata, to ojciec kupił mu pierwszą maszynę. Była to Yamaha PW50, a sam Duńczyk śmieje się, że smoczek zamienił na motocykl. Jego miłość do żużla była niemalże od pierwszego wejrzenia. Wspomina, że to było, jak strzała amora i wiedział, że żużel jest czymś, co chce robić. Nawet rodzice nie widzieli przeciwwskazań, a wręcz przeciwnie, czuli podekscytowanie, że młody chłopak podjął taką decyzję, by jeździć w lewo.

W czerwcu 2021 roku Pedersen pojawił się w Polsce. Był jednym z uczestników gdańskiego campu, w ramach którego to młodzi zawodnicy z mini torów mogli trenować pod okiem Tai'a Woffindena i Tony'ego Rickardssona. Wziął również udział w Orlen Golden Boy Trophy, w którym wypadł bardzo dobrze, bo wywalczył dwanaście punktów, przegrywając w rundzie zasadniczej jedynie z Antonim Kawczyński, Mikkelem Andersenem i Patrickiem Kruse.

Dwanaście punktów dało mu drugie miejsce. Tyle że ex aequo z trójką rywali i potrzebny był wyścig dodatkowy. W nim Villads Pedersen musiał uznać wyższość Maksymiliana Pawełczaka, Patricka Kruse i Filipa Bęczkowskiego. - Zrobiłem, co mogłem. Miałem trudną pozycję startową w biegu dodatkowym, gdzie jechałem z czwartego. Teraz uważam, że mogłem to rozegrać lepiej, ale czasami brakuje szczęścia - wspomniał Villads, który chwalił inicjatywę Krystiana Plecha.

Jako jedenastolatek zakwalifikował się do dwóch międzynarodowych finałów. Jednak regulamin zabraniał mu występu w mistrzostwach świata, gdzie trzeba mieć skończonych dwanaście lat. W efekcie musiał zadowolić się jedynie mistrzostwami Europy. Jako najmłodszy Duńczyk spisał się wybornie, bo przy swoim nazwisku zapisał dziesięć oczek. Kto wie, czy gdyby nie upadek, to czy nie skończyłby na podium. A tak musiał się zadowolić czwartym miejscem.

Villads Pedersen uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych mini żużlowców w Danii
Villads Pedersen uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych mini żużlowców w Danii

Punkt na wagę medalu

W minionym sezonie Pedersen znów radził sobie bardzo dobrze na mini żużlowych torach. Reprezentant Danii został nominowany do startu w mistrzostwach świata oraz Europy, które zostały rozegrane w okresie wakacyjnym. W lipcu zdolna młodzież rywalizowała o medale światowego czempionatu. Areną zmagań było niemiecki Wolfslake.

Od początku za faworytów uchodzili Duńczycy, którzy w mini żużlu są zdecydowanie nacją numer jeden. Tymczasem dość niespodziewanie, to reprezentant gospodarzy stanął na najwyższym stopniu podium. Jan Konzack najpierw wywalczył czternaście punktów, a następnie pokonał w biegu dodatkowym Dimitri'ego Bucha.

Podium uzupełnił Jacob Jensen, a Villads Pedersen musiał zadowolić się czwartym miejscem. Jednak tu warto odnotować, że Pedersen wszystkie punkty tracił, przegrywając jedynie z medalistami. - Miałem świetną prędkość tego dnia, ale trochę doskwierał mi pech - powiedział młodzian o zawodach w Wolfslake.

Numer jeden w Europie

Miesiąc później najzdolniejsi mini żużlowcy spotkali się w duński Randers, gdzie rozgrywano Mistrzostwa Europy. Atut własnego toru powodował, że triumf kogokolwiek innego, niż podopieczni Erika Gundersena byłby ogromną niespodzianką. I choć mistrz świata Konzack starał się uprzykrzyć życia rywalom, to jego trzynaście punktów pozwoliło mu zająć tylko lub aż trzecie miejsce. Wygrał Villads Pedersen, który był tego dnia niepokonany, a podium uzupełnił Jacob Jensen.

- Jestem bardzo dumny z tego, że wywalczyłem tytuł mistrza Europy. Tego dnia mogłem pochwalić się zdecydowanie najlepszą i największą prędkością moich motocykli spośród wszystkich uczestników. Efekt był taki, że wygrałem z kompletem - dodał w rozmowie z WP SportoweFakty.

Wygrana pod okiem Huszczy i Jarmuły

W połowie października reprezentanci Danii zawitali do Polski, by wziąć udział w 1. Memoriale Antoniego Woryny, a także w Otwartych Mistrzostwach Śląska. Gundersen na Górny Śląsk przyjechał z najlepszymi swoimi podopiecznymi, co było widać na rybnickim owalu. Pierwszego dnia Pedersen był poza zasięgiem swoich przeciwników, a zgromadzeni na trybunach goście obserwowali jego koncertową jazdę i pięć pewnych zwycięstw.

A wśród tych, którzy tamtego dnia zawitali na obiekt w Rybniku-Chwałowicach byli m.in. Józef Jarmuła, Andrzej Huszcza, Mikkel Michelsen, czy również skoczek narciarski, Paweł Wąsek. - Zawsze fajnym uczuciem jest, kiedy na trybunach naszych imprez zasiadają gwiazdy żużla, czy to te obecne, czy sprzed lat. Chociaż my zawsze chcemy dawać z siebie wszystko i pokazywać z dobrej strony, to na pewno to jakoś na nas działa mobilizująco - przyznał otwarcie bohater naszego tekstu.

Nazajutrz Villads Pedersen już tak skuteczny nie był. Tym razem musiał dwukrotnie oglądać plecy przeciwnika, którym był Dimitri Buch w wyścigach siódmym i jedenastym. Efektem tych dwóch porażek był brak kwalifikacji do finału głównego, a jedynie do tego oznaczonego literą "B".

- Wygrałem sobotni turniej i jestem bardzo z tego powodu zadowolony. Miałem najlepszy czas dnia, pasowała mi prędkość i to zaprocentowało. W niedzielę też byłem szybki, ale Dimitri okazał się dwa razy szybszy - wspomina Pedersen rybnicką rywalizację.

Villads Pedersen na rybnickim mini torze
Villads Pedersen na rybnickim mini torze

Vilads Pedersen 9 kwietnia skończy trzynaście lat. W tym roku zamierza łączyć starty w klasie 85cc z występami w 250cc. Jak sam przyznał, jest bardzo podekscytowany nowymi wyzwaniami, jakie przed nim stoją. Głównym celem jest to, by w każdych zawodach, w których będzie występował na koniec stanąć na najwyższym stopniu podium.

Konrad Cinkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Ostatni sezon spisał na straty i chciał zniknąć z żużla
Żywa legenda klubu. "Gdy się jeździło, to żużel był piękną sprawą"

Komentarze (0)