Żużel. Końcówka tego meczu przekreśliła ich całoroczne starania. Los okazał się jednak łaskawy

 / Na zdjęciu: Max Fricke i Troy Batchelor w barwach ŻKS ROW-u Rybnik w sezonie 2015
/ Na zdjęciu: Max Fricke i Troy Batchelor w barwach ŻKS ROW-u Rybnik w sezonie 2015

ŻKS ROW Rybnik w sezonie 2015 zgłaszał wyraźną chęć awansu do PGE Ekstraligi. Końcówka pierwszego meczu półfinałowego rzuciła jednak cień, na wszelkie plany ekipy ze Śląska. Mimo to, miesiąc po zakończeniu rozgrywek 1. Ligi w Rybniku wybuchła radość.

Żadna inna drużyna 1. Ligi w sezonie 2015 nie mówiła tak otwarcie o chęci awansu do PGE Ekstraligi, jak ŻKS ROW Rybnik. Słowa te podparte były solidnymi argumentami. Rybniczanie, choć po rundzie zasadniczej zajmowali drugie miejsce, tuż za Lokomotivem Daugavpils, byli traktowani jako potencjalni zwycięzcy ligi.

Zgarnęli bonusy na wszystkich przeciwnikach, ponadto zjadali żywcem każdą ekipę na własnym torze. Wszystkie domowe mecze, poza jednym, kończyli minimum z 60 punktami.

Dodatkowo na korzyść rybnickiej ekipy działał aktualny do dziś przepis, mówiący o tym, iż w PGE Ekstralidze nie mogą występować zespoły zagraniczne. To jak wiadomo, odgórnie przekreślało szansę łotewskiego klubu na występy w elicie, a co za tym idzie, premiowałoby awansem ROW nawet w momencie porażki z Łotyszami w finale. Pewność swego okazała się jednak, dla podopiecznych ś.p. Jana Grabowskiego złudna.

By spekulacje finałowe mogły w ogóle mieć miejsce, rybniczanie musieli pokonać rywala w półfinale. Okazała się nim ówczesna drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego - ŻKS Ostrovia. Kibice bez większego zająknięcia wskazywali faworyta w tej parze, mimo że obie ekipy z miejsc 2. i 3. miały dokładnie ten sam bilans zwycięstw i porażek. Na wyższość ROW-u wskazywała jednak liczba bonusów i małych punktów oraz to, w jaki sposób rozprawiali się z przeciwnikami na własnym obiekcie.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Piotr Pawlicki grzmi po słowach tunera. "Nie zachował się wobec mnie fair!"

Nadszedł dzień, w którym pewność siebie należało przełożyć na tor. Mecz pomiędzy Ostrowem a Rybnikiem rozpoczął się od biegowego remisu, jednego z dwóch w całym spotkaniu. Później nastąpiła solidna wymiana ciosów. Po 7. biegu zakończonym podwójnym zwycięstwem pary Damian Baliński i Kacper Woryna, na tablicy widniał wynik 20:22 dla gości. Rezultat potwierdzał zatem to, o co jedzie ekipa ze Śląska, która równanie toru na półmetku zawodów mogła doglądać raczej w dobrych nastrojach. Po dwóch kolejnych biegach i wymianie 4:2 - 2:4, dwupunktowe prowadzenie ROW-u i realne szanse na wywiezienie z Ostrowa nawet zwycięstwa, zostały zachowane.

Wówczas jednak stało się coś, czego nie rozumiał nawet trener rybniczan. - Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Może lepiej spytać się żużlowców, co się stało. Jesteśmy zaskoczeni. Gospodarze wyglądali tak, jakby wrzucali drugi bieg i nam odjeżdżali - mówił rozgoryczony Jan Grabowski. Co takiego się stało? Pogrom. Rybniczanie wszystkie wyścigi od 10. do 13. przegrali 1:5, a na dokładkę, oba biegi nominowane 2:4. Na nic zdały się taktyczne szachy trenera gości, który do gonitwy 14. z misją ratowania wyniku wysłał: Troya Batchelora za Maxa Fricke oraz Chrisa Harrisa za Sebastiana Ułamka, natomiast w 15. ponownie Harrisa i... Ułamka za Batchelora. Mecz zakończył się zatem wysokim, bo osiemnastopunktowym zwycięstwem gospodarzy 54:36.

Mimo tego, sympatycy rybnickiej drużyny ciągle wierzyli w to, że ROW nawiąże do domowych meczów z rundy zasadniczej i odrobi ogromną stratę. Tak się jednak nie stało. Presja i chęć odwrócenia losów półfinałowego dwumeczu okazały się zbyt trudne do przejścia. Rybniczanie robili co mogli, lecz już po 13. biegu rewanżu pewne było, że z awansu do finału mogą cieszyć się ostrowianie. Mecz zakończył się w prawdzie zwycięstwem gospodarzy (49:41), choć było to wówczas marnym pocieszeniem dla ponad ośmiu tysięcy rybnickich fanów zebranych na stadionie.

Pocieszenie nadeszło niespełna miesiąc po finale ligi. W nim, Lokomotiv nieznacznie zwyciężył z Ostrovią. Sam wynik nie miał żadnego znaczenia w kontekście awansu do PGE Ekstraligi, gdyż jak wspomniano wyżej, Łotysze nie mogli w niej wystąpić. W tej sytuacji naturalnym kandydatem do startów na najwyższym szczeblu rozgrywkowym był klub z Ostrowa, który... Nie przyjął zaproszenia. Następnym w kolejce ośrodkiem, do którego wysłano zapytanie o chęć startów wśród elity był nie kto inny jak... ŻKS ROW. Prezes Krzysztof Mrozek, po solidnej burzy mózgów ze sponsorami i władzami miasta przyjął zaproszenie do PGE Ekstraligi.

CZYTAJ TAKŻE:
Mecz, którego nie było. Derby zakończone wielkim skandalem
Kolejne zmiany w polskim żużlu! Mają wyeliminować wielką zmorę tego sportu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty