Reality show o mistrzu świata podbija media. "Nie mamy nic do ukrycia"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen i Anna Natascha Ohlin Hoe
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen i Anna Natascha Ohlin Hoe

- Nie chcę oglądać programu, w którym wszystko jest ustawione - mówi Nicki Pedersen. Trzykrotny mistrz świata wpuścił kamery do swojego domu, aby relacjonowały jego codzienne życie. Program "Team Pedersen" już wywołuje komentarze w kraju.

W polskiej telewizji jak dotąd nie mieliśmy serialu, w którym sportowiec odkrywa się przed kibicami i pokazuje swoje codzienne życie. Sukces produkcji "Team Pedersen" w Danii może sprawić, że nadawcy z kraju nad Wisłą postanowią pójść podobną ścieżką. Serial o Nickim Pedersenie miał premierę w ostatni czwartek (9 lutego) i ten fakt odnotowały wszystkie najważniejsze media w kraju. To bardzo dobra wiadomość pod kątem promocji dyscypliny.

- Nie chcę oglądać programu, w którym wszystko jest ustawione, przez co wydarzenia są fikcją. My postanowiliśmy być tacy, jacy po prostu jesteśmy. Ludzie muszą to ocenić - powiedział trzykrotny mistrz świata, cytowany przez serwis fyens.dk.

45-latek to jeden z najlepszych żużlowców w historii Danii. Zdołał wywalczyć trzy tytuły mistrza świata, w swoich najlepszych latach był niezwykle groźnym rywalem m.in. Tomasza Golloba. Do teraz pozostaje w gronie najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi, gdzie jest związany z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz.

ZOBACZ Żużel. Piotr Pawlicki grzmi po słowach tunera. "Nie zachował się wobec mnie fair!"

- Serial nie miał być żadnym popisem. Podeszliśmy do tego w taki sposób, aby było uczciwie. Nie mamy nic do ukrycia, więc jesteśmy sobą w tej produkcji. Dla mnie to naturalne, ale nie wiedziałem, jak zareagują dzieci i moja dziewczyna Natascha. Oni nie są przyzwyczajeni do mediów, ale poradzili sobie dobrze z obecnością kamer. Jestem z nich dumny i zadowolony z tego, jak to wszystko się potoczyło - dodał Pedersen.

Chociaż "Team Pedersen" miał premierę ledwie kilka dni temu, to duński żużlowiec jest zadowolony z reakcji kibiców. - Spotkaliśmy się z bardzo pozytywnym odzewem w mediach społecznościowych i nie tylko. To naprawdę miłe - skomentował zawodnik klubu z Grudziądza.

Serial kręcono w roku 2022, który okazał się niezwykle trudny dla Pedersena. Wszystko za sprawą feralnej kontuzji, której doznał on w środku sezonu podczas meczu PGE Ekstraligi. Po wypadku w Grudziądzu duński zawodnik miał zniszczone biodro i miednicę. Kilka dni spędził w szpitalu, musiał codziennie brać morfinę.

- Kibice mogą być naprawdę blisko tego wszystkiego, łącznie z pobytem w szpitalu. Mogą to poczuć. Te momenty, gdy nie byłem w stanie wstać z łóżka, a Natascha pomagała mi we wszystkim, jak tylko mogła. Wszystko było do bani, do tego nie miałem pieniędzy. Nie dostałem nawet pieniędzy za wyścig, w którym się rozbiłem - powiedział Pedersen, zwracając uwagę na to, że żużel to "trudny biznes", bo kontuzje uniemożliwiają zawodnikowi zarabianie pieniędzy.

- Doświadczałem już tego wcześniej. Kontuzji, pobytów w szpitalach, bólu. W tym wszystkim chodzi o walkę, pozytywne nastawienie i poznanie siebie. Mam też szczęście, że Natascha stoi u mojego boku. Angażowała się we wszystko, co tylko mogła - przyznał były mistrz świata.

Serial "Team Pedersen" składa się z 10 odcinków. Dotąd premierę miały dwa pierwsze epizody. Każdy z nich trwa ok. 22 minut. Żużlowiec jest przekonany, że wielu kibiców dostrzeże samych siebie w tej produkcji. - Myślę, że naprawdę sporo osób dojdzie do wniosku, że są tacy jak my. Naturalni, uczciwi, prostolinijni. Mówimy w 100 proc. prawdę. Jako rodzina mamy dobrą chemię między sobą i wzajemny szacunek - powiedział.

- Jeszcze nie wiem, czy powstanie drugi sezon "Team Pedersen". Bez wątpienia producenci popatrzą na oceny z pierwszych tygodni emisji. Jeśli będą dobre, to mogą wyrazić zainteresowanie kolejną częścią. To zależy też od tego, czy Duńczycy będą chcieli oglądać nasze życie. Mam nadzieję, że tak - podsumował lider ZOOleszcz GKM-u Grudziądz.

Czytaj także:
Unia Leszno szykuje się do obozu. Nie wszyscy zawodnicy udadzą się do Hiszpanii
Wybrzeże dostało premię za szkolenie. W gdańskiej szkółce trenuje Ukrainiec

Źródło artykułu: WP SportoweFakty