Żużel. Weteran, który zrobił władzy psikusa. Legenda dwóch Kolejarzy

Marian Spychała to jeden z pionierów polskiego żużla. Choć karierę rozpoczął w Kolejarzu Rawicz, to został też legendą Kolejarza Opole. 26 lutego minęło 8 lat od jego śmierci.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Marian Spychała Materiały prasowe / Na zdjęciu: Marian Spychała
Był jedną z osób, które w latach pięćdziesiątych budowały polski żużel. Od najmłodszych lat uwielbiał motocykle. Urodził się 3 kwietnia 1932 roku w Pasierbach, małej wsi położonej nieopodal Rawicza. Jako 17-latek rozpoczął swoją żużlową karierę. Ze sportem tym związany był przez całe życie.

Karierę zaczynał w Kolejarzu Rawicz i trafił na najlepszy okres w jego historii. W sezonie 1954 sięgnął po brązowy medal DMP, a rok później po srebrny. Był wtedy w ligowej czołówce. Żużlową sekcję w Kolejarzu jednak zlikwidowano, a on przeniósł się na południe kraju. Najpierw ścigał się dla Unii Tarnów, a następnie Stali Rzeszów.

I znów współtworzył najlepszy w historii moment rzeszowskiego żużla. W 1961 roku Stal wywalczyła tytuł DMP. Był to jedyny taki jego sukces w karierze. Sześciokrotnie ścigał się w finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski, najwyżej zajmując piąte miejsce.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
- W latach 60-tych się z nim ścigałem. To był solidny zawodnik na 8, 9 punktów w meczu. W tamtym czasie federacje robiły przymiarkę do mistrzostw świata par. Nas reprezentował właśnie Marian Spychała z Pawłem Mirowskim. Nieźle wypadli - wspominał w rozmowie z portalem polskizuzel.pl Marek Cieślak.

Spychała wraz z Pawłem Mirowskim wywalczyli zresztą awans do pierwszego w historii finału Mistrzostw Świata Par. W finale jednak nie pojechali, a taką decyzję podjęły władze polskiego żużla. Zresztą nie spodziewano się, że dwaj weterani wywalczą przepustkę do finału nowych mistrzostw.

- Wysłano nas na pożarcie, a my sprawiliśmy sporego psikusa i nasze władze nie wiedziały co z nami zrobić. W końcu podjęły decyzję, aby na finał nas w ogóle nie wysyłać. To było bardzo przykre, bo przecież ten awans uczciwie wywalczyliśmy na torze - opowiadał po latach Spychała.

"Na marginesie MŚP trzeba wspomnieć, że prawo startu w finale wywalczyła również polska para Spychała - Mirowski. Niestety na turniej finałowy nie pojechali. Działacze stwierdzili, że zawodnicy nie gwarantowali swym poziomem sportowym wywalczenia czołowej pozycji. Regulamin mistrzostw dopuszczał możliwość zmiany 1 zawodnika, a gospodarze imprezy - Szwedzi zgodzili się nawet na przysłanie do Malmoe zupełnie innej pary. W takiej sytuacji Polska powinna być reprezentowana w finale" - relacjonował dziennik "Sport".

W 1970 roku Spychała zakończył swoją karierę, ale został przy żużlu. Prowadził kilka klubów ligowych, pracował z reprezentacją Polski. Legendą został w Kolejarzu Opole. Po śmierci został nawet patronem miejscowego stadionu. To z tym klubem był związany przez kilkanaście lat.

- Pod koniec lat 70-tych pan Marian był moim trenerem w kadrze. Od kilku lat był już poza środowiskim żużlowym. Odsunął się po tragicznej śmierci córki. Przeżył wtedy załamanie nerwowe. Ilekroć jednak widywaliśmy się na jakichś zawodach we Wrocławiu czy Opolu to zawsze trzymał fason. Gdy krótko przed jego śmiercią się spotkaliśmy to mówiłem mu: - Dobrze wyglądasz. Jakby cię w formalinie trzymali, a on na to, żebym nie darł z niego łacha - dodał Cieślak.

- On żył żużlem. Pan Marian Spychała był oddany żużlowi od samego początku do końca życia. Był widywany na zawodach żużlowych jeszcze w 2014 roku. Współpracowałem z nim w opolskim klubie. Zawsze chętnie dzielił się swoim doświadczeniem. Chciał przekazać młodym adeptom tej sztuki trenerskiej co jest, jak jest. Ja na pewno skorzystałem na tej współpracy z nim. Wielki człowiek odszedł – szkoda dla żużla - wspominał Piotr Żyto w rozmowie z Radiem Opole.

Marian Spychała zmarł 26 lutego 2015 roku. Przez wiele lat podróżował wraz z synem Maciejem - znanym żużlowym sędzią - na zawody. Robił to, dopóki pozwalało mu na to zdrowie.

Czytaj także:
Jako jedyni tak mocno potępili Rosjan. "U innych wygrały pieniądze, nie etyka"
Spełniło się wielkie sportowe marzenie Vaculika. Silniki już nie będą wymówką?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×