Żużel. Legenda potwierdza, że mogła zmienić klub! "To nie jest tajemnicą"

WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Tomasz Gaszyński (z lewej) i Robert Kempiński (z prawej)
WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Na zdjęciu: Tomasz Gaszyński (z lewej) i Robert Kempiński (z prawej)

Robert Kempiński jest jedną z legend GKM-u Grudziądz. Poza dwoma sezonami w gdańskim Wybrzeżu, cały czas związany z macierzystym klubem - zarówno w roli zawodnika, jak i trenera. A jeszcze kilka miesięcy temu mógł zmienić otoczenie.

[tag=6202]

[/tag]Robert Kempiński przez ponad dziesięć lat był trenerem ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, gdzie w 2021 roku zastąpił go na tym stanowisku Janusz Ślączka. Doświadczony szkoleniowiec pozostał w zespole Gołębi, gdzie obecnie jest asystentem wychowanka Stali Rzeszów.

Było jednak blisko tego, by Kempiński po wielu latach opuścił ekipę z Kujawsko-Pomorskiego. Przed ubiegłym sezonem miał ofertę od działaczy jednego z drugoligowych klubów.

- Miałem propozycję, co nie jest tajemnicą, że mogłem iść do PSŻ-u Poznań. Dopóki mnie tutaj chcą, to tu będę - powiedział Kempiński w "Ludzie GKM" realizowanym przez klubową telewizję grudziądzkiego klubu.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała

Współpraca z Januszem Ślączką układa mu się bardzo dobrze. Obaj panowie, choć były pewne obawy o to, dogadują się wyśmienicie. Spełniają w klubie ważną rolę. Czym w trakcie meczu zajmuje się konkretnie Kempiński?

- Jestem na telefonie z Januszem. Nieraz trzeba przekazać pomysły, więc wiadomo, że trener nie może rozmawiać z zawodnikami, pilnować toru, polewania. Szybko da mi znać i ja działam dalej. Trzeba sterować nawet tym, kiedy polewaczka wyjedzie na tor albo kiedy ciągnik przejedzie przy krawężniku. Tak, aby było, jak najlepiej dla drużyny - dodał.

Trener Kempiński przez wszystkie lata na swojej drodze spotkał wielu zawodników. Obecnie pewnie sam nie jest w stanie zliczyć, z kim miał, chociażby epizod. Pytany, z kim pracowało mu się najlepiej wskazał oczywiście byłego mistrza świata, Tomasza Golloba.

- To był taki typ zawodnika, że jak coś chciał, to potrafił to wykorzystać. Chciał twardy tor i było wiadomo, że on na nim te punkty zdobędzie. Z innymi zawodnikami bywało różnie, bo chcieli np. przyczepny start, jechaliśmy na wyjazd, gdzie taki był, a oni tych startów nie wygrywali. Z niektórymi było przez to łatwiej, a z innymi ciężej - przyznał.

Czytaj także:
Żużlowiec z kibicowskim sercem
Jako nastolatkowie stawali na podium IMŚ. Nie każdemu udało się zrobić karierę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty