Od tamtego zdarzenia (16 marca) zdążyły się już odciąć wszystkie zainteresowane strony. Słuchając kolejnych tłumaczeń w tej sprawie, można odnieść wrażenie, że zarówno władze miasta, klubu i samej spółki energetycznej chcą nam wmówić, że parlamentarzysta pojawił się w na konferencji klubu sportowego... zupełnym przypadkiem.
Wiadomo jednak, że poseł nie przechodził przypadkiem ulicą Wrocławską, a jego obecność na tym wydarzeniu była zaplanowana z kilkudniowym wyprzedzeniem. Stała się jednak tak dużym obciążeniem wizerunkowym, że przerosło to wyobrażenia każdej ze stron. Dziś nikt nie chce przyznać się do zaproszenia posła, a strony wzajemnie obrzucają się odpowiedzialnością.
Przypomnijmy, że w ostatnim wywiadzie dla WP SportoweFakty, prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki przyznał, że zgodnie z jego informacjami na zaproszenie parlamentarzysty na konferencję żużlowego klubu mieli naciskać przedstawiciele spółki Enea. Kontrowersyjny poseł skorzystał z okazji i na konferencji przedstawił się jako kluczowa postać w kontekście wynegocjowania dla Enea Falubazu Zielona Góra historycznego kontraktu sponsorskiego. Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami ma on opiewać na około milion złotych.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Glazik, Sajfutdinow i Fajfer gośćmi Musiała
Polityk znany z żerowania na nieszczęściu chorych ludzi ogłosił także, że dzięki dodatkowym pieniądzom zielonogórski klub jest na drodze nie tylko do awansu do elity, ale także zdobycia wkrótce mistrzostwa Polski. Mejza nie pozwolił, by jego wizyta w siedzibie popularnego klubu żużlowego przeszła niezauważona i sam podgrzewał atmosferę w swoich mediach społecznościowych, ogłaszając, że dzięki niemu do Falubazu i całego regionu nadjeżdżają wagony z pieniędzmi.
Zachowanie Mejzy wzbudziło protesty wśród fanów zespołu. Część kibiców pojawiła się na konferencji, a polityka przywitali głośnymi okrzykami „wypier*****”. Uspokajać musiał ich zarządzający klubem Wojciech Domagała i właściwie tylko dzięki jego interwencji, konferencja w ogóle doszła do skutku.
Problem jednak w tym, że do pomysłu zaproszenia Mejzy nie przyznają się nie tylko - kojarzone z nim - władze miasta, ale także przedstawiciele klubu i głównego sponsora.
Władze spółki Enea długo zwlekały z zabraniem głosu w tej sprawie, ale ostatecznie zdecydowały, że nie mogą milczeć i przesłały nam komunikat w tej sprawie.
- Przedstawiciele Enea nie ingerują w listy gości ani nie ograniczają obecności osób, które zapraszane są na konferencje prasowe klubów sportowych czy innych sponsorowanych przez nas partnerów - odpowiedział nam Piotr Ludwiczak, kierownik biura prasowego Grupy Enea. Warto dodać, że na pytania o obecność Łukasza Mejzy, jeszcze podczas pamiętnej konferencji, nie chciał odpowiadać także obecny na miejscu Artur Murawski, dyrektor Departamentu PR i Komunikacji.
Protesty zniesmaczonych fanów były na tyle wyraźne, że po całej sytuacji prezydent Zielonej Góry zdecydował się nałożyć bezwzględny zakaz urządzania podobnych akcji politycznych na wszystkich obiektach sportowych w mieście. Ta wypowiedź była o tyle ciekawa, że sam Janusz Kubicki od lat znany jest jako stronnik Łukasza Mejzy i nie raz pojawiał się publicznie w jego towarzystwie. I on musiał jednak dojść do wniosku, że cała sytuacja jest dla niego zbyt dużym obciążeniem wizerunkowym.
Z podobnego założenia wyszli także przedstawiciele Falubazu, którzy w mediach społecznościowych nie zamieszczali żadnych zdjęć z konferencji, a fakt ogłoszenia nowego sponsora tytularnego oznajmili jedną wiadomością. Do dziś jednak w komentarzach pojawiają się wpisy zdenerwowanych kibiców, którzy nie mogą zapomnieć klubowi obecności polityka.
O kulisy zaproszenia na konferencję prasową spytaliśmy samego Łukasza Mejzę, ale poseł nie odpowiedział na nasze pytania. I on może na własnej skórze poczuć konsekwencje tamtego wydarzenia, bo coraz bardziej wątpliwy wydaje się jego start w wyborach parlamentarnych z list Prawa i Sprawiedliwości. Władze partii obserwują negatywne emocje wokół niego i wyciągają wnioski.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Włókniarz z potężnym sponsorem
Artiom Łaguta pewny swego. "Wiedziałem, że wrócę"