W ubiegły weekend po zimowej przerwie zainaugurowano rozgrywki PGE Ekstraligi. Między sezonami doszło do kilku głośnych transferów. Jedną z największych zmian było bez wątpienia przejście Mikkela Michelsena z Platinum Motoru Lublin do Tauron Włókniarza Częstochowa.
Dwukrotny indywidualny mistrz Europy (z lat 2019 i 2021) startował w barwach Koziołków przez cztery poprzednie sezony. W ubiegłym roku był on liderem lubelskiej drużyny, uzyskując w całym sezonie średnią biegową 2,229 (szóstą w lidze) i bezapelacyjnie przyczynił się do zdobycia przez Platinum Motor pierwszych złotych medali Drużynowych Mistrzostw Polski w historii tego klubu.
Zakończą wieloletnie oczekiwanie na złoto?
Duńczyk niejednokrotnie mówił, że opuszczał Lublin z wyjątkowymi wspomnieniami. Teraz chce on jednak skupić się na tym, aby pomóc Tauron Włókniarzowi zakończyć wieloletnie oczekiwanie na triumf w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Przypomnijmy, że w Częstochowie czekają na to już prawie 20 lat, albowiem Lwy ostatnio zwyciężyły w Ekstralidze w 2003 roku.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Nasi juniorzy są świadomi błędów i gotowi do pracy
- Przed nami nowy sezon i czeka nas kolejna rywalizacja. Zmieniłem klub i oczywiście mam zamiar zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby również w Częstochowie stworzyć piękną historię, ponieważ od momentu, kiedy oni poprzednio zdobyli złoty medal, mija właśnie 20 lat. Z pewnością jesteśmy kandydatami do medalu, chcemy jednak znaleźć się w finale. Sezon jest długi. Na początek trzeba awansować do fazy play-off, a później zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi - mówi Mikkel Michelsen dla fimspeedway.com.
Reprezentant Danii ma ze swojego czteroletniego pobytu w Lublinie dobre wspomnienia. Dzięki jeździe w kevlarze Koziołków ugruntował on swoją pozycję wśród najlepszych zawodników świata, od momentu kiedy dołączył do tej ekipy w 2019 roku, do zdobycia przez Motor mistrzostwa Polski w ubiegłym sezonie. Dlaczego zatem zdecydował się na dołączenie do częstochowskich Lwów?
Wsparcie kibiców było wyjątkowe
- Po prostu rozmawiając ze sobą, nie byliśmy już w stanie znaleźć wspólnego języka. Byłem w Lublinie bardzo szczęśliwy i jestem niezmiernie wdzięczny za całą miłość i wsparcie, które otrzymywałem tam od kibiców. To było coś szalonego. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego. Było mi przykro opuszczać ten klub, trzeba jednak znaleźć jakąś wspólną płaszczyznę, a my po prostu nie byliśmy w stanie tego zrobić - przyznaje Duńczyk.
Po czterech latach w Lublinie, w których Michelsen zdobył srebrny i złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski, zmienił środowisko i teraz w Tauron Włókniarzu czekają na niego nowe wyzwania. Wie on jednak, że taką decyzją nie mógł zadowolić każdego. Przypomnijmy, że starcie między nową i starą drużyną Duńczyka będzie miało miejsce już w 2. rundzie PGE Ekstraligi, 16 kwietnia na torze w Częstochowie.
- Pojawiła się taka opcja. Wydawała się ona dobra i to chyba był właściwy czas na to, aby spróbować czegoś nowego. Jestem pewny, że jest spore grono kibiców, którzy się ze mną nie zgadzają. Dodatkowo wiele rzeczy zostało powiedzianych w mediach przez różne osoby. Sam po prostu trzymałem się od tego z daleka. W końcu to jest już historią - zaznaczył.
Z nowym klubem od lat miał dobry kontakt
Przejście do Częstochowy ma dla tegorocznego stałego uczestnika cyklu Speedway Grand Prix również dodatkowe plusy. Nie jest bowiem tajemnicą, że od kilku lat polska baza Michelsena znajduje się w Rybniku, a zatem do nowego ośrodka ma bardzo blisko.
- Cieszyłem się z czterech lat startów w Lublinie i jestem ogromnie wdzięczny za wszystko, co oni dla mnie zrobili i za to, co udało mi się z tym klubem osiągnąć. Częstochowa jest z kolei blisko mojego domu. Mieszkam w Rybniku, a oba miasta dzieli od siebie około godzina jazdy samochodem. Miałem dobre relacje z tym klubem od 2015 lub 2016 roku i wielokrotnie trenowałem tam w przeszłości - podkreślił na koniec Mikkel Michelsen.
Czytaj także:
Zaskoczył kibiców wygrywając z Drabikiem. Trener będzie mu się przyglądał, ale jest jeden problem
Bartosz Smektała mówi o meczu z Cellfast Wilkami. "To nie jest żadne wytłumaczenie"