Pięć punktów w trzech startach to dorobek Krzysztofa Sadurskiego w spotkaniu Fogo Unii Leszno z Cellfast Wilkami Krosno. W teorii wydawało się, że to gospodarze powinni lepiej punktować na pozycjach juniorskich. Wskazywał na to m.in. wyścig młodzieżowy, który Byki wygrały 4:2. Później jednak Damian Ratajczak i Antoni Mencel nie byli w stanie urwać punktów ani swoim rówieśnikom, ani seniorom rywali.
Co innego Sadurski oraz Denis Zieliński. Uwagę przykuwała szczególnie postawa Sadurskiego, który choćby w biegu czwartym wykazał się walecznością. Najpierw poradził sobie na pierwszym okrążeniu z Antonim Mencelem, a później bronił się przed atakami Janusza Kołodzieja. Jeden z najlepszych zawodników ligi wyprzedził młodzieżowca Wilków dopiero na ostatnich metrach. Sadurski powiedział nam, jak wyglądał ten wyścig z jego perspektywy.
- Prędkość była podobna, ale to umiejętności i doświadczenie decydowały o wyniku tego biegu. Również obycie z tym torem było ważne. Co prawda jestem wychowankiem Unii Leszno, ale nie jeździłem na tym torze dwa lata. Janusz Kołodziej tymczasem potwierdził, że jest wybitnym zawodnikiem. Zabrakło mi pół koła, żeby utrzymać remis w tym wyścigu - przyznał Krzysztof Sadurski.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Nasi juniorzy są świadomi błędów i gotowi do pracy
20-latek po spotkaniu nie ukrywał, że jest dumny z postawy swojej drużyny. Krośnianie debiutowali w PGE Ekstralidze, ale mocno postawili się gospodarzom. Byli o krok od historycznego zwycięstwa.
- Pokazaliśmy, że jesteśmy mocną drużyną. Prawie każdy pojechał na swoim poziomie. Jest jeszcze trochę rzeczy do poprawy, ale mamy czas, żeby to wdrożyć. W tym spotkaniu zabrakło nam szczęścia. Defekt Andrzeja Lebiediewa po prostu pozbawił nas zwycięstwa - powiedział Sadurski.
Dla młodzieżowca Wilków mecz w Lesznie był w pewien sposób wyjątkowy. To właśnie w Unii uczył się żużlowego rzemiosła. Z bykiem na plastronie odjechał także kilka biegów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na Stadion im. Alfreda Smoczyka powrócił w lidze po raz pierwszy od czasu opuszczenia leszczyńskiego zespołu.
- Wychowałem się w Lesznie, ale przed meczem za bardzo o tym nie myślałem. Lekki stres pojawił się z tego powodu, że moja rodzina oraz wielu znajomych pojawiło się na stadionie. Ogółem jednak starałem się pochodzić do tego spotkania jak do każdego innego - zakończył Sadurski.
Czytaj także:
Damian Ratajczak nie pokonał żadnego seniora. "Boli mnie to"
Były zawodnik ocenia mecz z Włókniarzem. "Taki GKM nie awansuje do play-off"