O zabiegu wyciągnięcia śrub z nogi Thomsena informowaliśmy już wcześniej. Wtedy trener Stanisław Chomski zapewniał, że to nic poważnego. Później Duńczyk pojechał na mecz do Torunia, gdzie wypadł przyzwoicie, bo zdobył siedem punktów i dwa bonusy. Ostatecznie jego drużyna przegrała z For Nature Solutions KS Apatorem 43:47.
Wątpliwości w sprawie 29 - latka pojawiły się jednak po upadku w wyścigu siódmym. Wśród komentarzy gorzowskich kibiców można było znaleźć opinie, że wyglądał on nienaturalnie i że jeden z liderów gorzowskiego klubu robił wszystko, by jego noga nie odczuła kontaktu z torem. To z kolei miało prowadzić do wniosku, że wszystko może mieć związek z niedawno wykonanym zabiegiem.
Menedżer żużlowca Krzysztof Sudak zapewnia jednak, że taka teoria nie ma nic wspólnego z prawdą. - Osobiście nie zauważyłem w tym upadku nic nadzwyczajnego, ale to bez znaczenia. Zapewniam, że wszystkie obawy, które pojawiają się ostatnio w przypadku Andersa, są nieuzasadnione. Chcę wyraźnie podkreślić, że noga po upadku, który miał miejsce w sierpniu ubiegłego roku, jest w stu procentach zdrowa i sprawna. Ten zabieg, o którym się ostatnio mówiło, w żaden sposób nie zwiększa ryzyka kontuzji. To nieprawda - mówi nam Sudak.
- Wyciągnięcie śrub to była tylko kosmetyka i to w dodatku planowana. Wiedzieliśmy, że zrobimy to mniej więcej w tym czasie, by być gotowym na start ligi. Nie zostaliśmy zaskoczeni. To nie było tak, że jeden z lekarzy powiedział nam, że byłoby jednak lepiej, gdybyście wyjęli te śruby teraz, a nie trochę później. Anders wiedział o wszystkim od dawna. Dodam, że po takim kosmetycznym zabiegu potrzeba dwóch, trzech dni na dojście do stuprocentowej dyspozycji. Tak właśnie było w przypadku Andersa - podsumowuje menedżer Duńczyka.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Nasi juniorzy są świadomi błędów i gotowi do pracy
Zobacz także:
Arged Malesa pracuje nad transferem
Jamróg nadal bez pieniędzy z Wybrzeża