Żużel. Pierwszoligowcy zawstydzili ekstraligowców. Zadomowią się w elicie na dłużej?

WP SportoweFakty / Julia Podlewsa / Na zdjęciu: Oskar Fajfer
WP SportoweFakty / Julia Podlewsa / Na zdjęciu: Oskar Fajfer

1. kolejka sezonu 2023 pokazała, że kibice niepotrzebnie martwili się o dyspozycję zawodników, którzy trafili do elity z 1. Ligi. Ci jak równy z równym rywalizowali z tymi, którzy w PGE Ekstralidze jeżdżą od wielu lat.

Mowa tu o Andrzeju Lebiediewie, Grzegorzu Zengocie, Oskarze Fajferze i Vaclavie Miliku. Całą czwórkę łączy fakt, że jeszcze rok temu rywalizowali na poziomie 1. Ligi Żużlowej, a ich przenosiny do PGE Ekstraligi nie wszystkich przekonywały. 1. kolejka sezonu 2023 pokazała, że bez skrupułów mogą oni rywalizować ze znacznie wyżej notowanymi zawodnikami.

- Szczerze mówiąc, to nie spodziewałem się aż tak dobrych występów z ich strony. Miałem jednak nadzieję, że tak właśnie będzie. Wydawało mi się, że Andrzej Lebiediew to zawodnik z pogranicza pierwszej ligi i PGE Ekstraligi. Już wtedy było widać, że mamy do czynienia z facetem, który wie, po co w żużlu jest. Był przede wszystkim liderem mentalnym Wilków - mówi dla WP SportoweFakty Jacek Frątczak.

Zdaniem byłego menedżera klubów z Zielonej Góry i Torunia, Lebiediew to jeden z tych zawodników, który w następnych kolejkach mogą się prezentować jeszcze lepiej niż na inaugurację. A warto dodać, że Łotysz w spotkaniu z Fogo Unią prezentował się znacznie lepiej od choćby bardziej obytego w PGE Ekstralidze Krzysztofa Kasprzaka.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Leszno jest moim domem, oby na lata

- Szczęka mi opadła na ziemię, gdy oglądałem jazdę Lebiediewa w Lesznie. Gdyby nie defekt motocykla, to byłby najskuteczniejszych zawodnikiem Wilków. Mimo wszystko byłem pod wrażeniem jego prędkości i tego, na jakim spokoju rozgrywał wszystkie wyścigi. To było jak wejście smoka do PGE Ekstraligi. Mam wrażenie, że na torze w Krośnie Andrzej będzie jeszcze skuteczniejszy. Zaczynajmy się przyzwyczajać, że Łotysz staje się zawodnikiem ekstraligowym pełną gębą - dodaje.

Na głęboką wodę rzucony został Oskar Fajfer, który w pierwszym meczu po powrocie do PGE Ekstraligi musiał mierzyć się z ekipą For Nature Solutions KS Apatora Toruń na jej torze. 28-latek zdobył 9 punktów, po drodze pokonując tak uznanych zawodników, jak Patryk Dudek czy Paweł Przedpełski.

- Wielokrotnie mówiłem, że warto postawić na tego chłopaka. To jest zawodnik, który jeśli tylko będzie przygotowany sprzętowo, może być naprawdę solidnym ogniwem. Miałem okazję współpracować z nim w przeszłości i miałem same pozytywne odczucia. Nie dziwie się, że Stal Gorzów po niego sięgnęła - kontynuuje Frątczak.

Nasz rozmówca nie będzie zaskoczony, jeśli w następnych kolejkach wspomniani zawodnicy utrzymają dyspozycję z inauguracyjnych spotkań. Jest jednak jedna rzecz, która może być pewną przeszkodą.

- W następnych meczach może być im już trudniej. Na pewno będą większe oczekiwania w stosunku do nich. Największym rywalem zawodnika jest on sam z poprzedniej kolejki. Trafili w końcu na swój czas. Tutaj nie ma przypadku. To są dobrzy zawodnicy, którzy po prostu potrzebowali czasu, żeby odnaleźć się w PGE Ekstralidze. Często kierujemy się stereotypem nazwisk kojarzonych z elitą, a ostatnia kolejka pokazała, że można inaczej.

Zobacz także:
Michelsen staje w obronie Drabika
Weterani ośmieszyli młodszych

Źródło artykułu: WP SportoweFakty