Obiecywał złote góry, narobił długów. Szokujące informacje o Pawle K.

East News / Krzysztof Kaniewski/REPORTER / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: pożar (fot. K.Kaniewski), w kółku Paweł K. (fot. T.Kudala)
East News / Krzysztof Kaniewski/REPORTER / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: pożar (fot. K.Kaniewski), w kółku Paweł K. (fot. T.Kudala)

Pojawił się znikąd, ale szybko zyskał uznanie działaczy i zawodników. Paweł K. kreowany był na przyszłego szefa klubu z Wrocławia. Po tajemniczym pożarze nielegalnego wysypiska śmieci pozostały po nim tylko popiół i długi. Ostatnio znów o nim głośno.

- Chcemy walczyć o najwyższe cele sportowe - mówił Paweł K. pod koniec 2016 roku, gdy przedstawiał się jako wiceprezes WTS-u Wrocław, który startuje w PGE Ekstralidze jako Betard Sparta Wrocław. To on "witał" w stolicy Dolnego Śląska trenera Rafała Dobruckiego i nowych zawodników. Wieloletni szef i twórca potęgi wrocławskiego żużla Andrzej Rusko widział w nim kogoś, kto w przyszłości może przejąć po nim władzę w klubie.

Ale minęło ledwie kilkanaście miesięcy i ze strony internetowej Betard Sparty po cichu usunięto wzmiankę, że K. jest wiceprezesem klubu. Działo się to już po wielkim pożarze nielegalnego wysypiska śmieci przy ul. Szczecińskiej we Wrocławiu. To tam odpady gromadziła firma Eko-Dir, powiązana z K.

Wcześniej Eko-Dir za sprawą K. stał się jednym z głównych sponsorów wrocławskiego żużla, miał indywidualne umowy z zawodnikami. W roku 2017 firma została nawet partnerem tytularnym Włókniarza Częstochowa. - Firma zajmuje się recyklingiem, czyli wszystko co się da posegregować, przetworzyć. Żeby nie być gołosłownym, jest to nie gorszy zastrzyk gotówki niż ekstraligowa spółka. To jest kwota, która sporo zasili budżet klub - mówił wtedy Michał Świącik, prezes Włókniarza.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Szczepaniak, Lindgren i Zmora gośćmi Musiała

Zostały tylko długi

Z informacji WP SportoweFakty wynika, że Eko-Dir nie wypłacił obiecanych pieniędzy co najmniej pięciu zawodnikom Betard Sparty z tamtego okresu. W tym gronie znajduje się m.in. Tomasz Jędrzejak, który w 2018 roku popełnił samobójstwo. Wdowa po byłym mistrzu Polski do dziś nie odzyskała pieniędzy i nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała się zmienić.

- W moim przypadku jest to 25 tys. zł. Próbowałem je odzyskać, ale pojawił się problem i byłem odsyłany od jednego człowieka do drugiego. Nagle ci ludzie zapadli się pod ziemię - mówi nam kolejny z żużlowców, który woli pozostać anonimowy.

Wkrótce okazało się, że formalnie Eko-Dir zarejestrowany był na Daniela I., a Paweł K. był "tylko jego pracownikiem". Ten wątek poruszono w ostatnim materiale "Gazety Wyborczej" i "Superwizjera" TVN, gdzie pokazano sprawę pożaru nielegalnego wysypiska śmieci we Wrocławiu.

- Żartuje pan. Daniel jest właścicielem tego biznesu? To facet, który tu koparką po tych śmieciach jeździł. Ale czasem pojawiał się też gość w luksusowym mercedesie. Myślałem, że to on jest szefem tego w koparce, a nie odwrotnie - powiedział szef jednej z firm, która sąsiadowała ze spalonym wysypiskiem. Gościem od "luksusowego mercedesa" był oczywiście Paweł K.

Na K. sparzyła się też toruńska firma One Sport, organizator żużlowych mistrzostw Europy TAURON SEC i wówczas również turniejów parowych Speedway Best Pairs. Eko-Dir był sponsorem tytularnym jednej z ekip w SBP. Nie wywiązał się jednak z podpisanej umowy sponsorskiej. One Sport wygrał nawet proces sądowy z wrocławską firmą, ale pieniędzy nie odzyskał.

Wspomnienie o Eko-Dirze podnosi też ciśnienie działaczom z Częstochowy. Tam firma pozostawiła po sobie dług w wysokości 300 tys. zł. Postępowanie przeciwko K. prowadzi Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu. Oskarżyła ona byłego działacza i biznesmena m.in. o uporczywe łamanie praw pracowniczych, co ma związek z nielegalnym zatrudnianiem pracowników, a także o przechowywanie niebezpiecznych materiałów na jednym ze składowisk - nie dotyczy to jednak wysypiska przy ul. Szczecińskiej we Wrocławiu.

K. zasłynął też tym, że zadzwonił do redaktora naczelnego jednego z cenionych tytułów prasowych. Zaoferował mu kilkanaście tysięcy złotych i reklamę swojej firmy przez dwa lata w zamian za wyrzucenie dziennikarza, który tworzył krytyczne teksty na temat wrocławskiego klubu.

Próbowaliśmy się skontaktować z K., ale nie odebrał on naszych telefonów. Nie odpisał też na pozostawianą wiadomość.

Pożar wysypiska na Szczecińskiej

- Odzyskujemy surowce wtórne - mówił K. przy okazji podpisywania umowy sponsorskiej z Włókniarzem, a niektórzy dziwili się, dlaczego firma z Wrocławia zdecydowała się na wspieranie klubu z innego regionu Polski. Tyle że już w tym czasie władze Wrocławia miały Eko-Dir na celowniku. Na przełomie 2017 i 2018 roku urzędnicy kilkukrotnie wizytowali składowisko.

Pod koniec 2017 roku wydano nawet decyzję nakazującą likwidację wysypiska i oczyszczenie terenu. Właściciele Eko-Diru tego nie zrobili. Później identyczną decyzję podjęła Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska.

Eko-Dir za niezastosowanie się do decyzji WIOŚ otrzymał 100 tys. zł kary, grzywną w wysokości 500 zł ukarano też biznesmena. Oficjalnie za to, że nie informował Inspekcji o "zakresie wykonania zarządzenia pokontrolnego". Później doszła kolejna kara - 2 tys. zł za inne składowisko odpadów, a także 10 tys. zł od wrocławskiego magistratu - ponownie za nielegalne wysypisko.

Aż w końcu nadszedł 16 grudnia 2018 roku. W godzinach popołudniowych składowisko przy ul. Szczecińskiej "przypadkiem" zajęło się ogniem. Prokuratura uznała, że było to celowe podpalenie. Z pożarem walczyło 37 jednostek straży pożarnej. Dwie osoby zostały ranne. W słupie dymu roiło się od niebezpiecznych związków - były to m.in. chlorowodór, cyjanowodór, fosgen, tlenki siarki, tlenek węgla, dwutlenek węgla, fosforowodór i formaldehyd.

Bezczynność prokuratury

Wysypisko śmieci przy ul. Szczecińskiej magistrat wziął na celownik jeszcze za prezydentury Rafała Dutkiewicza. Do pożaru doszło jednak już za rządów Jacka Sutryka - ten objął władzę w mieście w listopadzie 2018 roku. Jak na ironię, Sutryk jest wielkim fanem żużla, regularnie pojawia się na Stadionie Olimpijskim, gdzie w strefie VIP brylował też Paweł K.

Magistrat robił jednak wszystko, aby doprowadzić do końca działalności wysypiska na Szczecińskiej. Do prokuratury złożono zawiadomienie o niebezpiecznych odpadach na składowisku. Ta jednak umorzyła śledztwo. Zatrudniony przez nią ekspert orzekł, że materiały gromadzone przez Eko-Dir nie stanowią zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi.

- Struktury państwa są nieskuteczne - grzmiał Sutryk już po pożarze wysypiska i zwracał uwagę na to, że prokuratura nic nie zrobiła z nielegalnymi odpadami na Szczecińskiej.

Sprawę pożaru również badała prokuratura. Za podejrzanego uznano osobę, która "była faktycznie odpowiedzialna za prowadzenie podmiotu gospodarczego zajmującego się składowaniem na tym terenie różnego rodzaju odpadów". Czy mowa o Danielu I., a może o Pawle K.? Tego śledczy ujawnić nie chcieli. Sprawę ostatecznie jednak umorzono z powodu niewykrycia sprawców.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Znamy składy na mecz Polska - Australia w Rybniku
Najlepszy polski sędzia pomijany od dwóch kolejek. Co się dzieje?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty