[b]
PLUSY według Jarosława Galewskiego[/b]
Anders Thomsen za wejście w buty Bartosza Zmarzlika
Tym razem Duńczyk zdobył na torze w Częstochowie 16 punktów, a jego efektowne akcje na dystansie momentami zapierały dech w piersiach. Jazda 29-latka do złudzenia przypominała to, co jeszcze niedawno w barwach gorzowskiego klubu robił trzykrotny mistrz świata. Swoją drogą kolejny znakomity występ Thomsena pod Jasną Górą powinien dać władzom Tauron Włókniarza do myślenia. Żużlowiec ebut.pl Stali na częstochowskim owalu czuje się jak ryba w wodzie. To na nim w wielkim stylu zadebiutował w PGE Ekstralidze, zdobywając 13 punktów i dwa bonusy. Wydaje się, że Thomsen już dawno powinien znaleźć się na szczycie listy życzeń częstochowskiego klubu. Pod względem sportowym byłby to idealny ruch, a przy okazji zapewne wpłynąłby pozytywnie na atmosferę w zespole.
Janusz Kołodziej za komplet punktów w Grudziądzu
Jeśli lider Fogo Unii jeździ tak na torze, którego nienawidzi, to aż strach pomyśleć, co będzie wyprawiać na dystansie podczas kolejnych meczów. W Grudziądzu lider leszczyńskiej ekipy robił, co chciał. Bez większych problemów rozstawiał po kątach Nickiego Pedersena, którego jazdą zachwycaliśmy się po pierwszej kolejce. Jego postawa pomogła w zwycięstwie, które może mieć ogromne znaczenie dla układu tabeli.
Arged Malesa za szybką reakcję w obliczu kryzysu
Po meczu w Gdańsku ostrowianie nie mieli punktów i byli rozbici, bo stracili aż trzech zawodników. Wielu kibiców obawiało się, że drużyna Mariusza Staszewskiego za chwilę będzie bić się o utrzymanie. Tymczasem może się okazać, że plaga kontuzji będzie dla klubu błogosławieństwem. Gdyby nie było tylu urazów, zapewne nie byłoby też transferu Francisa Gustsa, który poprowadził zespół do wygranej na trudnym terenie w Landshut. W efekcie ostrowianie mają już na koncie dwie wygrane, a po powrocie do pełni sił Tobiasza Musielaka i Victora Palovaary będą jeszcze silniejsi. Kto wie, czy to właśnie oni nie pokrzyżują szyków głównym faworytom do awansu.
ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"
MINUSY według Mateusza Puki
Włókniarz Częstochowa
Nagranie z odprawy podczas piątkowego meczu w Częstochowie potwierdziło to, czego obawiano się przed sezonem. We Włókniarzu nie ma jednego dowódcy, a najlepsi zawodnicy zamiast się wspierać, toczą ze sobą wojnę. Ich awanturze podczas meczu ze Stalą Gorzów bezradnie przyglądali się prezes Michał Świącik i trener Lech Kędziora, a także inni zawodnicy. Doszło do tego, że najrozsądniejszym żużlowcem w zespole, który dba o atmosferę został w piątek... Maksym Drabik. To jednak pokazuje jak poważny jest problem Włókniarza. Obecnie klub udaje, że go nie ma, a prezes klubu nie chce odpowiadać na pytania dziennikarzy. Poza zasięgiem jest także trener Kędziora.
Problemu nie można lekceważyć, bo fatalna atmosfera już przekłada się na wyniki. Strata 10-punktowej zaliczki w zaledwie trzech biegach, to może być dopiero początek problemów. Teraz pytanie, czy w Częstochowie jest jeszcze ktoś, kto będzie w stanie ułożyć ten zespół i zapobiec podobnym akcjom w kolejnych meczach. Przecież stresujących sytuacji w tym roku nie będzie brakowało. Na razie Włókniarz nie wygląda jak kandydat do walki o medale. Przykład tej ekipy udowadnia, że w żużlu nie wystarczy podpisać gigantycznych kontraktów, by walczyć o najwyższe miejsca.
Grand Prix Grudziądza, czyli jak prześmiewczo swój piątkowy trening nazywają sami zawodnicy GKM, najlepiej pokazuje w jakiej sytuacji znajduje się obecnie ten klub. Nadmiar żużlowców okazał się gigantycznym problemem, który wpłynął nie tylko na meczową dyspozycję Mateusza Szczepaniaka i Norberta Krakowiaka, ale wyraźnie także na innych zawodników. Władze grudziądzkiego klubu muszą jak najszybciej podjąć decyzję o wypożyczeniu przynajmniej jednego z ambitnych rezerwowych i rozpocząć układanie atmosfery w drużynie od nowa.
Muszą zrobić to nawet, jeśli taki ruch spowoduje stratę kilkuset tysięcy złotych, które wydano w okresie transferowym. Widać bowiem, że nikt nie wie, jak w inny sposób rozstrzygnąć walkę o miejsce w składzie. Zaraz może się bowiem okazać, że walczą nie tylko Szczepaniak i Krakowiak, ale także Tarasienko, czy Fricke.
Czasu jest niewiele, bo możliwe, że tegoroczny los drużyny rozstrzygnie się już w najbliższą niedzielę w Krośnie. Po ewentualnej porażce GKM spadnie na ostatnie miejsce w tabeli, a w perspektywie będzie miał sześć spotkań z samymi kandydatami do medali. Dyskusja o spadku może jeszcze mocniej sparaliżować zawodników i sprawić, że marzenia o play-off prysną zaledwie po miesiącu od rozpoczęcia rozgrywek.
W Rybniku w końcu znalazły się jednakowe kevlary dla większości zawodników, ale wciąż nie znalazła się ich forma. Dodatkowo prezes Krzysztof Mrozek powinien już zastanowić się nad dymisją nieoficjalnego menedżera zespołu... Krzysztofa Mrozka. W parku maszyn panuje permanentny chaos, a prezes wziął na swoje barki chyba więcej niż potrafi znieść. Doszło do tego, że w Bydgoszczy kierownik drużyny ROW-u "zapomniał" zgłosić zmiany Mateja Zagara. Zgodnie z regulaminem Słoweniec mógł wziąć udział w biegu, ale przedstawiciele GKSŻ już zapowiadają, że kierownik odpowiedzialny za niedopatrzenie będzie musiał ponieść konsekwencje. Niecodzienny błąd pokazuje jak duża jest skala niedociągnięć w rybnickim zespole.
Winda kopalniana porusza się z prędkością nawet 20 m/s, a w podobnym tempie rybniczanie z kandydatów do awansu, stają się ligowym przeciętniakiem, który co kolejkę dostarcza powodów do żartów kibicom w całym kraju.
Polak był tak niezadowolony z braku powołania na inaugurację rozgrywek, że w ostatnim czasie rozglądał się za nowym klubem i podpytywał innych działaczy o możliwość zatrudnienia. Gdy okazało się, że chętnych na jego usługi nie ma, zawodnik pokornie skupił się na przygotowaniach do kolejnego meczu PSŻ. Spotkanie przeciwko Orłowi Łódź potwierdziło jednak, że to trener Tomasz Bajerski miał rację, a zawodnik jest w fatalnej dyspozycji. W trzech startach na własnym torze nie był w stanie zdobyć choćby punktu.
28-latek za chwilę może mieć jeszcze większe problemy, bo jego słaba forma może skłonić władze klubu do zakontraktowania Adriana Miedzińskiego. Wtedy szanse na regularne występy będą jeszcze mniejsze.
Zobacz także:
Janusz Kołodziej żużla czarodziej
Kłótnia zawodników Włókniarza!