Doprawdy imponujące jest to, jak pewnie, zdecydowanie i przede wszystkim skutecznie rozpoczyna rokrocznie rozgrywki PGE Ekstraligi Janusz Kołodziej. Po zawodniku Fogo Unii Leszno zupełnie nie widać zimowej przerwy, w przeciwieństwie do niektórych innych czołowych zawodników. Kołodziej wsiada na motocykl i jedzie jak zaprogramowany na zwycięstwa. To bezsprzeczny bohater minionego weekendu i leszczyńskich Byków.
Unia do Grudziądza jechała powalczyć, ale nie była stawiana w roli zdecydowanego faworyta do zwycięstwa. Wydawało się, że więcej atutów po swojej stronie ma ZOOleszcz GKM. Tymczasem okazało się, że niezła postawa Byków we Wrocławiu (porażka 38:52) nie była podyktowana przypadkiem czy formą dnia. W Lesznie mają prawdziwą drużynę, na czele której stoi niekwestionowany lider i kapitan.
Janusz Kołodziej przyzwyczaił już do bycia ostoją leszczyńskiego zespołu. W tym roku, kiedy to Fogo Unię typuje się w dolnych rejonach tabeli, a dla niektórych ekipa ta miała mieć nawet problem z utrzymaniem w elicie, jego wyśmienita dyspozycja jest wyjątkowo cenna. Kołodziej nie zawodzi oczekiwań i robi to w naprawdę wybitnym stylu.
ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"
Nie da się bowiem przejść obojętnie wobec takiej jazdy na grudziądzkim owalu, na którym trzykrotnie przywiózł on za sobą Nickiego Pedersena. Duńczyk pewnie miał dosyć, gdy widział, jak Kołodziej nabiera prędkości, przedłuża sobie prostą i przemyka obok niego. Zawodnik gości był tak szybki, że nawet skuteczna w pierwszym meczu GKM-u z Włókniarzem defensywna jazda Pedersena nie była w stanie powstrzymać lidera Unii.
W czym tkwi tajemnica sukcesu Janusza Kołodzieja? Zawodnik zdradził, że bardzo dużo zawdzięcza swojemu tunerowi, Ashley'owi Holloway'owi. - Mam bardzo szybki sprzęt. Trafiliśmy z przełożeniami i dobrze odczytuję warunki torowe w tym sezonie - tłumaczył w pomeczowej mixed zonie na antenie Canal+ Sport 5 (więcej tutaj ->>).
Mecz w Grudziądzu okazał się jednak mieć słodko-gorzki smak dla Fogo Unii. Z jednej strony towarzyszyła radość z wygranej i bezbłędnego występu Janusza Kołodzieja, ale z drugiej pojawiła się troska o zdrowie Chrisa Holdera. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że niestety przerwa Australijczyka może potrwać nawet od 8 do 10 tygodni, a jego absencja to duży cios dla Byków (zobacz szczegóły ->>). Ci będą więc teraz potrzebować jeszcze bardziej swojego kapitana, najlepiej w takiej formie jak przy Hallera 4 w niedzielę.