Rok temu uciekał z okupowanej Ukrainy. 16-latek przyćmił gwiazdy polskiej ligi

Gdy na Ukrainie wybuchła wojna, rodzina Nazara Parnickiego nie zastanawiała się długo i zdecydowała się na przyjazd do Polski. Pomocną dłoń w kierunku 16-letniego żużlowca wyciągnęli wówczas działacze Unii Leszno. Teraz polski klub zbiera tego plony.

Szymon Michalski
Szymon Michalski
Nazar Parnicki (pierwszy z prawej) wraz z rodziną i prezesem Unii Leszno, Piotrem Rusieckim Materiały prasowe / Nazar Parnicki (pierwszy z prawej) wraz z rodziną i prezesem Unii Leszno, Piotrem Rusieckim
Jeszcze na początku zeszłego roku Nazar Parnicki był postacią anonimową w polskim żużlu. Choć mówiło się o nim, że może być nadzieją ukraińskiego żużla, to jednak nadal chodziło o zawodnika, który nie był znany szerszej publiczności, i który startował wyłącznie w swoim kraju. Historia pokazuje, że chcąc cokolwiek osiągnąć w światowym speedwayu, zawodnicy jak najszybciej powinni zdecydować się na starty w Polsce, gdzie toczą się rozgrywki najlepszej żużlowej ligi świata - PGE Ekstraligi.

Tak też było w przypadku nastolatka z Ukrainy. Historia Parnickiego pokazuje, że dzięki pomocy z Polski nie tylko udało mu się uniknąć fatalnych skutków wojny, ale także rozwinąć swoją żużlową karierę. Kilka dni po ataku Rosji 16-latek razem z rodziną zdecydowali się na wyjazd z kraju. Dziś jego nowym domem jest Leszno.

- Trzeba sobie powiedzieć, że z całej wojny w Ukrainie plusem jest to, że dzięki temu Nazar trafił do Leszna. Klub na czele z Piotrem Rusieckim wyciągnęli pomocną dłoń, za co bardzo dziękujemy. Jakby Nazar został w Równem, to nic by z tego nie było. Można zatem mówić o szczęściu w nieszczęściu - mówi dla WP SportoweFakty Siergiej Gołownia, działacz żużlowego klubu Ukraina Równe.

Wygrał na sprzęcie z gabloty

Co oczywiste, Parnicki przyjechał do Polski bez całego zaplecza sprzętowego. Ukrainiec otrzymał jednak opiekę od najbardziej utytułowanego polskiego klubu żużlowego w historii - Unii Leszno. Pod koniec sezonu 2022 wziął udział w zawodach w Gdańsku, które zakończyły się jego zwycięstwem. Zawodnikowi sztuka ta udała się, mimo że startował na motocyklu, który do tamtego czasu służył jednemu ze sponsorów jako... ozdoba i stał w firmowej gablocie. Wydawało się, że Ukrainiec przynajmniej w teorii nie powinien mieć żadnych szans z rówieśnikami z Polski, którzy byli wyposażeni w zdecydowanie wyższej jakości sprzęt.

ZOBACZ WIDEO: Miał być następcą Zmarzlika. Były prezes o zjeździe formy juniora. "Do tego się nie przyzna"

- Nazar całe swoje życie spędził w motosporcie, a wywodzi się z motocrossu. Pierwsze szlify na żużlu zbierał w Równem. Dobrze startuje, tak samo jak prowadzi motocykl. Dobrze, że rozwija się tak szybko. Chciałbym podziękować klubowi z Leszna za to, jak zaopiekowali się Nazarem. Sam ojciec Nazara nie dałby sobie ze wszystkim rady - dodaje Gołownia.

To tylko pokazało, że nie bez przyczyny o Parnickim mówiło się jako o talencie. Przedstawiciele Unii Leszno wielokrotnie mówili, że po młodego zawodnika zgłaszało się kilka chętnych polskich klubów na wypożyczenie. Ci mimo tego pozostawali nieugięci i konsekwentnie odrzucali wszelkie oferty. Unia wyposażyła nastolatka nie tylko w sprzęt żużlowy i wszystkie akcesoria, ale także w doświadczonego mentora. To miało pomóc mu w staniu się jeszcze lepszym zawodnikiem.

Trudno było przypuszczać, by sztab szkoleniowy Fogo Unii Leszno od początku postawił na Parnickiego w meczach PGE Ekstraligi. Pierwotne założenia działaczy były takie, by nastolatek spokojnie rozwijał się startując przede wszystkim w zawodach młodzieżowych. Nikt w klubie nawet nie myślał o tym, by nakładać na Ukraińca jakąkolwiek presję związaną ze zdobywaniem punktów w najlepszej żużlowej lidze świata. Przebąkiwało się nawet, że wraz z biegiem sezonu Parnicki zostanie wypożyczony do niższej klasy rozgrywkowej, żeby tam nabierał niezbędnego doświadczenia.

Kontuzja mistrza świata

23 kwietnia podczas spotkania ligowego w Grudziądzu Unia Leszno straciła jednego z liderów, Chrisa Holdera. Australijczyk, nie ze swojej winy, zanotował bardzo groźny upadek, który okazał się fatalny w skutkach. U indywidualnego mistrz świata z 2012 roku stwierdzono pęknięcie kręgu szyjnego C5, co oznaczało, że czeka go przerwa w startach (8-10 tygodni). Działacze klubu z Leszna stanęli przed dylematem, jak zastąpić kontuzjowanego zawodnika. Opcje były dwie: zdecydować się na transfer któregoś z dostępnych na rynku zawodników, lub zaufać któremuś ze swoich młodych żużlowców. Wybrano to drugie.

Tym samym w piątek, w meczu z For Nature Solutions KS Apatorem Toruń, szansę otrzymał 16-letni Nazar Parnicki. Nikt nie oczekiwał od niego jakiegokolwiek punktu zdobytego w tym spotkaniu. Celem na te zawody miało być zebranie cennego doświadczenia i podpatrywanie najlepszych zawodników w warunkach meczowych. Chyba nikt nie przewidział tego, co zaprezentuje nastolatek z Ukrainy. Co prawda zaczęło się od czwartego miejsca w pierwszym biegu, jednak to, co Parnicki pokazywał w kolejnych startach, zasługuje na ogromne słowa uznania.

Ukrainiec bez skrupułów rozstawiał na leszczyńskim torze zdecydowanie bardziej doświadczonych i przede wszystkim bardziej utytułowanych zawodników. 16-latek przy swoim nazwisku zapisał dwa indywidualne zwycięstwa i to z nie byle kim. Plecy Parnickiego oglądał m.in. Robert Lambert, piąty zawodnik zeszłorocznych indywidualnych mistrzostw świata i Paweł Przedpełski, były uczestnik mistrzostw świata. Ostatecznie spotkanie zakończył z dorobkiem sześciu punktów. Nie ma się co dziwić, że to właśnie Ukrainiec był bohaterem Unii Leszno. Bez jego punktów o pokonanie Apatora Toruń byłoby trudno.

- Mieliśmy nadzieję, że może tak pojechać, choć nie spodziewaliśmy się, że zdobędzie aż dwie "trójki". Wszyscy jesteśmy zszokowani, ale też zadowoleni. Po pierwszym biegu wydawało się, że będzie potrzebował jeszcze się rozjeździć. Dostał silniki Janusza Kołodzieja, a do pomocy miał mechaników Chrisa Holdera. Widać, że to od razu inny poziom. Warto dawać mu szansę, bo jak zawodnik nie jeździ, to nic dobrego z tego nie będzie. Trudno jest wejść w odpowiedni rytm - podkreśla nasz rozmówca.

Kontuzja Holdera pozwala Parnickiemu na dłużej zagrzać miejsce w podstawowym składzie Fogo Unii. W klubie z Leszna nikt też nie myśli już o transferach z zewnątrz. To pozwoli nastoletniemu Ukraińcowi startować w każdym meczu PGE Ekstraligi. Do tego dojdą zawody juniorskie. Jazdy będzie zatem naprawdę sporo, jednak jak mówi Gołownia, wyjdzie to na dobre.

- Niech teraz spokojnie się rozwija. Teraz będzie startował nie tylko w U24 Ekstralidze, ale też w PGE Ekstralidze. To będzie dla niego bardzo ważne, że będzie dużo jeździł. Dzięki temu nabierze doświadczenia. Jestem pewny, że to zaprocentuje. To bardzo skromny chłopak, ale z talentem. Występ w Lesznie dodał Nazarowi skrzydeł. Będę za niego trzymał kciuki, bo chłopak ma naprawdę papiery na świetnego zawodnika - zakończył Sergiej Gołowania.

Szymon Michalski, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Nie tylko Thomsen jeździ na tych silnikach
Ten zawodnik odejdzie z GKM-u!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×