Dla ebebe PSŻ-u Poznań niedzielna potyczka z ROW-em Rybnik nie należała do najłatwiejszych. Wystarczy tylko wspomnieć, że klub ze stolicy Wielkopolski na prowadzenie wyszedł dopiero po ostatnim biegu. To właśnie w nim podwójne zwycięstwo odnieśli Aleksandr Łoktajew oraz Jonas Seifert-Salk, dzięki czemu Skorpiony wygrały 46:44.
Ta sama para zresztą przywiozła 5:1 także w 14. gonitwie. Poznaniacy po 13 wyścigach przegrywali 36:42, co poskutkowało podwójną zmianą taktyczną w kolejnym biegu. Decyzja Tomasza Bajerskiego okazała się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Co ciekawe, Ukrainiec nie miał w ogóle pojęcia, jaki był rezultat meczu. - Powiem otwarcie, ja dopiero zobaczyłem wynik przed 15. wyścigiem - przyznał po meczu.
29-latek w tym sezonie 1. Ligi Żużlowej wystąpił zaledwie raz, w wygranym spotkaniu inauguracyjnym przeciwko Trans MF Landshut Devils. W nim także spisał się przyzwoicie, ponieważ zdobył dziewięć "oczek". Później jednakże pojawiły się pewne problemy zdrowotne, które spowodowały, że Łoktajew nie pojawiał się na torze przez blisko miesiąc.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Apatora bije się w pierś i mówi o presji na Sawinie. "Nie wiem o co chodzi"
- W przerwie zajmowałem się sobą, swoim przygotowaniem do całego sezonu. Miałem potrzebę w tym i jak widać, to przyniosło efekty. W inny sposób i w innym stylu nie zamierzałem wrócić. Potrzebowałem jeszcze parę dni, żeby czuć się pewnie na sto procent i dzisiejszy wynik pokazał, że wszystko zagrało tak, jak było zaplanowane - powiedział sam zainteresowany.
Po wspomnianej wcześniej potyczce z niemiecką ekipą urodzony w Bałakowie żużlowiec otwarcie mówił, że ma jeszcze pewne problemy sprzętowe i cały czas testuje różne silniki, aby jak najlepiej przygotować się do kolejnych meczów. Drobne problemy sprawiał także tor na Golęcinie, który w przerwie zimowej przeszedł mocną przemianę. Jak w tym momencie wygląda sytuacja byłego brązowego medalisty DMŚJ?
- Z motocyklem idzie mi coraz lepiej. Ten tor będzie się zmieniał i za każdym razem będzie inny. Nie ma szans, żeby był powtarzalny, bo jest bardzo specyficzna nawierzchnia, która się zmienia w trakcie jazdy cały czas i na to nie mamy wpływu, to jest naturalne. Muszę jeszcze poćwiczyć linie ataku i jak wszystko będzie się zachowywało na twardszym i przyczepniejszym torze - odpowiedział.
Tor w Poznaniu po obfitych opadach deszczu w sobotę był w nie najlepszym stanie, ale ostatecznie udało się go doprowadzić do takiego, który spełniał wymagania regulaminowe. Mimo wszystko w trakcie meczu kibice nie byli świadkami wielu mijanek. - Krawężnik jest bardzo szybki, więc trzeba bardzo dobrze rozgrywać start i pierwszy łuk. Myślę, że dojdziemy do odpowiedniego przygotowania toru i będzie coraz ciekawiej oraz coraz lepiej będzie nam się pracowało - dodał.
Największy problem mieli żużlowcy na wejściu w drugi łuk oraz na jego szczycie. Tam tak naprawdę w każdej przerwie trwały pewne prace, aby poradzić sobie z koleinami, które się tworzyły. - Jeden ten problem mijał, drugi wjeżdżał w niego specjalnie, żeby nabrać prędkości i każdy w różny sposób to robi - zakończył Aleksandr Łoktajew.
Czytaj także:
- Żużel. Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"
- Żużel. Mistrz Polski wrócił na odpowiednie tory. Strzelby z Leszna nie dojechały na mecz