Orlen FIM SGP Grand Prix of Poland - Warsaw był siódmym turniejem w historii Speedway Grand Prix na PGE Narodowym w Warszawie. Po raz piąty na podium ujrzeliśmy Fredrika Lindgrena, który jest zdecydowanym numerem jeden ścigania na czasowym torze w stolicy.
- Piękny rekord! (uśmiech). Po raz kolejny przyjeżdżam do Warszawy i radzę sobie bardzo dobrze. Te ustawienia, których używałem, to wynikały z wiedzy, jaką tutaj nabyłem. To wszystko poskutkowało - powiedział po zawodach w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz.
W sobotni wieczór Lindgren w finałowym wyścigu pokonał Jacka Holdera i Bartosza Zmarzlika. Nic dziwnego, że z ust Szweda nie schodził uśmiech.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Kubera, Dobrucki, Murawski i Gajewski gośćmi Musiała
- Jestem bardzo szczęśliwy i wzruszony, bo zobaczyłem po raz pierwszy swoją córeczkę, której nie widziałem od dłuższego czasu, więc będziemy świętować w komplecie. To jest dla mnie ważny moment i jestem ogromnie szczęśliwy, że udało mi się to wygrać - skomentował swój występ.
Szwed przyznał, że to były bardzo trudne zawody. Może też mówić o ogromnym szczęściu, bo sytuacja z pierwszego półfinału (zobacz TUTAJ) mogła sprawić, że nie byłoby go w finale. W pierwszej odsłonie finałowej batalii też nie zmierzał po wygraną, ale doszło do incydentu pomiędzy Zmarzlikiem i Doyle'em.
- Z pierwszego podejścia do finału nie byłem niezadowolony, ale wiedziałem, że w powtórce muszę się bardziej skupić na momencie startowym - dodał na antenie Eurosportu.
Radość w sobotni wieczór towarzyszyła całemu teamowi. W boksie żużlowca pojawiła się również jego małżonka Carolina Jonasdotter. - To bardzo ważny moment dla mnie, bo w końcu widzę męża szczęśliwego i w pełni zdrowego. Ostatnie lata nie były dla niego najlepsze, ale w ten wieczór liczy się tylko radość - powiedziała partnerka Fredrika Lindgrena.
Czytaj także:
Kolejne zera mogłyby powiększać jego frustrację. "Chcemy obudzić w nim wilka"
To ich inwestycja w przyszłość. Menadżer o roli 16-latka w składzie Wilków