Polak skorzystał na nieszczęściu rodaka i zrobił furorę

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Bartłomiej Kowalski

Bartłomiej Kowalski kilka godzin przed startem Orlen FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw dowiedział się, że wystartuje na PGE Narodowym. Szansę wykorzystał. Wygrał siódmy wyścig i był to pierwszy triumf Polaka w tych zawodach.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartłomiej Kowalski debiutancką rundę Grand Prix zakończył na trzynastym miejscu z dorobkiem czterech punktów. 21-letni żużlowiec, na co dzień reprezentujący Betard Spartę Wrocław zrobił furorę w wyścigu siódmym, który niespodziewanie wygrał. 45 tysięcy kibiców na PGE Narodowym oszalało z radości, bo był to pierwszy triumf Polaka podczas sobotniego turnieju, który nie rozpoczął się dobrze dla reprezentantów gospodarzy.

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział ci, że wygrasz wyścig podczas Grand Prix na PGE Narodowym, uwierzyłbyś?

Bartłomiej Kowalski (reprezentant Polski, Betard Sparta Wrocław): Absolutnie nie. Dla mnie to jest szok. Wygranie wyścigu w Grand Prix jest naprawdę czymś fantastycznym. Spełniło się marzenie z dzieciństwa. W sumie nawet spełniłem dwa marzenia jednego wieczora. Wystartować w Grand Prix i wygrać wyścig. Pozostało trzecie.

Jakie?

Wygrać całe zawody Grand Prix. Poczułem smak tego cyklu i wiem, do czego mogę dążyć w przyszłości.

Wygrałeś z pola D, które akurat w tej fazie zawodów było najlepsze. W niczym to jednak nie umniejsza twojego sukcesu. Jak wyglądał ten zwycięski wyścig z twojej perspektywy?

Czwarte pole faktycznie może było trochę lepsze od pozostałych, ale cieszę się, że wykorzystałem i nie zepsułem tej szansy. Przed biegiem miałem ustalony plan na pierwszy wiraż, który wypalił. Później trzeba było wytrzymać w głowie ciśnienie, żeby te cztery kółka objechać na prowadzeniu. Cieszę się, że to wypaliło.

ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka

Jaki to był plan na rozegranie pierwszego wirażu?

Podstawa to było dobre wyjście ze startu i złapanie się po szerokiej, a następnie pojechanie do środka toru. Później trzymałem się już jednej linii. Czułem, że motocykl ciągnie, a ja jadę optymalną ścieżką. Nie powiem, że nie słyszałem za mną dwóch Duńczyków za sobą, ale cieszę się, ze dojechałem do mety na prowadzeniu.

Atmosfera na PGE Narodowym jest wyjątkowa. Kiedy zawodnik wyjeżdża najpierw do prezentacji, a później wchodzi na to podium w centralnym punkcie stadionu, to nogi się uginają?

Zdecydowanie tak. Kiedy widzi się tyle tysięcy ludzie na trybunach, całą otoczkę, która towarzyszy zawodom Grand Prix, to jest coś pięknego.

Podszedłeś z marszu do tych zawodów, bo chyba nawet nie miałeś czasu o tym myśleć. Kiedy dowiedziałeś się, że pojedziesz w miejsce kontuzjowanego Dominika Kubery?

Pierwsze sygnały były w piątek wieczorem, a na sto procent w sobotę rano. Miałem mało czasu, co może było plusem. Nie miałem, kiedy o tym myśleć. Od rana czułem jednak lekki stres. Trzeba jednak przypomnieć, że w przykrych okolicznościach udało mi się zadebiutować w cyklu Grand Prix.

Pech jednego zawodnika, stał się szansą dla drugiego…

Dokładnie tak. Nieszczęście Dominika Kubery sprawiło, że dostałem szansę. Trzymam mocno kciuki za Dominika, żeby szybko się leczył i wracał na tor. W sobotni wieczór brakowało go w parku maszyn i na torze.

Jak ci się jeździło na torze czasowym? Nie masz przecież częstych okazji do ścigania się na nawierzchni układanej pod kątem konkretnych zawodów. Jest duża różnica w porównaniu ze stałymi torami?

Jest i to zdecydowana. Zarówno pod względem geometrii toru jak i jego nawierzchni. Miałem drugi raz okazję ścigać się na tym torze. Dużo różni się od jazdy na zwykłych torach.

Na czym polega ta różnica?

Zacznijmy od dopasowania motocykla. Ten tor jest bardzo krótki. Nawierzchnia jest inna. Tor jest niby twardy, ale on się cały czas otwiera. Spod kół sypie się cały czas duża szpryca. Geometra i dopasowanie sprzętu to są podstawowe różnice. Najważniejsza różnica jest taka, że tor bardzo szybko się zmienia w trakcie zawodów. W jednym biegu może być przyczepniej, a w kolejnym jest twardo. Zależy wszystko od tego, ile wody jest lane w trakcie kosmetyki.

Uzyskiwaliście bardzo zróżnicowane czasy. W pierwszym biegu ponad 58 sekund, a kilka wyścigów później cztery sekundy szybsze. To nie jest normalne na torach naturalnych. Tym też charakteryzują się tory czasowe?

Tak. To właśnie pokazuje, jak to się szybko zmienia. Obserwowałem równanie toru. Sprzęt do toru też jest poziom wyżej niż ten, który używany jest na co dzień na stałych torach.

Jedziesz na razie najlepszy sezon w twojej karierze. To może być przełomowy rok dla ciebie?

Mam taką nadzieję. Podszedłem do tego sezonu, że albo w lewo albo w prawo. Na razie idzie wszystko zgodnie z planem. Chciałby utrzymać tę dyspozycję do końca, żeby to mi otworzyło pewne drzwi na przyszłość. Mam świadomość, że jadę ostatni rok juniora, a chciałbym utrzymać się na kolejne sezony w PGE Ekstralidze i cały czas się rozwijać, a nie musieć robić kroku w tył.

Rozmawiał: Maciej Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Zmarzlik przegrał o milimetry
Zmarzlik na podium na PGE Narodowym. Drugi triumf Lindgrena

Źródło artykułu: WP SportoweFakty