Historia Grand Prix Czech sięga 1997 roku. Od tamtej pory jednorazowe "dzikie karty" otrzymywali zarówno juniorzy, jak i mistrzowie kraju, ale również i obcokrajowcy. Rzadko kiedy zdarzało się, by gospodarz miał tak duży problem z wyborem zawodnika, który wystartuje w plastronie z numerem 16.
Kiedy czas upłynął, Pavel Ondrasik w rozmowie z magazynem SpeedwayA-Z.cz przyznał, że poproszono FIM o przedłużenie terminu zgłoszenia "dzikiej karty" o kilka dni, by zobaczyć obu zawodników w bezpośredniej akcji w Extralidze.
Ostatecznie wybór padł na Vaclava Milika, który w poprzednich dwóch sezonach sam zrezygnował z tych występów, bowiem nie czuł się na siłach, by podjąć skuteczną walkę. W tym roku od początku zapowiadał chęć podjęcia rękawicy.
- Pokazał nam, że jego forma w tym roku jest świetna. We wszystkich imprezach, w których brał udział, był po prostu doskonały. Przekonał nas tym, że jest lepszy niż ktokolwiek inny. Podoba nam się również jego postawa, że bardzo chce się pokazać - przyznał Ondrasik, który jest jednym z organizatorów Grand Prix Czech w Pradze.
ZOBACZ WIDEO: Kolejne szczegóły w sprawie Pedersena. Prezes GKM mówi o wynikach badań i odczuciach Duńczyka
Najpoważniejszym konkurentem Milika był Jan Kvech. Ostatecznie będzie on pełnić rolę pierwszego rezerwowego. Plastron z osiemnastką założy natomiast Eduard Krcmar.
- Janek miał szansę przez ostatnie dwa lata. Na razie ma swój czas. Kto wie, czy w przyszłym roku nie będzie odwrotnie. Na żużlu raz jesteś w formie, a innym razem już nie. A my chcemy zawodnika, który jest w stanie wygrywać - skomentował Ondrasik.
Czytaj także:
Kolejni zawodnicy opuszczą Cellfast Wilki?
Jeśli zrobią to raz jeszcze, to wylecą ze składu!