Weekend w Warszawie na PGE Narodowym był słodko - gorzki dla sympatyków Platinum Motoru Lublin. Z jednej strony całe podium zajęli reprezentanci tego klubu, a z drugiej podczas piątkowego treningu groźnej kontuzji nabawił się Dominik Kubera. Wygrał Fredrik Lindgren przed Jackiem Holderem i Bartoszem Zmarzlikiem.
- W finale mieliśmy trzech zawodników z Motoru Lublin. Wszyscy stanęli na podium, choć w przypadku Bartosza Zmarzlika, trzecie miejsce pozostawia pewien niedosyt, bo mistrz świata miał ambicje, by tutaj zwyciężyć. Obrońca tytułu jest nadal w grze o kolejny złoty medal. Pozostało jeszcze przecież osiem kolejnych wieczorów z Grand Prix - mówił po zawodach w Warszawie Marcin Gortat, były koszykarz NBA, a prywatnie wielki sympatyk speedwaya i kibic Motoru Lublin.
- Jesteśmy całym sercem z Dominikiem Kuberą, który doznał bardzo ciężkiej kontuzji. Mamy nadzieję, że wyliże się z tego w miarę szybko. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to kwestia kilku tygodni, ale wierzymy, że będzie silny i wróci do sportu na najwyższym poziomie - dodał Gortat.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Kubera, Dobrucki, Murawski i Gajewski gośćmi Musiała
- Szukam pozytów z tego Grand Prix, bo podium trzech zawodników Motoru było takim bez wątpienia, ale straciliśmy jednego z liderów, fantastycznego człowieka i zawodnika, Dominika Kuberę, kto wie, czy nie na cały sezon. Odniósł on katastrofalną kontuzję. Nikomu nie życzymy takiego urazu - podkreślał nasz rozmówca.
Platinum Motor Lublin będzie osłabiony w kolejnych meczach i nie wiadomo, kiedy reprezentant Polski, Dominik Kubera, wróci do zdrowia. - Dla niego najważniejsze jest teraz, by na spokojnie wyleczył się i nie śpieszył się z powrotem na tor. To jest kontuzja, która wymaga pełnego wygojenia. Upewnienia się, że człowiek jest silny, mocny i zdrowy. Jeśli tego się nie zrobi, to kolejny upadek i kontuzja, może zakończyć się katastrofalnie - przestrzega były koszykarz.
Marcin Gortat wraz z młodym kibicem z Bydgoszczy przed rozpoczęciem Grand Prix w Warszawie wyszedł na środek z głównym trofeum, o które walczą żużlowcy.
- Wielkie podziękowania organizatorów za to, że pozwolili mi przed zawodami wynieść puchar na środek. To był bardzo miły i sympatyczny gest z ich strony, za co dziękuję. Było to dla mnie coś nowego i bardzo ciekawe doświadczenie. Samo widowisko było fajne. Najważniejsze, że tor był w miarę dobrze przygotowany. Mieliśmy mijanki na łukach. Nie było jazdy gęsiego po starcie. Potencjalny kibic żużla powinien być zadowolony z tego, co zobaczył na PGE Narodowym - podsumował były koszykarz NBA.
Zobacz także:
Kabereciarz o fenomenie żużla
Za rok Rosjanie wrócą na Narodowy i usłyszą polski hymn