Pochodzący z Lublina kabareciarz miał sobotniego wieczoru powody do zadowolenia. Na podium Orlen FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw stanęło trzech zawodników, którzy na co dzień reprezentują barwy Drużynowego Mistrza Polski, Motoru Lublin. Wygrał Szwed, Fredrik Lindgren przed Australijczykiem, Jackiem Holderem i Polakiem, Bartoszem Zmarzlikiem.
- To, że trzech zawodników Motoru stanęło na podium, jest oczywiście bardzo miłe, ale nie będę ukrywał, że drżałem w finale. To, że chłopaki w lidze jadą dla Lublina, nie oznacza, że ktoś komu odpuści. W finale szły wióry - obrazowo opisuje walkę w decydującym wyścigu zawodów Marcin Wójcik.
Kabareciarz nie krył, że przyszedł do boksu Bartosza Zmarzlika, by nieco pocieszyć polskiego mistrza świata, który po zajęciu trzeciego miejsca nie wyglądał na szczęśliwego, bo bardzo liczył na historyczny triumf na PGE Narodowym. - Wiem, że ambicje miał takie, żeby wygrać te zawody. Miał trochę nieszczęścia, ale z drugiej strony i farta. Wszystko dobrze się skończyło. Bartosz Zmarzlik stanął na podium i myślę, że takimi małymi łyżeczkami trzeba jeść poszczególne rundy Grand Prix w drodze po kolejne mistrzostwo świata - dodał Wójcik.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Kubera, Dobrucki, Murawski i Gajewski gośćmi Musiała
Trzykrotny mistrz świata sobotni wieczór w Warszawie zaczął od upadku z własnego błędu, co rzadko mu się zdarza. - Wtedy trochę zadrżeliśmy, ale nadal byłem spokojny. Wiedziałem, że to jest tego typu zawodnik, że sobie to poukłada. Bardziej drżałem, kiedy ważyły się losy wykluczenia albo Bartosza Zmarzlika albo Jasona Doyle'a, ale sędzia podjął szczęśliwą dla nas decyzję. Gdybym był sędzią, nie chciałbym brać odpowiedzialności za tę decyzję. Cieszymy się z podium Bartosza Zmarzlika - podkreślał artysta - zagorzały fan speedwaya.
Grand Prix na PGE Narodowym to wizytówka cyklu. Święto żużla w stolicy, która przyciąga na trybuny wielu celebrytów. - Żużel na Narodowym powinien stać się tradycją, że co roku w maju spotykamy się w tym miejscu. To święto zarówno dla warszawiaków, jak i wszystkich kibiców żużla, którzy przyjeżdżają do stolicy z całego kraju - dodaje Wójcik.
Nasz rozmówca kibicem żużla jest od dawna. Nie potrafi jednak wytłumaczyć fenomenu tej dyscypliny sportu. - Nie mam pojęcia, co takiego fantastycznego jest w żużlu. Powiem jednak tylko tyle, że kiedy przyszedłem w sobotę na PGE Narodowy i stanąłem w połowie trybun, gdzie znajdują się loże, poczułem ten cudowny zapach. Nie na wszystkich stadionach wyczuwa się jeszcze ten aromat. W Warszawie było go czuć. Poczuliśmy także kapitalną atmosferę. Słowem, było fantastycznie - zakończył Marcin Wójcik.
Zobacz także
Polak skorzystał na nieszczęściu rodaka i zrobił furorę
Zmarzlik przegrał o milimetry