[tag=6342]
Martin Vaculik[/tag] z dużymi nadziejami przystępował do sobotniego turnieju w Pradze, mając w pamięci to, że w maju ubiegłego roku, to on był właśnie najlepszy na Markecie. Słowak tamtego wieczoru stracił tylko trzy "oczka". W tym sezonie rozpoczął nieco słabiej.
Po czterech seriach startów Vaculik miał sześć punktów. I tu zaczęła się koncertowa jazda słowackiego żużlowca, który wygrał trzy biegi z rzędu, a w tym ten najważniejszy.
- Bardzo kocham Pragę, to miasto, ten stadion i zawsze się cieszę, kiedy mogę się tu ścigać, a wygrana jest wisienką na torcie - powiedział Martin Vaculik w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Player.
ZOBACZ WIDEO: Zachwycał jako junior, jako senior zaliczył zjazd formy. Piotr Baron o Bartoszu Smektale
Zawodnik ebut.pl Stali Gorzów wziął udział w pierwszym półfinale, w którym wystartował z czwartego pola. Po zjawiskowej akcji na końcu pierwszego okrążenia, objechał całą stawkę pod bandą i wyjechał na prowadzenie, którego już nie oddał. W finale wybrał niebieski kask. Dlaczego?
- Wiedziałem, że drugie pole nieco lepiej poniesie mnie ze startu, dlatego też się na nie zdecydowałem i dobrze, że tak wybrałem - skomentował.
Dziennikarka Eurosportu dopytywała 33-latka o sprzęt, z którego korzystał na czeskiej ziemi. Czy były to jednostki napędowe, które odkupił niegdyś od swojego obecnego mentora, Bjarne Pedersena?
- Zostawię to dla siebie. Ja się cieszę z mojego sprzętu, pozdrawiam Toruń i bardzo dziękuję za świetne "rakiety" - zakończył triumfator 3. rundy FIM Speedway Grand Prix.
Czytaj także:
Zawodnicy pozbawieni szansy walki o tytuł!
Tor się rozpadł na kilka dni przed Grand Prix!