Mirosław Kowalik jest jednym z najlepszych wychowanków KS Apatora Toruń w historii klubu i zarazem legendą Aniołów. Dziś, choć już poza toruńskim klubem, to śledzi poczynania For Nature Solutions KS Apatora w PGE Ekstralidze.
Torunianin ma wiele swoich przemyśleń i uwag co do tego, jak funkcjonuje klub i spisuje się on w najlepszej lidze świata, ale nie chce zabierać żadnego oficjalnego stanowiska w tej sprawie.
- W tym klubie i tak już na mnie patrzą jak na złego psa i mają mnie za wroga numer jeden dla toruńskiego żużla. A to przecież bzdura. Nie chcę nic mówić, oceniać i komentować, bo zaraz włożę kij w mrowisko i znów zrobi się niezręczna atmosfera - powiedział w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
ZOBACZ WIDEO: Czy Przyjemski może zostać na kolejny sezon w Polonii? Jest jasna deklaracja
W ostatnim czasie dużo mówi się nie tylko na temat tego, co w Grodzie Kopernika powinno się zadziać, by drużyna jechała tak, jak oczekiwali tego od nich kibice, ale również już o przyszłym sezonie. Zdaniem wielu fanów powinno dojść do wielu zmian. Również w sztabie szkoleniowym.
Kowalik pytany, czy właściciel klubu ma numer telefonu do byłego trenera Aniołów, odpowiedział: - Ma, ma. Ale prezes Przemysław Termiński zablokował mnie pewnie na wszelki wypadek i nie wie jak zdjąć blokadę - dodał.
Czy wobec tego jest jakakolwiek szansa, że Mirosław Kowalik w przyszłym sezonie znów przywdzieje klubowy strój z napisem "Trener" lub "Menadżer"? Chciałby wrócić do pracy przy czarnym sporcie i... - Na razie jakieś delikatne rozmowy są, ale to odnośnie przyszłego sezonu - skomentował.
Czytaj także:
Myśli o awansie do play-off i trzyma kciuki za... ligowego rywala
Grand Prix? "Cały czas się rozwijam"