Zaledwie jeden punkt wywalczył Nicki Pedersen w piątkowym meczu PGE Ekstraligi w Lesznie, gdzie jego ZOOleszcz GKM Grudziądz wysoko przegrał z Fogo Unią (35:55). Trudno jednak o lepszy dorobek, jeśli jeździ się z tyłu stawki i zarazem kończy tylko jeden wyścig.
Postawa Nickiego Pedersena na obiekcie im. Alfreda Smoczyka była mocno rozczarowująca. Stał się on obiektem drwin i memów, a także był głównym tematem rozmów podczas Magazynu PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport 5.
- Nie boję się tych słów, ale były to defekty markowane - rozpoczął wątek Michał Mitrut, z którym zgodził się były szkoleniowiec InvestHousePlus PSŻ-u Poznań, Tomasz Bajerski.
Mirosław Jabłoński oddał szacunek temu, czego Pedersen dokonał on w czarnym sporcie, czyli trzem tytułom Indywidualnego Mistrza Świata. Przyznał otwarcie, że nie może on sobie wyobrazić żużla bez tego zawodnika, ale jego zachowanie było żenujące.
ZOBACZ WIDEO: Nicki Pedersen sprzedał jeden z najlepszych silników. Wyjaśnia powody
- Każdy ma podobne zdanie, że to jest ten ostatni z wielkich. Kiedyś skończy, to nadal będziemy go wspominać, że robił show, ale pracuje mocno nad tym, abyśmy go w rozmowach przy herbacie wspominali, że był świetny, ale skończył dziadowsko - powiedział Tomasz Dryła.
Mirosław Jabłoński wypalił przed kamerami, że on ze względu na szacunek do drużyny z Grudziądza, nie wystawiłby Pedersena do składu na kolejne ligowe spotkanie. - On nie ma szacunku, nie tylko do rywala, który traci punkt bonusowy, ale tu też jest brak etyki sportowca, to brak szacunku do PGE Ekstraligi, dzięki której ma wszystko, to brak szacunku do kibiców, którzy kupują bilety i chcą rywalizacji. Olał bardzo wiele osób - dodał Dryła.
Głos w całej dyskusji zabrał również szef sędziów, Leszek Demski. - Etyczne to na pewno nie jest. Te defekty absolutnie mnie nie przekonują i widzimy, że są markowane, czy też pozorowane. Mało tego, przez te defekty uszczuplił budżet niejednemu zawodnikowi, bo nie były liczone bonusy. Nie zdziwiłbym się, gdyby w którymś momencie za to zachowanie otrzymał żółtą kartkę, aby też to odczuć na własnej skórze - skomentował.
I wówczas rozgorzała dyskusja, w jaki sposób ukarać zawodnika za defekt, którego nie można udowodnić. Z Demskim nie zgodzili się Jabłoński oraz Dryła, choć ten odpierał, że nie musi niczego nikomu udowadniać, a kierować się jedynie tym, co widzi. Pojawił się także wątek przyszłości Pedersena.
- Podpisze kontrakt w PGE Ekstralidze. Myślę, że w Grudziądzu nie, ale jest tak mało zawodników, że Pedersen jeszcze rok, czy dwa pojeździ w PGE Ekstralidze - skomentował Tomasz Bajerski.
- Dla mnie budowanie składu na Nickim w tym sezonie było ryzykowne, ze względu na zdrowie i wiek. A teraz wiedząc, że jest w stanie odwalić każdy numer, to myślę, że to już koniec - uważał Tomasz Dryła.
Mirosław Jabłoński stwierdził, że duża weryfikacja Pedersena może nastąpić w 1. Lidze, gdzie przyjdzie mu rywalizować na trudniejszych torach. - Tam dopiero zobaczy, jak się ostro jeździ. Nikt nie będzie patrzył, że to Pedersen - dodał Bajerski.
A sam Nicki Pedersen był sfrustrowany swoim występem w Lesznie, o czym przekonaliśmy się w materiale w ramach "kuchni meczu". Duńczyk grzmiał na mechaników oraz mocno narzekał na silniki.
Czytaj także:
Pedersen mistrzem świata w mini żużlu. Ogromny pech reprezentanta Rumunii
Kolejne problemy Mateusza Świdnickiego. Został wykreślony z kadry swojej drużyny