Bohater Polaków przemówił po finale. "Teraz idę z kolegami na piwo"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski

- Gdy zobaczyłem, jak trener podaje składy, to pomyślałem sobie: "o kurde" - powiedział Maciej Janowski. Wrocławianin świetną akcją w ostatnim wyścigu finału DPŚ zapewnił Polsce złoty medal. Po zawodach poczuł ulgę i zaprosił kolegów z kadry na piwo.

To nie był wieczór Macieja Janowskiego, co zresztą sam zainteresowany przyznał po zakończeniu finału Drużynowego Pucharu Świata. Wrocławianin na własnym torze męczył się z ustawieniami motocykla, brakowało mu prędkości i nie był w stanie wygrać indywidualnie ani jednego biegu. W kluczowym momencie Janowski nie zawiódł jednak oczekiwań trenera Rafała Dobruckiego.

W ostatnim wyścigu, gdy Polacy mieli tylko punkt przewagi nad Brytyjczykami, żużlowiec z Wrocławia po pięknej walce pokonał na dystansie Roberta Lamberta i w ten sposób zapewnił Biało-Czerwonym końcowy sukces. - Na pewno czuję się świetnie, choć to nie był najlepszy wieczór w moim wykonaniu - przyznał później Janowski.

- Pokazaliśmy siłę drużyny, jak możemy sobie pomagać i zjednoczyliśmy się w kluczowym momencie. Sam w drugim biegu zmieniłem motocykl, w którym jednak coś się wydarzyło. Dlatego wróciłem do tego pierwszego. Nie było idealnie, ale po jakichś zmianach było lepiej i lepiej. Cieszę się, że to się tak zakończyło - dodał kapitan miejscowej Betard Sparty Wrocław.

Dobrucki o presji zdobycia złotego medalu. "Nie potrafimy się z tego cieszyć"

Trener Dobrucki obdarzył Janowskiego olbrzymim zaufaniem, nominując go do startu w ostatnim wyścigu, będąc świadomym tego, że ta gonitwa może decydować o losach złotego medalu. - Gdy widziałem, że trener dał mnie do dwudziestego wyścigu, to pomyślałem sobie: "o kurde". Mieliśmy jeden punkt przewagi i stwierdziłem: "no dobra, spróbujmy" - ujawnił żużlowiec z Dolnego Śląska.

- Nie było wielu nerwów, ale też nie był to wspaniały wieczór. Na pewno stać mnie na lepszą jazdę. Tak jak powiedziałem wcześniej, mężczyznę poznaje się po tym, jak zaczyna, a nie jak kończy - dodał.

Janowski ujawnił, że przed ostatnim wyścigiem był świadom tego, że Polacy mają tylko punkt przewagi i wiedział, że nie może przegrać z Lambertem. - Miałem nie najlepszy start, ale poczułem prędkość w motocyklu i postanowiłem jechać po szerokiej. Po pierwszym okrążeniu myślałem, że się uda. Po drugim wiedziałem, że niekoniecznie. Patrzyłem na to, co dzieje się przede mną. Gdy dostrzegłem szansę i widziałem zamieszanie z przodu, postanowiłem skorzystać z wewnętrznej linii i się udało - przyznał bohater polskiej drużyny.

Biorąc pod uwagę, że w niedzielę najlepszych krajowych zawodników czeka występ w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Krośnie, reprezentanci nie mają wiele czasu na świętowanie. Janowski zamierza jednak oddać się krótkiej celebracji. - Teraz idę z kolegami z kadry na piwo - podsumował rozmowę.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- "Wielbłąd sędziego". Kontrowersja podczas finału DPŚ!
- Mistrz zostanie nim po raz trzeci? Małe szanse pozostałych kadrowiczów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty